Rozdział 15

333 20 1
                                    

Nowy rok w bunkrze został powitany z przytupem.
Dean wpadł na pomysł, by sprawdzić, jak mocną głowę ma nefilim. Niestety, łowca przecenił trochę swoje umiejętności i skończył podobnie jak Gimli na konkursie picia po bitwie o Helmowy Jar.
Cóż, obu ich przeciwników łączyło jedno - nie byli ludźmi.
Tak więc Jack, niczym Legolas, odczuł tylko dziwne mrowienie w palcach.
Ale jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - łowca z pewnością nie wpadnie na podobny pomysł w przyszłości...

Reszta towarzystwa na szczęście tak nie poszalała, nie licząc grania w pokera na pieniądze.
Niestety w tej całej celebracji sylwestra wśród nich zabrakło Castiela.

Anioł dalej meldował się przez telefon, upierając się, że znajdzie króla Piekła.
Podczas jednej z takich rozmów doszło do spięcia między nim a starszym Winchesterem.
Od tego momentu minęły dwa tygodnie, telefony stały się rzadsze, aż w końcu ucichły.

Amanda miała dość już tej sytuacji, próbowała przywrócić ich do porządku. Udało się jej nawet skontaktować z czarnowłosym, ale niestety to tylko zrodziło w niej obawę, że coś jest nie tak. Miała wrażenie, że Cass, z którym prowadziła dialog, to nie ten sam Cass.

Dziewczynie nie dane było się w to zagłębiać, gdyż potwory nie dały o sobie zapomnieć. Łowcy mieli ręce pełne roboty, czy to z duchami, wilkołakami, czy innymi stworami.

Przy okazji Mary zabrała ją na obiecany babski wypad. Razem polowały na kitsune.

 – To było niebezpieczne... i głupie – zaczął Dean, gdy matka skończyła mu relacjonować cały wyjazd.
– Chyba nie powiesz mi, że nie jesteś z niej dumny? – zapytała blondynka, wnikliwie się mu przyglądając. Zauważyła, że jej syn ledwo powstrzymuje cisnący się na usta uśmiech.

– Dobra, jestem dumny jak cholera – rzekł w końcu, unosząc ręce. – Ale to nie zmienia mojego zdania na ten temat.

Po bibliotece rozniósł się szczery śmiech. Mieszkańcy bunkra, korzystając z chwilowego spokoju, postanowili uczcić urodziny pierworodnego syna Johna.

– Postąpiłbyś dokładnie tak samo – zauważył Sam.
– To prawda – poparła go Mary.
– Okej, macie mnie – przyznał w końcu szatyn, nakładając na talerz kolejną porcję specjału rodzicielki.

★★★

– Dean! – z korytarza rozległ się krzyk.
– Tutaj! – odpowiedział wołany, przewracając prasowaną koszulę na drugą stronę. Wziął łyk piwa i po krótkim namyśle skropił nim lekko materiał. Słysząc zbliżające się kroki, odstawił szybko butelkę na bok.

– Zbieraj się. Mamy sprawę w Sheridan County – rzekł Sam, wchodząc do pomieszczenia. – Czy to moja koszula?
– Yep, ogarnąłem całe pranie.

Łowca uśmiechnął się zadowolony z siebie. Brat zmierzył go tylko podejrzliwym wzrokiem. Ostrożnie odebrał swoją własność.

– Mama jedzie z nami? – zapytał Dean.
– Nie. Jack znalazł coś innego i z nim pojechała.
– Czyli Amanda jedzie z nami – stwierdził zielonooki i czym prędzej wyszedł z pomieszczenia.

Brunet powoli zbliżył nos do ubrania. Poczuł lekką woń alkoholu.

– Dean! – krzyknął i pognał za nim.

★★★

Stan Nebraska leżał blisko Kansas, więc droga na miejsce zajęła im niecałe 6 godzin.
Według szeryfa niepotrzebnie się fatygowali, gdyż uznał niedźwiedzia za sprawcę całego zamieszania, a zeznania ocalałego świadka, że zaatakował ich niewidzialny wilk, zwalił na traumatyczne przeżycie.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz