Rozdział 1

798 39 3
                                    

Czerwiec 2018- Stanford, Kalifornia

   Czerwcowe popołudnie nie zaszczyciło mieszkańców miasta letnim słońcem. Wręcz przeciwnie, na niebie królowały szare chmury.

Na korytarze uniwersytetu Stanford wylazły tłumy studentów.
Właśnie skończyły się poniedziałkowe zajęcia. Inni beztrosko rozmawiali, inni śpieszyli się do domów.
Wśród nich była brunetka, przyszła kryminolożka.
Zręcznie omijała przeszkody w postaci ludzi. Gdy była już prawie u celu, wpadła na kogoś. Trzymane przez nią książki wylądowały z hukiem na podłodze.

– No proszę, kogo my tu mamy? – rzekła osoba winna całemu zdarzeniu, zwracając się do swoich towarzyszy.
Wokół rozległ się szyderczy śmiech i głupie przezwiska. Zielonooka przymknęła oczy,  powstrzymując się od wypowiedzenia cisnących się na usta słów. Nie miała najmniejszej ochoty na kolejną styczność ze szkolną elitą. Nie zwracając uwagi na wrednego osobnika płci żeńskiej, zaczęła zbierać z podłogi swoje rzeczy.

– Odpuść Barbie – powiedziała, gdy blondynka wyrwała jej z rąk zeszyt. Chcąc skrócić to spotkanie, odebrała swoją własność i wyminęła dziewczynę. Nie mogła jednak powstrzymać się od niby niechcący, szturchnięcia jej ramieniem.
Nie uszła jednak daleko, bo ktoś ją złapał i przyszpilił do ściany.

– Uważaj sobie – powiedział wysoki szatyn.
– No i jest też Ken. – Brunetka mruknęła pod nosem. Chłopak usłyszał jej słowa i mocniej złapał ją za ramiona. – Puszczaj.
– Bo co? Co mi niby zrobi taka mała...

Dziewczyna wykorzystała zlekceważenie jej przez chłopaka i  odepchnęła go od siebie z całych sił, na koniec częstując go prawym sierpowym prosto w twarz.
Efektem tego był krwawiący nos i przegryziona warga.

Amanda szybko wybiegła z budynku i podążyła w stronę stojaka na rowery.
Gdy odpinała swój jednoślad, poczuła mrowienie na karku.
Był to znak, że ktoś ją obserwuje. Ostrożnie rozejrzała się wokoło. Na dziedzińcu było kilka osób, ale były one pogrążone w rozmowie.
Nikt nie interesował się jej postacią.
Ta niewiadoma zrodziła w niej ziarno niepokoju.

★★★

Następnego dnia była rozkojarzona. Nie mogła się na niczym skupić. Jej myśli ciągle powracały do koszmaru z dzieciństwa. Z wielkim utęsknieniem czekała na koniec zajęć.
Gdy nadeszła upragniona chwila, wybiła 18:00 i słońce już zaczęło swą wędrówkę ku zachodowi.
Ledwo wyszła z gmachu, ktoś przyparł ją do ceglanej ściany budynku.

– Kurwa, co ty masz z tym przygważdżaniem mnie do muru! – krzyknęła w twarz znajomemu chłopakowi. Szarpała się, próbując uwolnić nadgarstki z mocnego uścisku szatyna. – Puszczaj mnie do cholery!
– Och Amanda, resztki twojej mamy pewnie przekręcają się w grobie, gdy słyszą twoje słownictwo... O ile ogary cokolwiek z niej zostawiły.

Ostatnie zdanie wyszeptał jej do ucha. Zamarła. Jej oddech stał się szybszy.  Nie może zobaczyć, że się boisz - próbowała przywołać się do porządku.

– Kim jesteś? – zapytała po chwili. Oczy chłopaka zrobiły się całe czarne. – Exorcizamus te, omnis immundus spiritus, omnis satanica protestas, omnis...

Egzorcyzm zadziałał na demona, lecz nie na długo. Osiągnęła cel, ciało szatyna ani mur za plecami nie ograniczały jej ruchów.
Powoli sięgnęła do torby przewieszonej przez ramię. Czarnooki jednak odczytał jej zamiary i gestem ręki posłał ją na ziemię. Amanda jęknęła z bólu i powoli próbowała stanąć na nogi. Obywatel piekła zbliżył się do niej ze zwycięskim uśmieszkiem. Nie dostrzegł jednak, że w jej dłoni znalazła się niewielka buteleczka.
Brunetka wylała jej zawartość wprost na jego twarz. Chłopak zaczął krzyczeć z bólu, a z mokrej skóry uleciał dym. W powietrzu uniósł się zapach siarki. Amandzie nie pozostało nic innego jak szybka ewakuacja.

Witam!😃
No i mamy pierwszy rozdział.
Jak wrażenia?

Demony grają na razie pierwsze skrzypce. Co będzie dalej, zobaczymy.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz