Rozdział XII

352 43 10
                                    


- Teraz już wszystko pójdzie szybko, prawda? - zapytałem, przeglądając dokumenty, kiedy wracaliśmy z urzędu.

Karty z moimi danymi i zdjęciami utwierdzały mnie w przekonaniu, że zostałem przyjęty jako obywatel obecnych czasów. Bez odwrotu, bez opcji protestu, bez szansy na normalność, jaką znałem.

- Tak. Wydaje mi się, że tak. - potwierdził Sebastian, idąc spokojnie przy moim boku.

Wydawał się zadowolony z faktu wyrobienia mi dokumentów. Nic dziwnego, ułatwiało to sprawę i jednocześnie uwalniało go z tej najgorszej procedury. Użeranie się z paniami po sześćdziesiątce, zajmującymi czołowe miejsca w urzędach, nie było wymarzonym spędzaniem czasu.

- Teraz będę musiał pójść do szkoły, tak? - pytałem dalej, składając wreszcie papiery.

Jak zawsze na mieście był tłum ludzi. Masa osób śpieszących się w najróżniejsze miejsca mijała nas, uświadamiając, że nie jedyni mamy swoje życia. Nasze kruche istnienia są tylko malutkim skrawkiem wszechświata, mimo że dla nas znaczą wszystko.

- Tak, pójdziesz do niej wraz z końcem wakacji. Jako twój tymczasowy opiekun mam prawo wybrać ci placówkę. Ostatnio trochę szperałem za dobrymi liceami w Londynie i wyszukałem kilka niezłych miejsc. Jednak z uwagi na brak twoich poprzednich świadectw, będziesz musiał zdać testy sprawdzające wiedzę, aby się gdziekolwiek dostać. Dasz radę, prawda?

- Wierzę, że tak. Dbałeś o to, abym nie miał braków w edukacji. - mruknąłem, patrząc w przejrzyste, bezchmurne niebo. Ile jeszcze czasu będzie tak jasne i słoneczne? Czy gdy już takie nie będzie, wciąż będę tu przebywał? - Nie mógłbym mieć nauczania domowego? Wątpię, abym nadawał się do szkoły.

- Wierzę, że dasz radę. Szkoła to nic strasznego. Na początku może być ci ciężko, ale gdy już zobaczysz, jakie są dzieciaki i nauczyciele, chodzenie do szkoły nie powinno sprawiać ci problemu. Powinieneś mieć kontakt z innymi dzieciakami, nie mówiąc o tym, że być może twoi rówieśnicy nauczą cię więcej niż ja.

- Dlaczego tak sądzisz?

- No wiesz, mimo wszystko różnica wieku między nami istnieje. Nawet jeśli nieduża, wszystko szybko się zmienia, nie mówiąc o tym, że ja raczej nie wpisywałem się w obraz typowego nastolatka. Sądzę, że twoi rówieśnicy znajdą z tobą więcej tematów do rozmowy i nieco trafniej pokażą, jak wygląda świat.

- Ja też nie jestem do końca zwyczajnym nastolatkiem, Sebastianie. Do tego odmienne czasy jeszcze bardziej utrudnią mi złapanie kontaktu z kimś innym niż ty. Nie myśl, że z uwagi na wiek narzekam na twoje towarzystwo. Obecnie nie potrzebuję innego. - odparłem, po chwili zauważając, że sznurówka mi się rozwiązała.

Klęknąłem więc i próbowałem ją zawiązać, tak jak nauczył mnie tego ostatnio Sebastian, jednak słabo mi szło. Pokazał mi wiele rzeczy w kwestii ubioru, które za sprawą jakichś dziwnych luk w pamięci nagle stawały się dla mnie czarną magią.

- Daj, pomogę. - zaoferował, schylając się, a następnie sprawnie zawiązać sznurówkę w moim bucie.

Znów znaleźliśmy na tym samym poziomie i mogłem spojrzeć na jego bladą, wiecznie zmęczoną twarz. Ciekawe, czy zawsze taki był, czy może to ja go męczyłem. Czy zajmowanie się niesfornym, nieprzystosowanym do życia nastolatkiem odebrało mu wszystkie siły? A może coś jeszcze innego, ale równie kłopotliwego, zaprząta mu umysł, przez co nie potrafi się zregenerować?

- No właśnie. Ile masz lat, Sebastianie? - zapytałem, gdy już wstał z klęczek i wyciągnął dłoń, aby pomóc mi zrobić to samo.

- Dwadzieścia jeden.

-Więc nie ma dużej różnicy. - odparłem, udając się za nim, kiedy ruszył przed siebie. - Zaledwie cztery lata.

- Aż cztery, Ciel. Dalej jestem zdania, że przyda ci się kontakt z rówieśnikami. Zresztą nie ode mnie zależy, czy będziesz chodził do szkoły, czy też nie. Według prawa masz obowiązek uczyć się do osiągnięcia pełnoletności.

- Głupie prawo. - mruknąłem, przypominając sobie XIX-wiek.

Wtedy nauka była przywilejem, zazwyczaj zarezerwowanym jedynie dla elity. Nie każdy mógł sobie na nią pozwolić, choć wiele osób marzyło o edukacji, a później wyższym wykształceniu, które dałoby im dobrą pracę i godne życie. Rzecz jasna nie wszyscy tak na to patrzyli. Zdarzały się jednostki, którym wystarczyła obskurna chałupa, praca w polu i jeden urozmaicony obiad w niedzielne popołudnie.
Zrobienie z edukacji czegoś powszechnego i dostępnego stanowiło dobry pomysł, jednak przymus bycia uczniem już niezbyt mi się spodobał. Rzecz jasna znajdą się dzieciaki chłonące wiedzę, ale i te, które będą nią gardzić. Będę zmuszony uczęszczać do szkoły z jednymi i drugimi, a ci drudzy mogą być problematyczni.

- No cóż, jest, jakie jest. - wzruszył ramionami Sebastian. - Nie martw się, to tylko kilka lat, szybko zleci. Poza tym będziesz mógł wybrać sobie szkołę. Pokażę ci, co każda ma w ofercie. Jednak najbardziej polecam ci liceum, do którego uczęszczałem.

Wyobraziłem sobie młodego Sebastiana, który faktycznie musiał kiedyś zasiadać w szkolnej ławce jako zwykły uczeń. Jaki wtedy był? Jak się uczył? Jak wspomina te czasy? Czy stosowne będzie zapytanie go o to, nim pójdę do szkoły, być może tej, do której on kiedyś uczęszczał? Czasem przeszłość jest problematyczna, niewskazane jest wyciągać ją na wierzch.

- Było miło? - postanowiłem spytać, nadając pytaniu neutralny ton.

- Nie powiedziałbym, że było miło, ale nie było też dramatycznie. Ot, zwykła szkoła. - wzruszył ramionami. - Chodź, zielone.

Pociągnął mnie w stronę pasów, abyśmy przeszli przez ulicę, póki sygnalizacja świetlna nam na to pozwalała.
Ot, zwykła szkoła? Niewiele mi to mówi.

***

- No widzisz? Nie jest zła. Całkiem ładna. - próbował mnie przekonać, przedstawiając stronę kolejnej szkoły.

Nie wiem, który już kolorowy budynek dziś oglądałem, jednak miałem dość. Mieszało mi się to wszystko w głowie. Jednak kiedy przeglądać ofertę szkół jak nie teraz, skoro do pierwszego września zostało jedynie dziesięć dni? Musieliśmy się pośpieszyć.

- Mhm, ładna. - potwierdziłem, patrząc na szaro-czerwony budynek z okazałym boiskiem. - A do jakiej szkoły ty chodziłeś?

Sebastian utkwił wzrok w laptopie, szukając swojego dawnego miejsca nauki. Nie musiałem długo czekać, aby ujrzeć budowlę w podobnych barwach co te wcześniejsze. Wydawała się jednak nieco mniejsza, z mniej odpicowaną stroną internetową.

- To ta. - odparł, zjeżdżając kursorem myszki nieco w dół, abym przeczytał parę słów o tym miejscu. 

Nie było tam nic, czego bym już nie widział w opisach poprzednich szkół. Każda z nich określała się szkołą kształcącą umysłowo, fizycznie, ale też społecznie. Wychowywała młodych ludzi na odpowiedzialnych dorosłych i pomagała im wdrożyć się w pełne przeszkód życie. Posiadała wiele udogodnień, takich jak chociażby duża sala gimnastyczna, bezpieczne podwórko, dużo zieleni w klasach i na zewnątrz oraz kilka kółek zainteresowań, które pomagały młodym ludziom rozwijać ich pasje.

- Opowiedz mi o niej. - poprosiłem, chcąc dostać nieco informacji ze źródła bardziej realnego niż strona szkoły.

- Z tego, co pamiętam, nauczyciele byli bardzo mili i pomocni, przynajmniej ci, którzy mnie uczyli. Dzieciaki też nie były takie najgorsze, ale to zależy od rocznika. Najgorzej wspominam nauczyciela WF-u, dawał straszny wycisk na każdej lekcji.

- Wydaje mi się, że nie mógłbym uczęszczać na w-f, jestem astmatykiem. - odparłem, zdając sobie sprawę, że to dość ważna informacja.

- Dopiero teraz mi o tym mówisz? - Sebastian westchnął ciężko, a ja jedynie lekko wzruszyłem ramionami. - Umówię cię do lekarza i załatwię zwolnienie.

Sprawdził na stronie jeszcze kilka rzeczy. Wydawał się skupiony, nie wiem, czy nie na tym, aby szybko załatwić mi konsultację u specjalisty. Za każdym razem, gdy myślał, że odhaczył już wszystko, czego potrzebowałem, pojawiała się kolejna przeszkoda. Aż robiło mi się go żal. Zapewne nie był świadomy, jak będzie musiał się natrudzić, abym zaczął żyć w tych czasach. 

- To jak, może być? - zapytał, gdy pogrążony w myślach zamilkłem, nie dając mu opinii jak przy pozostałych liceach.

Spojrzałem na jego zmęczone oblicze i pomyślałem, że chyba nie znajdę nic lepszego. Pośród szkół, które prezentowały się tak samo, ciężko było wyszukać coś, co by mnie interesowało. Tym bardziej, że niespecjalnie rwałem się do chodzenia do którejkolwiek z placówek. Poza tym skoro Sebastian polecił mi chodzenie akurat do tej szkoły, nie pozostawało mi nic innego, jak zgodzić się i nie męczyć go już więcej.

- Może być. - odparłem, odnotowując na jego twarzy ulgę.

Jedna sprawa z głowy. Zapewne w związku z uczęszczaniem do szkoły wynikną kolejne procedury i problemy, ale z każdym drobnym, cieszącymi Sebastiana krokiem, ja coraz bardziej starałem się wycofywać z tego, co działo się wokół mnie.
Zagłębianie się w to było plątaniną bez wyjścia, opcją bez powrotu. Gdy zacznę chodzić do szkoły, wniknę w codzienność, ustalając nowy rytm dnia i życia. Szkoła, powrót ze szkoły, jakiś obiad, lekcje, czas wolny, który zapewne w większości będę spędzać z Sebastianem. W którym momencie skończę się jako hrabia, nawet nie chcąc wracać do życia, które zamaże mi się w pamięci?

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz