Rozdział 6

531 28 0
                                    

Od tamtego dnia minęło kilka dni.
Dean potrzebował odskoczni od tego wszystkiego. Nie chciał się zatracić we wspomnieniach.
Dodatkowo wolał nie konfrontować się z dziewczyną, o co w bunkrze nie było łatwo.
Czuł, że powinien zrobić coś w tę stronę, ale coś go powstrzymywało. Musiał odpocząć i poukładać w miarę myśli.

Dlatego, gdy natrafił w internecie na artykuł dotyczącą tajemniczego morderstwa, uznał, że to dobra okazja na wypad solo.
Po chwili był w drodze do Glenrock w stanie Wyoming.
Na miejscu okazało się, że za zbrodnię odpowiedzialny był duch. W miarę szybko się z nim uporał, lecz nie obyło się też bez kilku siniaków.
Po skończonej sprawie nie chciał wracać jeszcze do najbezpieczniejszego miejsca na ziemi.

Dlatego teraz siedział przy stole w motelowym pokoju i popijał whisky. Bursztynowy płyn dawał mu złudne ukojenie. Chcąc nie chcąc, nakręcał błędne koło- pił, aby zapomnieć, jednocześnie pogłębiał dziurę, przez którą napływały niechciane myśli.

Wspomnienia, kiedy poznał matkę dziewczyny, zalewały jego umysł. Spędzili razem chwile pełne polowań i namiętności. Kochał ją, a ona jego. Darzył ją mocniejszym uczuciem niż późniejsze partnerki... Aż pewnego dnia odeszła bez słowa. Zostawiła jedynie kartkę ze słowem 'przepraszam'...
I teraz się okazuje, że ma córkę.

Wisiorek, który kiedyś podarował Karen, należał teraz do Amandy. To on sprawił, że przeszłość, o której chciał zapomnieć, powróciła.

Oczywiście, że dziewczyna wydawała mu się znajoma i w chwili, kiedy złapał ją w Stanford, coś go tknęło. Jednak nie chciał tego do siebie dopuścić. Dopiero słowa Jack'a sprawiły, że w pełni to do niego dotarło.

Targały nim różne emocje, od strachu po gniew.
Ścisnął pustą szklankę i rzucił nią o ścianę. Wstał i podszedł do łóżka. Nie kwapił się myciem i przebraniem w piżamę. Jak stał, tak padł na materac.

★★★

Do bunkra przybył następnego dnia w nocy.
W środku było ciemno i cicho. Wszyscy spali. Specjalnie wybrał tą porę na powrót, gdyż chciał uniknąć pytań ze strony brata, na które nie miał najmniejszej ochoty.

Po cichu przeszedł przez główne pomieszczenie, oświetlając sobie drogę latarką.
Czuł się jak włamywacz. Robił to wiele razy, lecz teraz, o dziwo, towarzyszył mu większy dreszczyk emocji.

Gdy był na korytarzu wiodącym do jego pokoju, usłyszał jęk. Postanowił go zignorować, lecz powtórzył się po raz kolejny.
Pchany ciekawością, ruszył w stronę dźwięku. Dotarł do jednych z drzwi oznaczonych gwiazdą wodnika. Pod znakiem Ludzi Pisma widniał numer 28. Ostrożnie je otworzył i zajrzał do środka. W świetle latarki zobaczył, że pomieszczenie było zajęte przez dziewczynę.
Leżała ona na łóżku, męczona koszmarem.

Chciał się wycofać, ale nogi jak na złość odmówiły mu posłuszeństwa. Ciało nie słuchało się rozumu, a serca. Podszedł bliżej i usiadł na brzegu łóżka, zapalając lampkę na pobliskim biurku. Jej ciepłe światło pozwoliło zobaczyć twarz brunetki. Czoło pokrywały kropelki potu, a z ust wydobywały się co chwilę jęki. Dziewczyna poruszała niespokojnie głową, sprawiając, że ciemnobrązowe włosy rozlały się po poduszce.

Dean odgarnął z jej policzka pojedyncze pasma.
Jest bardzo podobna do Karen.- pomyślał.- Te same delikatne rysy twarzy, ten sam nos i malinowe usta...

Amanda obudziła się gwałtownie ze złego snu. Zaczęła szybko oddychać. Ledwo co wypuszczała z ust powietrze, już napełniała płuca kolejną jego dawką.
Starszy Winchester instynktownie zaczął ją gładzić po plecach. Ten czuły gest sprawił, że zaczęła się uspokajać.

Gdy doszła do siebie, spojrzała na łowcę. Ten zmieszał się i chciał się wycofać.

– Możemy w końcu porozmawiać? – zapytała cicho dziewczyna, gdy wstał z jej łóżka. Zamiast odpowiedzieć, skierował się do drzwi. – Możesz w końcu przestać mnie unikać!
– Nie unikam cię.
– A co teraz robisz? Wycofujesz się. Zawsze to robisz, gdy pojawia się problem?

Odwrócił się do niej przodem. W jego zielonych oczach można było dostrzec gniew. Brunetka tak jakby się zlękła, lecz po chwili hardo patrzyła na niego oczami tego samego koloru. Mierzyli się wzrokiem przez kilka minut.

– To ona mnie zostawiła – rzekł po chwili, rozumiejąc jej aluzję. Wpatrywał się tępo w podłogę. – Jedyne, co po sobie zostawiła, to kartkę ze słowem przepraszam i ziejącą pustkę.
– Dlaczego?
– Nie wiedziałem... – odważył się na nią spojrzeć. – ... aż do tej pory. Chciała ci dać normalne życie, z dala od tego wszystkiego. Od tego gówna, zwanego nadnaturalnym światem.
– I sama przez to zginęła – powiedziała smutno dziewczyna.

Mężczyzna usiadł naprzeciwko niej. Chciał jakoś ją pocieszyć. Domyślał się, że stąd ten koszmar.
Gdy miał chwycić ją za rękę, zawahał się. Ostatecznie zrobił to i pogładził kciukiem zewnętrzną część jej dłoni.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz