Rozdział 2

668 31 0
                                    

2 dni później

   – Czy David zachowywał się dziwnie albo miał jakichś wrogów? – Wysoki mężczyzna w garniturze zadał kolejne pytanie, zapisując coś w niewielkim notesie. Odgarnął z czoła przydługie, brązowe włosy.
– Nie... Chociaż, ostatnio był inny – odpowiedział profesor, poprawiając na nosie okulary. – Już tak chętnie nie udzielał się na zajęciach. Zaczął wręcz wszystko olewać. Stał się inny... agresywny, arogancki.
– Czy oprócz tego incydentu działo się coś dziwnego?
– Nie... Chociaż David wraz z trójką innych studentów uwziął się na jedną dziewczynę. To raczej zwykłe przekomarzanie wśród młodzieży, coś normalnego.
– Nie powiedziałbym...

W tym momencie zaskrzypiały drzwi, oznajmiając czyjeś wejście do sali.

– O, przepraszam. To ja przyjdę później – odezwała się dziewczyna, widząc, że wykładowca jest zajęty.
– Amando, proszę pozwól – rzekł zachęcająco, po czym zwrócił się nieco zmieszany do towarzysza. – To ona. Pewnie chce pan ją przesłuchać. Zostawię was samych, jeżeli to już wszystko.

Agent kiwnął głową, przyznając mu rację. Poczekał, aż zostaną sami.
Przez ten czas przyjrzał się dziewczynie. Jej ciemnobrązowe włosy sięgały do ramion, a zielone oczy patrzyły na niego z wyczekiwaniem.
Miał nieodparte wrażenie, że skądś ją znał. Był pewien, że nie spotkał jej wcześniej, ale coś w niej nie dawało mu spokoju.
Może jest łudząco podobna do kogoś, kogo już spotkałem? - pomyślał.

– O co chodzi? – zapytała, wyrywając go z zamyślenia.
– Ach tak... – odchrząknął i przeszedł do zadawania pytań. – Agent Frehley, FBI. To prawda, że David Martens...
– Tak – przerwała mu. – Słyszałam, co się stało. I owszem dokuczał mi i tak dalej, ale to nie powód, żeby podejrzewać mnie o jego śmierć. Jeżeli znaleźliście moje DNA na jego ciele, to ja mu tylko przyłożyłam. – Widząc, że przytaknął tylko na jej słowa, dodała – Mogę już iść? Za chwilę mam kolejne zajęcia.
– Jeszcze jedno pytanie. Widziałaś coś dziwnego, na przykład czarny dym albo czułaś zapach siarki?
– Nie – odpowiedziała zbyt szybko. Chcąc ukryć swoje kłamstwo, kontynuowała. – Dlaczego pyta pan o takie rzeczy?
– To rutynowe pytania – odpowiedział krótko.
– Mogę już iść?
– Tak, dziękuję.

★★★

Kolejne przesłuchania nic nie wniosły do śledztwa. To, co dowiedział się później, wiedział już wcześniej.
Wyszedł z sali wykładowej i skierował się do wyjścia.

Odkąd spojrzał w te oczy, jego myśli krążyły wokół nich.
Czemu wydaje się taka znajoma? - zastanawiał się.

Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął telefon. Właśnie miał wybrać dobrze znany numer, gdy zawołał go policjant prowadzący śledztwo:

– Agencie Frehley, musi pan to zobaczyć.

Brunet kiwnął głową i podążył za stróżem prawa. Po chwili znaleźli się w kanciapie ochrony, uciszając tym samym rozmowę znajdujących się tam ludzi.

Człowiek z FBI skierował wzrok na jeden z ekranów, który mu wskazano. Puszczono nagranie. Nie było ono najlepszej jakości, lecz bez problemu rozpoznał dwie postacie.

W momencie, gdy rozwijała się szarpanina, obraz był co jakiś czas zakłócany, mimo iż działał wcześniej bez zarzutu. W kolejnych klatkach filmu zobaczył uciekającą dziewczynę i trzymającego się za twarz denata. Przez moment nic się nie działo.
Nagle w zasięgu kamery pojawiła się kolejna postać. Oboje zaczęli się kłócić.
W kolejnej sekundzie chłopak został przyparty do muru, a następnie w jego rozwartych ustach i oczach pojawiły się tak jakby błyskawice. Jego ciało padło martwe na ziemię, a tajemnicza postać odeszła, trzymając w dłoni znajomy dla agenta Frehley'a przedmiot.

Witajcie w drugim rozdziale!😄
Tajemniczy agent Frehley wkroczył do akcji.
⭐  📝
Do zobaczenia! 😉

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz