W poniedziałek rano Tony'emu dokuczał tępy ból z tyłu głowy. Nie był zbyt silny, ale i tak zniechęcał do wstawania, kryjąc w sobie obietnicę czegoś gorszego. Scolding leżał więc i patrzył w sufit, zastanawiając się, czy większego cierpienia przyczyni mu wstanie, czy dalsze trzymanie głowy na poduszce.
W pewnym momencie z dołu dobiegły go dźwięki muzyki. Ktoś grał na pianinie, moderato, z uczuciem, ale dość bałaganiarsko. Nie dbał o czystość dźwięków, ignorował fałsze, jakby nie przejmował się ewentualnymi słuchaczami. Początkowo Tony'ego to zdenerwowało, ale wkrótce pomyślał o Emily. Gra dla siebie, pewnie rozmyśla o jakichś ważnych sprawach. Nikt jej nie słyszy, tylko on sam, bo są dla siebie stworzeni. To odczucie wprawiło go, mimo bólu głowy, w dobry nastrój, więc postanowił jeszcze trochę poleżeć.
Ostatecznie kapitan zszedł na śniadanie. Starał się przyjść jak najwcześniej, żeby spędzić parę chwil z ukochaną lub przynajmniej wymienić kilka zdań z jej matką, ale okazało się, że zjawił się w salonie jako ostatni. Przy stole siedziały nie tylko pani Knight z córką, ale jeszcze Cordelia i pani Abrahams.
Emily rzuciła mu na powitanie łagodny uśmiech, od którego ból głowy nie minął, ale na chwilę dało się o nim zapomnieć. Kątem oka Tony dostrzegł, że klapa pianina była podniesiona. Stanął przy swoim krześle, ale wstrzymał się z siadaniem.
– Dzień dobry, kapitanie – przywitała się Mildred Knight. – Dzień zapowiada się dość ciepły, ale widziałam też już chmury od zachodu. Jak pan myśli, będzie dzisiaj padać?
– Od mojego przyjazdu było ładnie, ale nie miałbym nic przeciwko, gdyby pod wieczór spadł jakiś deszcz – odparł Scolding. – Nawiasem mówiąc, od dawna podejrzewałem, a teraz wiem już na pewno, że bez pani córki moja egzystencja jest niemożliwa.
– Słucham? – pani Knight nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
– Nie mogę bez niej żyć – sprecyzował Tony, idąc za ciosem. – I nie będę bez niej żyć.
Odpowiedziało mu przedłużające się milczenie.
– Jeszcze raz, kapitanie – odezwała się wreszcie. – Czy dobrze rozumiem, że prosi mnie pan o rękę mojej córki?
– Taką już mamy rodzinną tradycję, że nie porywamy narzeczonej bez konsultacji z jej rodziną. Poza tym nawet nie umiem wystarczająco dobrze jeździć konno, żeby praktykować ten wschodni zwyczaj.
Cordelia i pani Abrahams spoglądały na niego z mieszaniną szoku i zachwytu. W jaki sposób patrzyła Emily – nie miał odwagi sprawdzić.
– Jestem... – wykrztusiła pani Knight, chwytając się nagle za kołnierzyk. – Będzie pan łaskaw chwilę poczekać, kapitanie, bo jakoś słabo... Irisss...
Iris nie było nigdzie w pobliżu, za to szybko pojawił się niezawodny Hopper i podał pani sole trzeźwiące. Z wolna Mildred Knight wróciła do siebie.
– Szkoda, że przedwczoraj pan nie powiedział – rzekła wreszcie nieco zmętniałym głosem. – Upiekłoby się dwa zające jednym strzałem, a tak przyjdzie niedługo urządzać drugie przyjęcie.
Zaraz po śniadaniu pani Abrahams stwierdziła, że musi się spakować przed wyjazdem, a Cordelia poszła jej w tym pomóc. Tak więc pozostawiły w salonie Emily z matką i Tonym, pozwalając im omówić niektóre sprawy. Należał do nich, rzecz jasna, termin ślubu.
– Boże Narodzenie będzie w sam raz – uznała pani Knight. – Akurat wystarczy na wszystkie przygotowania.
– Racja, proszę mamy – odparła Emily. – Nie ma sensu specjalnie przedłużać narzeczeństwa.
CZYTASZ
Tony Rule The Waves
Ficción históricaU progu wojny światowej Tony Scolding, oficer lotnictwa morskiego, poznaje pannę, która może się stać miłością jego życia. Henry, syn plantatora, ucieka z dżungli do marynarki, licząc, że nawet wojna okaże się lepsza niż to, co go czeka w domu. Kul...