Nie musiałem długo czekać na to, aby znów znaleźć się w pracy wraz z Sebastianem. Odwiedziłem restaurację zaledwie dwa dni po mojej pierwszej wizycie, jednak tym razem, zamiast siedzieć w pokoju, zostałem zwerbowany do pracy na kuchni. Jako że zgodnie ze słowami Sebastiana nie miałem praktycznie żadnych umiejętności czy to kulinarnych, czy niezbędnych w rozmowie z klientem, miałem stanąć na zmywaku. Nie szło mi najlepiej, dość mozolnie wykonywałem swoją pracę i zastanawiałem się, za jakie grzechy, nie stawiając się jednak wydanym odgórnie rozkazom. Dzięki temu mogłem przynajmniej poobserwować, jak wygląda praca w restauracji, dosłownie ''od kuchni''.
Jak się okazało, pracę w tym miejscu znalazł cały zastęp shinigami. William wszystkiemu przewodniczył, a Ron był jego prawą ręką. Reszta kucharzy była mi nieznana, natomiast za kelnerów robił Sebastian i Grell. Czasem przyłapywałem Sebastiana na tym, że gdy oddawał zamówienia na kuchnię, zerkał na mnie, jakby chcąc sprawdzić, jak sobie radzę.
- Ciel, masz chwilę przerwy. - poinformował mnie Ron, dzięki czemu po trzech godzinach pracy mogłem w końcu odsapnąć.
Korzystając z okazji, opuściłem gorącą kuchnię pełną zapachów i rozmów, udając się na główną salę. Tam przysiadłem w rogu i nie rzucając się w oczy, pozwoliłem sobie na dokładne obejrzenie miejsca pracy Sebastiana. Widać było, że restauracja nie jest taka pierwsza lepsza. Kryształowe żyrandole, porządne krzesła i stoły oraz czerwony dywan, jakim usłana była posadzka, sprawiały wrażenie miejsca wystawnego i uroczystego. Nawet goście ubrani byli w odświętne stroje, gdy przy wesołej, aczkolwiek dość cichej rozmowie spożywali posiłek.
W międzyczasie zdjąłem bluzę przemoczoną od wody, którą niefortunnie wylewałem na siebie podczas zmywania naczyń, i zostałem w samej koszulce na krótki rękaw. Przez to czułem na skórze przyjemne promienie słońca wpadające przez jedno z dużych okien. Blask skupiony w jednym punkcie dał mi ciepło i przypomniał o Londynie z czasów, jakie zajmowały większość mojej pamięci.
Końcówka lata umożliwiała przyjemne spacery, podczas których zażywałem słońca, którego łaknęła moja blada skóra. Urządzałem też wtedy polowania i częściej niż trzeba było chodziłem do sklepów Fantomu, chcąc ujrzeć skąpane w blasku siedziby mojego imperium, tak jak teraz naświetlona była ta sala.
Z rozmyślań o dawnych czasach wyrwał mnie Sebastian. Widok mężczyzny chodzącego od stolika do stolika wydał mi się na tyle ciekawy, że chwilowo skupiłem na nim wzrok. Z uśmiechem przyjmował kolejne zamówienia i mimo nawału pracy nie pokazywał po sobie zmęczenia. To chyba była moc obecnego Sebastiana. Choć padał z nóg, jego zachowanie się nie zmieniało.
Potem mój wzrok powędrował na Madame Red. Kobieta stała w rogu sali, wraz z inną skrzypaczką wygrywając przyjemne dla ucha melodie. Gościła klientów muzyką kojącą zmysły i rozleniwiającą do granic. Cichy szmer skrzypiec rozchodził się po okazałym pomieszczeniu, odbijał od wystawnych ścian i wracał do słuchacza, pozwalając mu zatopić się melodii.
Zapewne moje myśli wróciłyby do XIX-wieku, gdy to w równie wystawnych salach słuchałem gry i śpiewu, jednak ktoś w porę mi przerwał. Jak się okazało, musiałem wrócić na kuchnię.
***
- Brawo, Ciel. Twoje pierwsze w życiu zarobione pieniądze, prawda? - zagadnął Sebastian, gdy wracaliśmy do domu, a raczej jechaliśmy w jeszcze jedno tajemnicze miejsce.
Za stanie na zmywaku dostałem jakieś symboliczne wynagrodzenie, które, jak celnie stwierdził Sebastian, było moimi pierwszymi zarobionymi pieniędzmi. Fakt, wcześniej zarabiałem sporo na Funtomie, jednak nie był to do końca taki zarobek jak wszystkie. Sprawowałem opiekę nad firmą. Wypełniałem papiery i odwiedzałem sklepy, pilnując porządku. Nieraz było to męczące zajęcie, jednak nie tak, jak dzisiejsza praca. Tym razem czułem, że naprawdę wypracowałem coś własnymi rękami i uczciwie mogłem stwierdzić, że tak, to były moje pierwsze zarobione pieniądze.
- Na to wygląda. - odparłem, oglądając okolicę, w której się zatrzymaliśmy. - Po co tu przyjechaliśmy?
- Musimy zrobić ci zdjęcia do dokumentów.
- Dokumentów? - zapytałem, wysiadając wraz z nim z samochodu.
- Mhm. No wiesz, do paszportu czy legitymacji szkolnej, kiedy już będziesz chodził do szkoły. W urzędzie nie wyrobią ci papierów, nie mając twojego zdjęcia. - otworzył przede mną drzwi, przez które weszliśmy do małego, ciemnego pomieszczenia.
Nim zdążyłem zapytać o coś jeszcze, zostałem zmuszony do stanięcia przed obiektywem, a raczej zajęcia miejsca na specjalnym stołku. Za mną było białe tło, a miły fotograf poinstruował mnie, jak mam się ustawić, następnie uwieczniając moją osobę.
W pierwszym szoku po mignięciu lampy błyskowej skrzywiłem się, co zostało ujęte na fotografii. Wiedziałem to po cichym śmiechu fotografa oraz Sebastianie, który po nachyleniu się nad fotografem również uśmiechnął się rozbawiony, widząc efekt jego pracy. Całe szczęście, że pozostałe potrzebne nam zdjęcia zostały zrobione bezproblemowo, co pozwoliło nam na szybkie opuszczenie studia. W drodze powrotnej Sebastian nie omieszkał pokazać mi zdjęć, w tym tego nieudanego, które na jego prośbę również doczekało się druku.
- Weź to ode mnie. - westchnąłem, widząc, że moja mina na nim faktycznie do najmądrzejszych nie należy.
- Będę je oglądał za każdym razem, kiedy będę miał zły humor. - powiedział, oceniając po kolei wszystkie zdjęcia. Były tego tylko trzy sztuki, do tego wydrukowane w małym formacie, ale na upartego było co oglądać.
- Nie wiedziałem, że masz kolczyki. - stwierdził w pewnym momencie, gdy dostrzegł ten drobny szczegół.
Musiałem mieć odkryte uszy i twarz, co za tym idzie grzywka została zaczesana bardziej na boki, aby odsłonić te elementy.
- Jesteś bardzo spostrzegawczy, biorąc pod uwagę, że myłeś mi kilka razy włosy i dopiero teraz zauważyłeś. - prychnąłem, przewracając oczami.
- To nie tak, że w XIX wieku tylko kobiety nosiły kolczyki? Teraz też jest to raczej domena kobiet, a mamy bardzo postępowe czasy.
- Może tak, może nie. Nie drąż, Sebastianie, to długa historia. - odparłem, widząc coś, co odwróciło moją uwagę od tego tematu, a co za tym idzie mojego towarzysza również.
Napotkaliśmy herbaciarnię, która kusiła kolorową wystawą pełną barwnych opakowań z herbatą. Skusiły mnie one na tyle, abym podszedł bliżej i utkwił tęskny wzrok w pudełku z napisem Earl Grey. Choć nie tylko on wydawał mi się cudowny, wiele było kultowych smaków, którymi z chęcią ukoiłbym moje zmęczone tutejszą żywnością podniebienie.
Herbaty były sypane, nie jak te torebkowe podróbki, wydawały się naprawdę porządne.
- Mogłem sprawdzić, czy w okolicy nie ma herbaciarni. - mruknął ponuro, wiedząc, że tym razem nie wrócę do domu z pustymi rękami. Można by mnie w tym momencie porównać do dziecka, które ujrzało na witrynie sklepu wymarzoną zabawkę i nie odpuści, dopóki jej nie dostanie.
- Shh, bądź cicho. - szepnąłem skupiony, wyjmując z kieszeni zarobione dziś pieniądze. Skoro nie chce mi sponsorować, sam sobie kupię.
Spojrzałem na cenę przyklejoną do pudełka i porównałem ją z pieniędzmi, jakie miałem przy sobie. Szczęście mi sprzyjało, bo miałem kwotę niemal na styk.
Poleciłem Sebastianowi, aby na mnie poczekał, a sam wstąpiłem do sklepu. Udało mi się zakupić opakowanie herbaty, które powinno starczyć na pewien czas. Może któregoś dnia jeszcze uda mi się namówić Sebastiana na filiżankę do kompletu.
- Nie wierzę, że wydałeś swoje pierwsze pieniądze na herbatę. Może powinienem zapisać cię na odwyk, czy coś? - zapytał, gdy podczas drogi do auta studiowałem skład tego, co właśnie kupiłem. Wygląda na to, że dorwałem naprawdę dobrą herbatę.
- Ty zapewne wydałbyś na kawę, jesteś niewiele lepszy. - mruknąłem, po chwili przypominając sobie o pytaniu, jakie chciałem mu wcześniej zadać. - Sebastianie, po co mi tak właściwie dokumenty? W swoim świecie mam wszystkie papiery, w tym nie potrzebuję. Raczej nie zamierzasz ze mną nigdzie wyjeżdżać, abym potrzebował chociażby paszportu.
- Nie, nie chcę. - zrobił minę podobną do tej, jaką robi rodzic, gdy musi wytłumaczyć dziecku, że jego ukochane zwierzątko odeszło za tęczowy most. - Ale w tym wieku tego potrzebujesz. Żeby móc pójść do szkoły, podróżować, istnieć jako obywatel i korzystać z dóbr tego tytułu. To świat, w którym teraz żyjesz. Jakkolwiek byś tego z siebie nie wypierał, tu teraz mieszkasz.
Wsiadł do auta i czekał, aż zrobię to samo. Bez protestów zamilknąłem i obszedłem samochód, siadając na miejscu pasażera. Mimo spokoju, w środku byłem rozdarty. Cały czas goniłem za wizją powrotu do domu, wzbraniając się przed myślą, że mogę tu zostać. Dokumenty o których mówił Sebastian prawdopodobnie są potrzebne nie na chwilę, a na kolejne lata, może nawet dziesiątki lat. Nawet jeśli Sebastian wierzył w moją opowieść, nie wierzył w mój powrót. Ja też powoli zaczynałem wątpić.
CZYTASZ
CZAS PRZESZŁY || SEBACIEL
Fanfikce!KSIĄŻKA W TRAKCIE KOREKTY! Ciel w niewyjaśnionych okolicznościach przenosi się do XXI wieku, gdzie spotyka swojego demona. Jednak... Czemu jego on jest tak ludzki? Sebastian podaje się za biednego studenta i najzwyklejszą w świecie osobę, którą zre...