talkless: 23

277 39 4
                                    


rok później, 1 lipiec 2020

– Lee, ktoś do ciebie.

Taeyong podniósł się do siadu i zdezorientowany spojrzał na strażnika. Jego tata nie wspominał, że przyjdzie, chociaż często mu się zapominało i to właśnie mógł być on.

Chłopak posłusznie wstał, wyciągnął przed siebie nagdarstki, obdarzył towarzysza z celi ostatnim spojrzeniem i ruszył. Pomieszczenie do którego szedł było dość spore. Było tam kilka stolików, przy których można było napisać list, oraz siedziska do spotkań, oddzielone cienką szybą.

– Tutaj – wskazał na wolne krzesło, na którym chłopak od razu usiadł.

Nikogo nie było po drugiej stronie, ale przyzwyczaił się, że musi chwilę poczekać, zanim kogokolwiek do niego wpuszczą. Jego tata, mimo że był tu już kilka razy, za każdym razem przechodził to samo postępowanie.

– Cześć.

Taeyong podniósł głowę i poczuł, jakby został wmurowany w siedzenie, a do tego głos został odebrany. Siedział przed nim Jaehyun z nikłym uśmiechem i nerwowo splecionymi palcami.

– J-jaehyun... Co ty tu robisz? – wydukał.

– Nie byłem tu jeszcze wcale, a wiem, że powinienem. Jedyną okazję jaką znalazłem, to twoje urodziny...

– Ja- Nie wiem co mam powiedzieć – potrząsnął głową – Nie śni mi się to?

– Nie, Tae. Jestem tutaj – rozejrzał się po pomieszczeniu.

– Jak się czujesz? A studia, przecież skończyłeś już pierwszy rok... A Twoje rodzeństwo? Opowiedz mi – Lee przysunął się bliżej szyby.

Jaehyun był zaskoczony, że chłopak zareagował właśnie tak. Jakby już nie miał nic do stracenia i przywykł do tego miejsca. Z drugiej strony ucieszyło go to, że martwił się o niego i jego rodzinę.

– Czuję się... dobrze. Po prostu jestem, a wszystko wokoło się kręci. Bliźniaki i Sulmi też mają się dobrze. Studia są lepsze niż myślałem, naprawdę mi się podoba.

– Cieszę się. Tęskniłem za tobą wiesz? – westchnął.

– Ja za tobą też. Obiecałeś wysyłać mi listy.

Na twarz Taeyonga wkroczyło po raz kolejny zdezorientowanie. Zmarszczył brwi i spojrzał jeszcze raz na chłopaka, ale on się nie odezwał.

– Wysyłałem Ci listy. Nigdy nie dostałem odpowiedzi...

Humor od razu mu się zmienił. Poczuł trochę goryczy, bo brak odpowiedzi od Jaehyuna i życie w nieświadomości naprawdę go bolały.

– Nigdy nie dostałem żadnego listu Yong.

– Wysyłałem Ci! Kilka – zaprzeczył – Przecież pamiętam twój adres, musiałeś je dostać.

– W trakcie studiów mieszkałem u babci, miałem bliżej na uczelnie. Kiedy przyjeżdżałem rodzicie nie dali mi żadnego listu. Ja... Przepraszam, nie wiedziałem – pokręcił głową kiedy domyślił się co mogło stać się z wiadomościami od Taeyonga.

– Ach, nic się nie stało. Nie dziwię im się. Jaki rodzic chciał, żeby ich syn zadawał się z kimś takim jak ja? Najpierw przeze mnie chcieli wysłać cię do psychiatry, do tego zabójca.

– Nie mów tak.

– Kiedy to jest prawda Jaehyun. Wiem, że starasz się mnie pocieszyć, ale ja wiem gdzie jestem i za co. Jestem pewien, że wcale nie patrzysz na to tak pozytywnie – syknął.

Jung oparł głowę na dłoni i westchnął ciężko. Trudno było mu utrzymywać łzy kiedy patrzył na Taeyonga, który wyglądał na takiego zmarnowanego, a do tego mówiącego takie rzeczy.

– Nie płacz, nie ma powodu – wyszeptał Lee.

– Kocham cię i nienawidzę na raz. Nie mogę znieść tego uczucia – pociągnął nosem.

Taeyong do tej pory nie usłyszał otwarcie jak Jaehyun mówi mu, że go nienawidzi, ale przecież doskonale to wiedział.

– Daj mi swoją rękę – powiedział brunet.

Lee położył na blacie obie ręce, a on próbował ukryć falę smutku która zalała go, kiedy zauważył kajdanki. Mimo utrudnień przyłożył dłoń do szyby, a chłopak po drugiej stronie zrobił to samo.

– Czy... Spróbujesz znaleźć moje listy? Chciałbym żebyś je przeczytał.

– Obiecuję, że ich poszukam.

– A odpiszesz mi?

– Odpiszę.

ㅅㅅㅅ

can't you see me| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz