Rozdział 52. Majowi narzeczeni

7 0 0
                                    


W poniedziałek rano Tony'emu dokuczał tępy ból z tyłu głowy. Nie był zbyt silny, ale i tak zniechęcał do wstawania, kryjąc w sobie obietnicę czegoś gorszego. Scolding leżał więc i patrzył w sufit, zastanawiając się, czy większego cierpienia przyczyni mu wstanie, czy dalsze trzymanie głowy na poduszce.

W pewnym momencie z dołu dobiegły go dźwięki muzyki. Ktoś grał na pianinie, moderato, z uczuciem, ale dość bałaganiarsko. Nie dbał o czystość dźwięków, ignorował fałsze, jakby nie przejmował się ewentualnymi słuchaczami. Początkowo Tony'ego to zdenerwowało, ale wkrótce pomyślał o Emily. Gra dla siebie, pewnie rozmyśla o jakichś ważnych sprawach. Nikt jej nie słyszy, tylko on sam, bo są dla siebie stworzeni. To odczucie wprawiło go, mimo bólu głowy, w dobry nastrój, więc postanowił jeszcze trochę poleżeć.

Ostatecznie kapitan zszedł na śniadanie. Starał się przyjść jak najwcześniej, żeby spędzić parę chwil z ukochaną lub przynajmniej wymienić kilka zdań z jej matką, ale okazało się, że zjawił się w salonie jako ostatni. Przy stole siedziały nie tylko pani Knight z córką, ale jeszcze Cordelia i pani Abrahams.

Emily rzuciła mu na powitanie łagodny uśmiech, od którego ból głowy nie minął, ale na chwilę dało się o nim zapomnieć. Kątem oka Tony dostrzegł, że klapa pianina była podniesiona. Stanął przy swoim krześle, ale wstrzymał się z siadaniem.

– Dzień dobry, kapitanie – przywitała się Mildred Knight. – Dzień zapowiada się dość ciepły, ale widziałam też już chmury od zachodu. Jak pan myśli, będzie dzisiaj padać?

– Od mojego przyjazdu było ładnie, ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby pod wieczór spadł jakiś deszcz – odparł Scolding. – Nawiasem mówiąc, od dawna podejrzewałem, a teraz wiem już na pewno, że bez pani córki moja egzystencja jest niemożliwa.

– Słucham? – pani Knight nie była pewna, czy dobrze usłyszała.

– Nie mogę bez niej żyć – sprecyzował Tony, idąc za ciosem. – I nie będę bez niej żyć.

Odpowiedziało mu przedłużające się milczenie.

– Jeszcze raz, kapitanie – odezwała się wreszcie. – Czy dobrze rozumiem, że prosi mnie pan o rękę mojej córki?

– Taką już mamy rodzinną tradycję, że nie porywamy narzeczonej bez konsultacji z jej rodziną. Poza tym nawet nie umiem wystarczająco dobrze jeździć konno, żeby praktykować ten wschodni zwyczaj.

Cordelia i pani Abrahams spoglądały na niego z mieszaniną szoku i zachwytu. W jaki sposób patrzyła Emily – nie miał odwagi sprawdzić.

– Jestem... – wykrztusiła pani Knight, chwytając się nagle za kołnierzyk. – Będzie pan łaskaw chwilę poczekać, kapitanie, bo jakoś słabo... Irisss...

Iris nie było nigdzie w pobliżu, za to szybko pojawił się niezawodny Hopper i podał pani sole trzeźwiące. Z wolna Mildred Knight wróciła do siebie.

– Szkoda, że przedwczoraj pan nie powiedział – rzekła wreszcie nieco zmętniałym głosem. – Upiekłoby się dwa zające jednym strzałem, a tak przyjdzie niedługo urządzać drugie przyjęcie.

Zaraz po śniadaniu pani Abrahams stwierdziła, że musi się spakować przed wyjazdem, a Cordelia poszła jej w tym pomóc. Tak więc pozostawiły w salonie Emily z matką i Tonym, pozwalając im omówić niektóre sprawy. Należał do nich, rzecz jasna, termin ślubu.

– Boże Narodzenie będzie w sam raz – uznała pani Knight. – Akurat wystarczy na wszystkie przygotowania.

– Racja, proszę mamy – odparła Emily. – Nie ma sensu specjalnie przedłużać narzeczeństwa.

Tony Rule The WavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz