- Ja wiedziałem, że przyjaciele się do siebie upodabniają, ale żeby aż tak? I tak szybko? - pytał blondyn, oglądając uważnie moje ciało odziane w różowe ciuchy. Niestety musiałem ponieść konsekwencje mojego błędu. - Jestem pod wrażeniem.
- W życiu bym się do ciebie nie upodabniał, pajacu. Szczególnie ubraniowo. - powiedziałem zirytowany, siadając pod drzewem.
Mimo, że chmury zasłaniały słońce, było dość ciepło. Póki nie padało i nie wiał zimny wiatr, nauczyciele z radością wypuszczali młodzież na podwórko.
- Widzę, że humorek jak zawsze dopisuje. - usiadł obok mnie, opierając się o pień drzewa.
Ja tymczasem wlepiłem wzrok w dzieciaki. Młodsze roczniki bawiące się wesoło, ganiające się po dużym boisku, nic nierobiące sobie z ostrzeżeniem nauczycieli. Utkwiłem wzrok w dziewczynach, które siedząc w kółeczku szeptały konspiracyjnie, chichocząc na wieść o nowych plotkach. Wydawać by się mogło, że to jedno z nielicznych, spokojnych miejsc na tym świecie.
- Co jest? - zapytał w pewnym momencie blondyn, z cichym sykiem otwierając puszkę waniliowej coli, którą w pierwszej kolejności podsunął mi. Chyba zauważył, jak nieobecny dziś jestem. Do teraz ciążyła na mnie sprawa zarobków Sebastiana, jak i średnio przespanej dziś nocy.
- Mam trochę zmartwień na głowie. - wyznałem, upijając łyk nieco zimnego napoju. Wraz z tym po moim podniebieniu rozlał się naprawdę słodki smak. Oddałem mu po chwili puszkę. - Sebastian... Mój opiekun... Ma nieco problemy finansowe. Chciałbym mu pomóc, ale nie wiem jak.
- Idź do pracy, idioto. - mruknął mój towarzysz, tak, jakbym nie dostrzegał najłatwiejszego wyjścia.
- Ale mam szkołę, a do pracy trzeba chodzić jak do szkoły. No i nie mam osiemnastu lat, nie mogę.
- Ty się serio z choinki urwałeś. - westchnął cierpiętniczo chłopak. Założę się, że w pewnym momencie w końcu będzie miał dość tłumaczenia mi wszystkiego. - Pracować można mniej więcej od piętnastego roku życia, zależy to do zgody rodzica lub opiekuna, ale nawet to da się obejść. Jeśli chodzi o grafik pracy, zazwyczaj można go nieco dostosować pod siebie. Taki McDonald na przykład bardzo chętnie przyjmuje uczniów. Jestem pewien, że na kasie w sklepie czy przy innej prostej robocie również nie pogardziliby dodatkowymi rękami do pracy.
- No nie wiem... Jak ja mam teraz znaleźć pracę? I co z CV? Bo chyba to się nosi przy kwalifikacji do pracy, no nie? - pytałem, samemu będąc przerażonym ilością pytań, jaka nagle skłębiła się w mojej głowie.
Być może dla blondyna to było takie hop siup, jednak dla mnie - człowieka, który nie wiedział praktycznie nic o funkcjonowaniu tego świata - pójście do pracy było niewyobrażalne. Obecnie chyba jednak faktycznie stanowiło jedyne słuszne rozwiązanie.
- Ej, Alois... Słuchasz mnie? - zapytałem po chwili, gdy chłopak nie odpowiadał na moje wcześniej zadane pytania.
- Tak, słucham. - westchnął, wlepiając jednak rozmarzony wzrok w zupełnie inny punkt niż moja osoba.
Podążyłem za jego spojrzeniem, odnajdując w tym miejscu Claudea. Znajomy mi demon właśnie pouczał jakiegoś pierwszoklasistę, który podczas beztroskiej gonitwy wywalił się, poważnie kalecząc sobie nos i kolano.
Po tym ponownie spojrzałem na mojego towarzysza, który wręcz nie potrafił oderwać wzroku od swojego, jak zgadywałem, obiektu westchnień. Wgapiał się w niego jak w obrazek, nie kryjąc satysfakcji, jaką sprawiała mu ta czynność.
Wygląda na to, że zostałem sam ze sprawą poszukiwania pracy. Tak, jak Alois został sam ze swoimi fantazjami, bo żaden nauczyciel o zdrowych zmysłach by nawet na niego nie spojrzał. Dzięki blondynowi i teraz poczułem, że mam jeszcze serce i pewne pokłady współczucia. Zrobiło mi się go żal.
CZYTASZ
CZAS PRZESZŁY || SEBACIEL
Fanfiction!KSIĄŻKA W TRAKCIE KOREKTY! Ciel w niewyjaśnionych okolicznościach przenosi się do XXI wieku, gdzie spotyka swojego demona. Jednak... Czemu jego on jest tak ludzki? Sebastian podaje się za biednego studenta i najzwyklejszą w świecie osobę, którą zre...