Rozdział 10

408 21 2
                                    

Dean przez całą drogę nie zdejmował nogi z gazu. Impala gnała przez miasto, aż zatrzymała się pod motelem.
Bracia szybko wysiedli z samochodu i pognali do wynajmowanego pokoju.

Drzwi były uchylone, co nie było dobrym znakiem. Dobyli broni i weszli do środka.
Wewnątrz nie zastali nikogo, jedynie porozrzucane rzeczy.

Sam w tym bałaganie znalazł swojego laptopa i szybko go włączył. Po załadowaniu odpowiedniej strony wpisał ciąg cyfr.
Brat go popędzał, modląc się, by dziewczyna miała przy sobie telefon.

– Jest – odezwał się brunet i zmarszczył brwi. – Przecież dopiero stamtąd wróciliśmy.

★★★

Amanda obudziła się z tępym bólem głowy. Chciała się ruszyć, ale coś ograniczało jej ruchy.
Była przywiązana do krzesła.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Ściany, z których odpadał tynk, łańcuchy i folia wisząca z sufitu, do tego zapach stęchlizny nie zachęcały do dłuższego przebywania w tym miejscu. Zaczęła się szarpać, próbując choć trochę poluzować więzy na nadgarstkach i kostkach.

– Nie uciekniesz – usłyszała za sobą, na co się wzdrygnęła.
Kojarzyła ten głos. Po chwili rozległ się stukot obcasów, a przed nią stanęła znajoma kobieta.
Pani koroner podeszła do niej bliżej, zaciągając się powietrzem.

– Wiesz, co czuję? – zapytała.
– Zapach śmierci? – odpowiedziała dziewczyna, krzywiąc się przy tym.
– Strach.
– Nie wiedziałam, że dżiny go wyczuwają.
– No proszę, skoro wiesz o dżinach, to jesteście łowcami, a nie żadnym FBI... Bo widzisz, mój gatunek woli bardziej gorzki smak krwi niż przeciętny dżin... Wolimy smak strachu – to mówiąc, złapała brunetkę za przedramię, sprawiając tym jej ból. Oczy kobiety zalśniły na niebiesko.

– W kostnicy czułam strach was wszystkich, ale twój był wyjątkowy... Jest w tobie coś innego, więc postanowiłam cię tropić. Akurat wystarczy dla dwojga.
– Dwojga? – ostatnie słowo opuściło usta dziewczyny.

★★★

Winchesterowie znowu przeszukiwali budynek, tym razem w poszukiwaniu Amandy. Znowu się rozdzielili, na razie na nic nie trafiając.

Nagle ktoś zaatakował Sama od tyłu. Wraz z napastnikiem wylądował na podłodze, wypuszczając z dłoni sztylet. Przeciwnik złapał go za włosy i zaczął walić jego głową o podłoże.
Przed oczami mężczyzny pojawiły się mroczki. Po chwili usłyszał wrzask, a martwe ciało opadło mu na plecy. Zwalił z siebie trupa i wstał przy pomocy brata.

– Nie dziękuj – rzekł Dean, wyjmując z ciała potwora swoje ostrze. Wytarł je z krwi i pewnie ścisnął w dłoni. – I zrób coś z tymi włosami.
– Znalazłeś ją? – zapytał, ignorując jego komentarz.

W odpowiedzi otrzymał przeczenie głową. Razem ruszyli na dalsze przeczesywanie magazynu.

– Amanda! – szatyn podbiegł do nieprzytomnej dziewczyny, gdy tylko przekroczyli próg następnej sali.
Zaczął rozwiązywać więzy, a Sam wyciągnął z kieszeni fiolkę i wstrzyknął jej zawartość brunetce.

– Co jest grane? – zapytał Dean, gdy niebieski płyn nie przyniósł oczekiwanych rezultatów.
– Nie wiem. Może na tego dżina potrzebuje innego antidotum?
– Jest rozpalona – rzekł łowca, gdy dotknął jej twarzy. – Nie może zamienić się w galaretę!
– Ok, ok... Yyyy... Trucizna wywołuje w mózgu pętlę sprzężenia zwrotnego, a jej krew się gotuje. Może antidotum nie przerwało tej pętli, może znajdziemy sposób, żeby zrobić to od środka. Dżin zabiera cię tam, gdzie jest ci dobrze, gdzie jest jak we śnie...
– Afrykański korzeń snu! – wykrzyczeli razem.

Córka łowcy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz