Rozdział 24. To, co zakryte

10 1 3
                                    



– Aaa! On tu był! Widziałam go! – krzyknęła Flora Joliffe z ekscytacją zmieszaną z przerażeniem.

Stała na korytarzu na piętrze swej willi, spoglądając w otwarte drzwi łazienki, naprzeciwko gabinetu zmarłego męża, uznanego producenta blachy ocynowanej.

Szczęknęły drzwi jednego z pokojów gościnnych i na korytarz wychynęła Emily Knight. Zaniepokojona patrzyła na ciotkę, jej prawie atletyczną sylwetkę, lekką cytrynową suknię i siwiejące włosy, w których pozostawało jeszcze sporo dawnej rudości.

– Spóźniłaś się! – rzuciła pani Jolliffe z rozczarowaniem. – Wyszłabyś chwilę wcześniej i sama byś go zobaczyła!

– Kogo, ciociu? – zapytała Emily zmęczonym głosem.

– No jak to kogo? – wyrzuciła z siebie kipiąca poruszeniem ciotka. – Oczywiście, że ducha!

Tylko tego Emily brakowało. Coś zdradzieckiego zaległo w jej brzuchu, miała wrażenie, że dostaje gęsiej skórki, a im bardziej się obawiała, że nogi zaczną się pod nią uginać, tym bardziej rzeczywiście zaczynały. Rozejrzała się po korytarzu, rzuciła okiem za plecy ciotki Flory, w obawie, że istotnie ujrzy coś niewytłumaczalnego. Gdzie laska? – przemknęło jej przez myśl, choć eterycznego bytu nie dało się zdzielić przez głowę. Wzięła głęboki oddech i zrobiła krok na długi, wąski chodnik, którym wyścielony był korytarz.

– Jest ciocia pewna? – zapytała ostrożnie.

– Jak najbardziej, dziecko drogie! – Flora Jolliffe patrzyła na siostrzenicę jak na ostatniego niedowiarka. – A któżby inny to mógł być?

– I jak wyglądał? – upewniła się Emily. – Jak człowiek?

– Gdzie tam człowiek! Normalnie, jak autentyczny duch! Świetliste tchnienie! Smuga eteru!

– A może to był odblask od świetlika? – panna Knight zaciekle broniła swojej racjonalności.

– Zaraz tam od świetlika! – żachnęła się ciotka. – Dziecko drogie, wy tam na wsi myślicie tak przyziemnie... Ciągle tylko się przejmujecie cenami na ziarno albo na wełnę, to i jesteście całkiem oderwane od duchowości. Na wszystko byście chciały mieć jasne wytłumaczenie, a świat jest ogromny. Sama powiedz, czy nauka potrafi wyjaśnić wszystko? Tak naprawdę wszystko?

– Wszystkiego jeszcze nie potrafi – zgodziła się Emily. – Ale to kwestia czasu.

– To nie jest kwestia czasu – pani Jolliffe miała ugruntowane zdanie. – To jest, dziecko drogie, kwestia przyjęcia innych narzędzi. Kontakty z zaświatami są możliwe od wieków, tylko trzeba wiedzieć jak!

Weszła do łazienki, rozejrzała się.

– Ani widu, ani słychu – zauważyła. – A chwilę temu na pewno tu był. No chodź, sama zobacz.

Dziewczyna, utykając i powłócząc biodrem, zbliżyła się do łazienki. Serce biło jej mocniej, niż powinno.

– Co mam zobaczyć? – zapytała, przesuwając wzrokiem po kafelkach, wannie, umywalce i białych ręcznikach. – Brak ducha?

W łazience nie było zwykłego okna, tylko świetlik w suficie. Przedpołudniowe światło padało na liliowy chodnik przed wanną.

– Gdybyś przyszła chwilę wcześniej, miałabyś dowód czarno na białym – stwierdziła autorytatywnie ciotka Flora.

– Dziękuję, ciociu, teraz będę za każdym razem schodzić do łazienki na parterze.

– Szkoda gadać, taka inteligentna, a taka niemądra – westchnęła starsza pani. – Nasza rzeczywistość jest pełna sygnałów z tamtego świata. Gdyby wszystkie duchy miały wobec nas złe zamiary, to już zupełnie... A tak w ogóle, dziecko drogie, dlaczego właściwie miałyby mieć?

Tony Rule The WavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz