Rozdział 3

658 31 2
                                    

– Ktoś załatwił demona za nas. Sądząc po ranach, został potraktowany...
– Anielskim ostrzem. – Agent Frehley wtrącił się w zdanie rozmówcy.
– Skąd?
– Widziałem nagranie z kamery. Ktokolwiek nas wyręczył, nie krył się z tym za bardzo.
– Dowiedziałeś się coś jeszcze?
– Tylko to, co ci już powiedziałem – skłamał gładko. Nie chciał nic mówić, dopóki sam nie będzie pewny.
– Ok, to spotkamy się w motelu. Następnym razem, to ty jedziesz do kostnicy.

Gdy zakończył rozmowę, wysiadł z auta i skierował się do budynku naprzeciwko.
Domek był niewielki, biały z małym ogródkiem.

W momencie, gdy miał zapukać, zawahał się. Przełknął nerwowo ślinę i zastukał w drzwi. Po dłuższej chwili usłyszał kroki i szczęk zamka.

– To pan – odezwała się znana mu już dziewczyna.
– Przepraszam, że nachodzę, ale nie powiedziałaś mi wszystkiego.
– Powiedziałam prawdę. Przywaliłam mu i tyle.
– Sądzę jednak...
– Amanda, kto to? – Zza pleców brunetki wyłoniła się ciemnoskóra kobieta.
Włosy miała schowane pod kolorową chustą, jednak kilka pasm opuściło upięcie. Lekkie zmarszczki na jej twarzy dodawały jej uroku.

– No proszę, Sam Winchester – uśmiechnęła się pogodnie. – Dawno się nie widzieliśmy. Gdzie masz brata?
– Prawda, Missouri – przyznał brunet. – Pracujemy nad sprawą.
– Wiedziałam... – powiedziała pod nosem dziewczyna.
– Amanda, wpuśćmy gościa do środka.

Dziewiętnastolatka otworzyła szerzej drzwi i skierowała się w głąb korytarza. Starsza kobieta wraz z fałszywym federalnym poszli w jej ślady, w międzyczasie rozmawiając. Brunetka chciała udać się do swojego pokoju, zostawiając ich samych, ale opiekunka pokrzyżował jej plany.

– Amanda, chodź. Opowiesz nam, co się naprawdę stało.

★★★

– Skąd to wszystko wiedziałaś? Przecież wiesz, że...
–  Ciociu... – Amanda szybko przerwała wywód kobiety, nim ten przerodziłby się w długie kazanie. Missouri Moseley, mimo iż sprawiała wrażenie ciepłej osoby, była obdarzona ciętym językiem.

– Wiem, że nie powinnam tego robić, ale mam dość tych wszystkich tajemnic – przyznała. – Myślisz, że nie wiem, czym się zajmujesz? Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać i zagłębiać się w te tematy, ale ciekawość wygrała. Tym bardziej że kiedyś sama widziałam to na własne oczy! Czemu nie mogę poznać prawdy?

Wybiegła z salonu. Napływające łzy powoli utrudniały jej widoczność, jednak nie stanowiły wielkiego problemu. Znała na pamięć drogę do swojego pokoju.
Zatrzasnęła za sobą drzwi i oparła się o nie.

Wiedziała, że źle zrobiła, ale zasługiwała przecież na prawdę.
Choć od tego zdarzenia minęło niecałe dziesięć lat, wciąż bolało tak samo. Czuła, że nie zazna ukojenia, dopóki nie dowie się wszystkiego.

Wzięła głęboki oddech na uspokojenie. Przeczesała ręką włosy i otarła spływające po policzkach łzy. Promienie zachodzącego słońca wpadały do pomieszczenia, rozpraszając powoli powstający mrok. Podmuch ostudzonego powietrza po upalnym dniu otulił jej ciało. Wiatr w jakiś sposób niósł ukojenie dla rozgrzanego emocjami organizmu.
Wiatr...

Nagle oprzytomniała. Jej wzrok skierował się na okno. Było otwarte, a białe zasłonki falowały delikatnie. 
Przecież je zamykałam- pomyślała.
W myślach powróciła do tego momentu.
Siedziała na parapecie, gdy rozległo się pukanie do drzwi wejściowych. Nie słysząc reakcji ciotki, zgramoliła się z miejsca i zamknęła okno, by kot sąsiada nie wparował jej do pokoju. Lubiła zwierzęta, ale za tym pupilem nie przepadała... Tymczasem było ono otwarte na oścież. Z frustracją podeszła do niego i zamknęła je.

Po karku przeszedł ją dreszcz. Odwróciła się gwałtownie.
Przed nią stała postać skryta w mroku.

– Kim jesteś? – zapytała hardo.
Jak mogłam wcześniej nie zauważyć, że ktoś tu jest?
Tajemniczy człowiek postąpił kilka kroków do przodu.

– Czego chcesz Barbie? – zapytała, rozpoznając intruza.
– Ja nic, ale ktoś bardzo chce cię poznać – odpowiedziała blondynka. – Miało to inaczej wyglądać, ale David się pospieszył. Dostał za swoje, ale musieliśmy zmienić nieco plan. Więc teraz grzecznie ze mną pójdziesz.
– Nigdzie nie idę. Wynoś się!
– Och, Amanda, Amanda. – Dziewczyna roześmiała się, ukazując czarne oczy. Brunetka dopadła do szuflady biurka i ją otworzyła. – Tego szukasz? Cóż, ksiądz, który ją świecił, od tygodnia jest naszym gościem.

Nie mając nic do obrony, chciała wybiec z pokoju, lecz została rzucona o pobliskie meble.
Wtem drzwi zostały gwałtownie otwarte i do środka wparował łowca, rzucając się na demona. Za nim zjawiła się Missouri i pomogła pozbierać się podopiecznej.
Gdy były na korytarzu, drogę zastąpił im kolejny obywatel piekła. Tym razem był to młody chłopak.
Kobieta wypowiedziała zaklęcie, które na chwilę unieruchomiło napastnika.

– Uciekaj! – krzyknęła, wpychając jej w ręce butelkę z przezroczystym płynem. Następnie pchnęła dziewczynę do wyjścia. – Bez dyskusji! Zajmiemy się nimi, a ty uciekaj i nie oglądaj się za siebie! Już!

Witam 😁
No i mamy Sam'a, Missouri i znowu demony. Trochę ich tu będzie...🤫
Jak wrażenia? Jakieś pomysły, uwagi?😅
Do następnego 😉.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz