★★

110 8 0
                                    

1997 r.

Skrzywiła się, gdy dotknęła rozcięcia na czole. Na opuszkach palców pozostała krew. Opłukała ręce. Z nadgarstka zdjęła gumkę i związała niedbale brązowe włosy.

Jednostajny szum wody wciąż lejącej się z kranu sprawił, że krążąca jeszcze w żyłach adrenalina, powoli opuszczała jej ciało. Wracała także świadomość. Do głowy napływały wspomnienia ostatnich wydarzeń. Wspólne polowanie, białooki mężczyzna, krzyk i ból, ojciec każący jej uciekać.

Obraz zrobił się niewyraźny, do oczu napłynęły łzy. Spojrzała w lustro. Niebieskie tęczówki przygasły. Poczuła narastający w niej gniew. Jedyna bliska jej osoba znajdowała się w niebezpieczeństwie. Nie wiadomo, czy jeszcze żyła. Chciała pomóc, ale wiedziała, że sama nic nie zdziała. Dała upust kotłującym się w niej emocjom, uderzając pięścią w lustro. Elementy jednolitej tafli spadły z hukiem do umywalki, częściowo zdobiąc również podłogę.

Rozległo się pukanie. Brunetka przeklęła pod nosem, szybko się ogarniając.
Idąc do drzwi, zgarnęła ze stołu berettę i małą buteleczkę. Odbezpieczyła pistolet. Powoli otworzyła drzwi, trzymając broń tak, by była niewidoczna dla przybysza.

– Karen... – rzekł mężczyzna.

Niebieskooka chlusnęła mu zawartością naczynia w twarz. Zaraz po tym skierowała lufę pistoletu w jego stronę. Za facetem pojawiła się dwójka chłopaków, gotowych go bronić, lecz ten ich powstrzymał.

– Spóźniłeś się – powiedziała, wciąż do niego mierząc.
– Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie. Przybywa wtedy, kiedy ma na to ochotę – odpowiedział pewnie, ściągając z głowy niebieską czapkę z daszkiem.

Dziewczyna opuściła broń, słysząc poprawny odzew. Pozwoliła, by do niej podszedł. Dwójka nastolatków została w korytarzu.

– Bobby – wyszeptała, gdy znajomy ojca zamknął ją w swoich ramionach. 

Wtuliła się w niego, pozwalając wypłynąć łzom z oczu. Mężczyzna w uspokajającym geście gładził ją po włosach.
Czując na sobie czyjś wzrok, uniosła głowę. Odsunęła się od Singera, wycierając mokre policzki. Wzięła głęboki wdech, tłumiąc kotujące się w niej emocje.

– To synowie John'a Winchestera. – Łowca wskazał na nich głową. – Sam i Dean.
– Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? – zapytał starszy z nich.
– To tobie uratowałam tyłek przed zmiennokształtnym? – Karen wskazała na niego, na co ten przewrócił oczami.
– Tak, to on – potwierdził drugi, zbierając od brata pacnięcie w tył głowy. – Władca Pierścieni?– zadał pytanie, gdy wpuściła ich do środka.
– Tak. – Niebieskooka uśmiechnęła się minimalnie. – Mieliśmy problem z hasłem w razie W. Niby mówisz z pretensją w głosie, a odezwa jest najmniej oczywista.

Mówiąc to, zebrała potrzebne rzeczy na stole. Wszyscy usadowili się wokół niego.

– Znalazłam wzmiankę o dziwnych zdarzeniach w okolicy – zaczęła, wskazując na dany artykuł w gazecie. – Zakłócenia w dostawie prądu, bydło, dziwne zachowania ludzi...
– Demon – stwierdził Dean.
– Też tak myśleliśmy. Ale to nie był czarnooki dupek. Był znacznie silniejszy... I miał białe oczy.

★★★

– Macie coś? – zapytał starszy Winchester, z hukiem zamykając grubą książkę. 

Bobby posłał w jego stronę gniewne spojrzenie. Oczy wszystkich skupiły się na leżącej na łóżku dziewczynie. Szatyn wypuścił z ulgą powietrze, widząc, że nagły hałas jej nie obudził.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz