Szofer Evans nie lubił grudnia. W ostatnich dniach lało jak z cebra i po każdej jeździe automobil kwalifikował się do gruntownego mycia. Pewną pociechę stanowił fakt, że pani zwykle nie opuszczała domu aż do świąt, kiedy to trzeba było zabrać ją w gości. Tym razem jednak już na początku miesiąca musiał jechać przez ulewę do Caerphilly, żeby odebrać pannę ze stacji.
Emily siedziała na tylnej kanapie, wsłuchana w szum deszczu, stłumiony warkot silnika i kwaśne milczenie szofera. Zza szyb, z zewnątrz zalewanych, a od wewnątrz zamglonych, nie było widać nic poza niewyraźnymi plamami płowiejącej zieleni i brązu wzgórz. Czuła się jak w akwarium, a raczej antyakwarium, skoro woda była na zewnątrz.
Cieszyła się, że wraca do domu. Już w zeszłym tygodniu miała jechać do Aberlogwyn, ale prace remontowe przeciągnęły się ponad miarę, co zresztą nie było niczym niezwykłym, remonty przecież zawsze się przedłużają. Miała nadzieję, że nie zastanie swego pokoju odmienionego nie do poznania. Matka nie należała do zwolenniczek rewolucyjnych zmian, ale mogła wpaść na jakiś pomysł, który w założeniu miał ułatwić córce życie, a w praktyce zmusiłby ją do uciążliwej zmiany nawyków.
Za oknem przesuwał się rozmyty krajobraz, w którym Emily mimo wszystko rozpoznawała znajome kształty i barwy. O, tamta ciemna, wysoka plama to stara jabłoń na rozstajach, za chwilę pojawi się dom dzierżawcy Jonesa, zwanego Jonesem Zielonym dla odróżnienia od trzech innych dzierżawców o tym samym nazwisku (choć łatwiej byłoby ich rozróżniać po imieniu, zwłaszcza tego, który miał na imię Enceladus), a dalej już grunta pod bezpośrednim zarządem Aberlogwyn.
Miała serdecznie dość Swansea. Nie tyle nawet samego miasta, co spirytystycznych porywów ciotki Flory. W niektórych dniach czuła się wprost namacalnie osaczona obecnością sił nadprzyrodzonych, o których ciotka bez ustanku opowiadała. Jedynym, co utrzymywało Emily przy zdrowych zmysłach, było wspomnienie spotkania z Tonym.
To, co czuła do kapitana Scoldinga, określała wcześniej jako niekłamaną sympatię, pod której powierzchnią czyhało coś poważniejszego, ale po rozmowie na plaży całkowicie straciła dla niego głowę. Kiedy się rozstawali, wryła jej się w pamięć jego szlachetna, przepełniona czułością i jakimś niezwykłym smutkiem twarz. Z późniejszej części dnia Emily nie pamiętała już nic. O tym, że po powrocie do ciotki Flory potknęła się na schodach i niemal runęła, dowiedziała się ze zdziwieniem dopiero nazajutrz przy śniadaniu.
Później, gdy tylko pogoda dopisywała – a listopad tego roku był nadspodziewanie ciepły i suchy – panna Knight wybierała się na plażę i długo wpatrywała się w horyzont, tuląc wewnętrznie do siebie wspomnienia wspólnej czułości. Czasem kazała szoferowi jechać w okolice portu, w irracjonalnej nadziei, że okręt Tony'ego będzie zmuszony zawinąć do Swansea.
W domu dostawała za to nagłych ataków literatury. Zamykała się w pokoju gościnnym, otwierała zaufany brulion i pisała, co jej tylko ślina na język przyniosła, wierszem i prozą (choć tylko ta druga następnego dnia nadawała się do czytania). Którejś nocy, obudziwszy się o wpół do drugiej, spostrzegła ku ogromnemu zdumieniu, że ciągle siedzi przy sekretarzyku z ołówkiem w dłoni, a na kartce, na której dopiero co spoczywał jej policzek, widnieje jedno zdanie: „Profesor Seap nie znosił cielęciny".
Przeniósłszy się do łóżka, długo się zastanawiała, kto zacz właściwie ten cały Seap i czy ktoś go zmuszał do jedzenia cielęciny. Nad ranem wreszcie doszła do wniosku, że ma pomysł na książkę. To był niezły pomysł, z każdą chwilą wydawał się coraz lepszy.
Samochód wtoczył się na podjazd przed dworem w Aberlogwyn i podjechał pod same stopnie ganku. Evans wysiadł, skrzywił się, gdy na twarz zaczęły mu padać krople deszczu. Otworzył drzwi od strony pasażera i pomógł panience wysiąść, rozkładając parasol nad jej głową. Kiedy Emily znalazła się pod dachem werandy, kierowca, wydając niezadowolone prychnięcia słyszalne tylko dla niego samego, rzucił się wypakowywać kufry.
CZYTASZ
Tony Rule The Waves
Historical FictionU progu wojny światowej Tony Scolding, oficer lotnictwa morskiego, poznaje pannę, która może się stać miłością jego życia. Henry, syn plantatora, ucieka z dżungli do marynarki, licząc, że nawet wojna okaże się lepsza niż to, co go czeka w domu. Kul...