talkless: 11

330 40 5
                                    


– Jaehyun, wolnej, bo nas zabijesz! – kobieta na miejscu pasażera złapała się siedzenia.

– Mam wszystko pod kontrolą – mruknął.

Kiedy pani Kim otrzymała telefon z komisariatu, pierwszym co zrobiła był telefon do Junga, bo jej samochód był w warsztacie. Chłopak oczywiście zerwał się od razu i nim minęło kilka minut siedział wraz z Taeyongiem w samochodzie.

Taeyong, w przeciwieństwie do pani Kim, leżał na tylnich siedzeniach i nie przejmując się niczym słuchał muzyki.

– Jesteśmy! – ostro zachamował.

Brunet praktycznie wyskoczył z auta, przez co pozostała dwójka musiała za nim szybko iść. Kiedy dotarli pod odpowiedni gabinet, drzwi otworzyły się zanim zdążyli zapukać.

– Dzień dobry.

– Dzień dobry, znów ty Jaehyun? – uśmiechnął się.

– Jest ze mną – pani Kim, wyminęła go i stanęła przed policjantem.

– Ach dobrze, to pani. Zapraszam, wejdzcie do środka.

Taeyong zamknął niepewnie drzwi za sobą i usiadł na krzesełku obok swojego chłopaka. Mimo że mężczyzna za biurkiem wydawał być się sympatyczny, biuro tętniło zimnem i było trochę przerażające.

– Więc tak – odchrząknął – Mieliśmy trzech podejrzanych. To oni – wyciągnął z biurka trzy zdjęcia i położył je na blacie – Tych dwóch wyeliminowaliśmy od razu.

– Dlaczego? – odezwał się Jung, widząc jak dwa zdjęcia z powrotem znikają w szufladzie.

– Wong Yukhei od lutego tego roku nie mieszka w Korei. Od jego dawnej sąsiadki, która miała dobry kontakt z jego matką dowiedzieliśmy się, że wrócili do Hong Kongu. Sam Yukhei jest teraz na wymianie w Europie. Sprawdziliśmy wszelkie jego dane, nie odwiedzał Korei ani razu od czasu przeprowadzki.

– A drugi?

– Moon Taeil, może słyszała pani o nim?

– Moja dobra koleżanka zajmowała się kiedyś jego sprawą. Jednak nie wiem za dużo – odparła.

– Jaehyun, ty wiesz o nim dużo – spojrzał na chłopaka -–Miałeś rację. Zamieszany był w wiele rzeczy. Dopuścił się nawet morderstwa... – mruknął, a kobieta pobladła – Ale właśnie po tym odbyła się sprawa, a on jako niestabilnie psychiczny trafił do zakładu zamkniętego. Nadal tam przebywa i nie ma szans, żeby stamtąd uciec. Nie mógł być to on.

– Ten chłopak tutaj – wskazała palcem na zdjęcie – Czy to on zabił mojego syna?

– Aresztowaliśmy go, prokurator zabrał na przesłuchanie. Chłopak twierdzi, że to nie on. Jeśli pokaże nam twarde dowody, wypuścimy go. Wtedy... morderca nadal nie będzie znaleziony.

– Kiedy odbędzie się jego sprawa? Chciałabym na niej być.

– Już za kilka dni. Może tam pani być, ale tylko jako obserwujący.

– Oczywiście – pokiwała głową.

“•”

– Tak długo szukałem tych informacji, męczyłem się, a nawet nie wiedziałem że jednego nie ma w kraju, a drugi jest zamknięty w psychiatryku – sfrustrowany brunet uderzył dłonią w kierownice tak, że zatrąbiła, przez co Taeyong podskoczył na siedzeniu.

– Nie obwiniaj się o wszystko. Miałeś prawo nie wiedzieć – mruknął drugi.

– To wszystko tak mnie przytłacza - stęknął - Jak długo będziemy szukać tego pieprzonego mordercy? Mam dość. Chcę widzieć jak trafia za kratki i gnije tam, za to co zrobił, ale teraz mogę jedynie się pomodlić. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek go znaj-

– Cicho! - wrzasnął nagle Lee – Jaehyun, nie mogę tego słuchać. Cały czas mówisz tylko o tym. Chcesz mieć spokój, a jednocześnie cały czas się tym zadręczasz!

– Nie mogę o tym nie myśleć! Przecież był moim przyjacielem od podstawówki, twoim też! A teraz jest martwy, przez jakiegoś gnoja - sarknął, po czym zrobił ostry zakręt, aby zaparkować tuż pod swoim domem.

– Tak Jaehyun, też był moim przyjacielem, ale to nie znaczy, że musisz myśleć tylko o tym. Życie toczy się dalej, a-

– Jesteś pieprzonym ignorantem Taeyong! Może nie rusza cię to tak samo jak mnie, ale twój poziom olewania tego mnie denerwuje. Masz w sobie jakieś resztki emocji?

Taeyong otwierał i zamykał usta na zmianę, szukając odpowiedzi, ale sam nie wiedział co ma zrobić. Jaehyun wpatrywał się w niego z zaciśniętą szczęką, na pewno buzował w środku.

– Żebyś wiedział, że mam! Kiedy się dowiedziałem, a ty zacząłeś latać po komisariatach bardzo to przeżywałem! To nie tak, że olewam śmierć mojego przyjaciela, po prostu staram się żyć z dala od tego. Gdybym robił to co ty teraz, myślę że popadłbym w jakąś depresję. Też widziałem jego ciało we krwi, też byłem na jego pogrzebie. Przeżyłem to samo co ty! Wybacz, że nie siedziałem w nocy w internecie szukając informacji o jakimś Taeilu, ale jestem na to za słaby. Wybacz, że jestem takim beznadziejnym ignorantem – odpowiedział w końcu, powstrzymując łzy siedzące w kacikach oczu.

– Tae, ja-

– Masz rację. To co powiedziałeś to prawda. Też jestem sobą zawiedziony – westchnął cicho i drżącymi dłońmi, odpiął pas bezpieczeństwa.

– Co ty robisz?

– Powinienem iść do domu.

– Nie, Tae, nie pójdziesz tak do domu.

– Przepraszam. Pewnie tata się martwi – odkaszlnął, po czym szybko wyskoczył z auta i zamknął za sobą drzwi.

Jaehyun nie mógł patrzeć, jak chłopak uparcie maszeruje pod wiatr, tylko w cienkiej koszulce i trzęsie się z zimna. Wiedział, że nawet gdyby zatrzymał ruch i jechał wolno obok Lee, on by nie wsiadł, a jeszcze bardziej się zdenerwował.

Wyciągnął swój telefon i wybrał numer fioletowowłosego. Widział, jak zatrzymuje się na chwilę i wyciąga telefon z kieszeni.

– Dlaczego do mnie dzwonisz? – burknął.

– Jesteś na mnie zły?

– Nie. Miałeś rację i nie powinienem być zły za prawdę.

– To było pod wpływem emocji Tae. Ja... wcale tak nie uważam, okej? – mruknął i usłyszał tylko jak chłopak pociąga nosem.

– Okej – mruknął – Lepiej będzie jak już ruszę do domu.

– Uważaj na siebie. Kocham cię – powiedział, ale po drugiej stornie usłyszał tylko pisk rozłączenia.

Dopiero kiedy spojrzał na ekran i zobaczył na nim uśmiechniętego Taeyonga uświadomił sobie co właśnie powiedział.

"Kocham cię"

Miał nadzieję, że Lee wcale tego nie usłyszał.

ㅅㅅㅅ

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz