Rozdział 16

278 17 0
                                    

Od ujawnienia się nowego wroga minęło kilka dni. Przez ten czas antagonista nie wyściubił nosa ze swojej kryjówki, jakby dając im specjalnie czas na przyswojenie informacji.

Dean większość czasu spędzał w garażu, bardzo starannie dbając o swoją dziecinkę. Od czasu do czasu uczył najmłodszych mieszkańców bunkra, jak postępować z Impalą.
Amanda zaś przesiadywała w bibliotece, zatopiona w książkach. W akompaniamencie soundtracku ulubionego filmu, grającego w słuchawkach, szukała jakichkolwiek informacji na temat Asmodeusza.

Et Eärello Endorenna utúlien. Sinome maruvan ar Hildinyar tenn' Ambar- metta* – po pomieszczeniu rozległ się cichy śpiew.
– Rzucasz jakieś zaklęcie? – zapytał mężczyzna.

Amanda otworzyła przymknięte oczy. Ojciec usiadł naprzeciw niej. Czoło miał ubrudzone czarną mazią. 

– Nie. – Dziewczyna uśmiechnęła się, pauzując muzykę. Wyciągnęła z uszu słuchawki i oparła się o oparcie krzesła. – Po prostu uwielbiam ten moment, jak Viggo śpiewa.
– Kto?
– Grał Aragorna.
– Aaa... No tak. – Dean dostał olśnienia. – Twoje zafascynowanie Władcą Pierścieni nigdy się nie skończy – dodał z uśmiechem.
– Nom – zawtórowała mu, skubiąc róg kartki.
– Znalazłaś coś? – zapytał, wskazując na notatki, które zrobiła.

– Tylko tyle, że jest jednym z książąt Piekła – zaczęła przedstawiać zdobyte informacje. – Najprawdopodobniej najsłabszy ze wszystkich pierwszych dzieł Lucyfera. Tak jak Azazel, Ramiel i Dagon, był generałem demonicznej armii. Demony pozwoliły wszystkim wierzyć, że umarli.
– Azazel załatwiony, Dagon tak samo. Czemu muszą pojawiać się kolejni? Gdybyśmy mieli Colta.
– Colta?
– Rewolwer stworzony przez Samuela Colta. Może zabić prawie wszystkie nadprzyrodzone istoty. Niestety po nieudanej próbie zabicia Lucyfera, zniknął.

★★★

Następnego dnia nie wybiła jeszcze ósma rano, a starszy Winchester był już na nogach. Było to do niego niepodobne, zwłaszcza w dniu, w którym nic nie zapowiadało się na sprawę z potworami.

– Wiesz, że dalej umieszczają żarty z tyłu. – Dean wszedł do kuchni, trzymając w ręku pusty karton po płatkach śniadaniowych. – Posłuchaj tego. 'Co  jest okrągłe i zepsute?' – zrobił dramatyczną pauzę. – 'Błędne koło'. Bo jest...

– Tak – odpowiedział szybko Sam, unosząc wzrok znad ekranu laptopa. Spojrzał na brata. Szatyn był ubrany w piżamę z nadrukiem kreskówkowych kanapek oraz szlafrok. – Czekaj, czy ty zjadłeś całe pudełko?
– Tak, bo jestem mistrzem – to mówiąc, sięgnął po kolejne.

 – Czekaj, czy ty zjadłeś całe pudełko?– Tak, bo jestem mistrzem – to mówiąc, sięgnął po kolejne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Czekaj chwilę... – Brunet wyprostował się na krześle. – Ja szukałem śladów Asmodeusza, a ty byłeś w swoim pokoju i jadłeś płatki?
– I oglądałem maraton Scooby-Doo – przyznał Dean z uśmiechem. Widząc wzrok towarzysza, dodał. – Wiem, że powinien szukać sposobu, czegokolwiek, ale... Im dłużej o tym myślę, nie mogę znieść myśli, że...
– Rozumiem – rzekł Sam. Wiedział, że przyznanie się do uczuć czy nękających go obaw, było dla starszego łowcy trudne. Zwłaszcza, że sprawa dotyczyła bliskiej mu osoby. Wiedział, że brat potrzebuje jakiejś odskoczni, a najlepiej jakiegoś światełka w tym cholernym mroku nadchodzącego niebezpieczeństwa, żeby mógł się go chwycić, odzyskując tym choć trochę siły i nadziei.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz