Dzień później – Lebanon, Kansas Bunkier
Obudziła się zlana potem. Oddychała szybko. Drżącą ręką zgarnęła mokre od potu włosy z twarzy. Zamknęła oczy, próbując powstrzymać napływające łzy. Wzięła głęboki oddech. Strach, spowodowany koszmarem, powoli opuszczał jej ciało.
Rozejrzała się wokoło. Znajdowała się w jakimś pokoju. Wystrój był raczej surowy- ceglane ściany oraz podstawowe meble wykonane z ciemnobrązowego drewna.
Amanda wstała szybko z łóżka. Zrobiła to zbyt gwałtownie, czego efektem były zawroty głowy. Przytrzymała się biurka, a gdy obraz już nie wirował, skierowała się powoli do drzwi.
Na szczęście były otwarte. Wyszła więc na korytarz. Tu jednak powstał problem. Nie wiedziała, w którą stronę iść.Nagle rozległ się trzask drzwi, a następnie dźwięki przytłumionej rozmowy. Próbowała usłyszeć, czego dotyczył prowadzony dialog, ale znajdowała się za daleko, by wyłapać całe zdania. Jednak rozpoznała jeden z męskich głosów i postanowiła powoli podążyć w ich stronę.
– ... nie jest bezpieczna. Nie wiem, czego od niej chcą te demony, ale nie może tu zostać.
– Dean, to jedyna dobra opcja. Gdyby Bobby żył, może by się nią zajął... – Dziewczyna przystanęła, gdy usłyszała znajome imię. Przylgnęła plecami do ściany, postanawiając nie zdradzać swojej obecności.
– Ale nie żyje!
– Wiem... Ale obiecałem Missouri, że...
– Nie obchodzi mnie to!
– Przestańcie się kłócić!- trzecia osoba wtrąciła się do tej wymiany zdań. – Możesz wejść.Zdemaskowana brunetka nie miała innego wyjścia niż się ujawnić. Mogła udawać, że jej tu nie ma, ale to było głupie i bez sensu.
Ale jak? – zadała sobie jedynie to pytanie.Weszła powoli do pomieszczenia, którym okazała się kuchnia.
W środku znajdował się już dobrze znany jej łowca.
Oprócz niego był także mężczyzna, przed którym uciekała, oraz młody chłopak, mniej więcej w jej wieku. Wśród towarzystwa nieznanych jej osób poczuła się nieswojo, tym bardziej że przyłapano ją na podsłuchiwaniu.– Jestem Jack – przedstawił się chłopak, widząc jej zdezorientowanie. Wyciągnął rękę w geście przywitania.
– Amanda – przedstawiła się i niepewnie ujęła jego dłoń.
Teraz mu się przyjrzała. Miał ciemne blond włosy zaczesane na bok, niebieskie oczy i goszczący na twarzy uśmiech. Wyglądał na przyjaznego, jednocześnie było w nim coś... tajemniczego.– Dean, nie wiedziałem, że masz córkę. – Szatyn zwrócił się do mężczyzny. Dziewczyna spojrzała kompletnie zaskoczona na chłopaka, następnie na wspomnianą wcześniej osobę.
Ten poruszył się niespokojnie i przełknął nerwowo ślinę. Gdy jego zielone oczy napotkały jej, odwrócił wzrok.
Po chwili wyszedł z pomieszczenia, nie mogąc znieść spojrzeń towarzyszy.Amanda dalej stała na środku kuchni. W głowie miała istną burzę. Pytania zalewały jej umysł – Jak? Czy to prawda? Dlaczego...
W dodatku, przez moment, kiedy ich spojrzenia się spotkały, zobaczyła w nich strach, ale też gniew? Nie wiedziała.– Amanda? – Zamrugała, wyrywając się z zamyślenia. Spojrzała na łowcę. – Wiem, że to może jest... Jest za dużo i w ogóle, ale...
– J-jak... Jak to możliwe? Skąd... – Nie potrafiła zebrać tego w całość. Może i mieli taki sam kolor oczu, ale to mógł być przypadek.
– Jack to nefilim – powiedział Sam.
– Pół anioł, pół człowiek – wyjaśnił chłopak, widząc jej niezrozumienie malujące się na twarzy. – Wyczuwam takie rzeczy jak więzy krwi.
– Poza tym Missouri powiedziała mi prawdę i... kazała się tobą zająć. – dodał młodszy Winchester.
– Co z nią? – zapytała nagle. Jak mogłam zapomnieć o ciotce! – skarciła się.
– Przykro mi.Nogi stały się jej jak z waty i gdyby nie szybka reakcja chłopaka, wylądowałaby na podłodze. Jack pomógł jej usiąść na pobliskim krześle. Chyba coś do niej mówił, ale nie słyszała.
Po policzkach spływały jej łzy.
CZYTASZ
Córka łowcy ✔️
FanfictionAmanda Wilson od urodzenia była chroniona przed częścią świata, którą mało kto zna. Lecz pewnego dnia los upomni się o swoje. W jej życiu pojawi się mężczyzna, którego się nie spodziewała. Czy uda mu się ocalić dziewczynę przed rzeczami nie z tego ś...