- Nie, ja nie chcę, nie dam rady. - jak tylko mogłem wykręcałem się od pójścia do szkoły, kurczowo trzymając fotela, gdy już byliśmy przed budynkiem.
W tym momencie perspektywa spędzenia dnia wśród obcych, być może chamskich dzieciaków i mściwych nauczycieli zaczęła mnie przerażać. Co ja zrobię, jeśli stanie się coś, czego się nie spodziewałem? Czego nie wziąłem pod uwagę podczas planowania dzisiejszego dnia? A takich rzeczy mogło być sporo.
- Nie bądź dzieckiem, Ciel. Przeżyjesz. - powiedział bezdusznie Sebastian, wręcz siłą wypychając mnie z wnętrza samochodu. - Widzimy się za kilka godzin, miłego dnia.
Rzekł ze słodkim uśmiechem, a następnie zamknął za mną drzwi i jakby nigdy nic odjechał.
Ja tymczasem spojrzałem na szkołą i biorąc kilka głębokich wdechów, skierowałem się do jej wnętrza. Po drodze mijałem małe grupki dzieciaków. Kilku nastolatków szło obok siebie, dyskutując o czymś swobodnie i wesoło.
Ach, no tak. Ludzie to takie trochę zwierzęta stadne. Teoretycznie nie potrzebują drugiej osoby do przeżycia, ale lubią łączyć się w grupy, czasem stada i niekiedy pary, w których dzięki partnerskiemu układowi mogliby się poczuć docenieni i kochani. Nieco idiotyczne było dla mnie tak mocne trzymanie się potrzeby bycia z drugim człowiekiem, szczególnie po tym, jak samotność zdominowała moje dotychczasowe życie. Nie wiem nawet, kiedy stałem się niezwykle nieczuły. Byłem typem samotnika goniącego jedynie za własnym dobrem.
- To jest Ciel. Mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie. Ciel pierwszy raz chodzi do szkoły, z uwagi na swoje zdrowie do teraz miał nauczanie indywidualne, a co za tym idzie proszę was o wyrozumiałość. - powiedział mój nauczyciel z miłym uśmiechem, gdy wraz z nim stałem przy tablicy.
Czułem wlepiające się we mnie spojrzenie kilkunastu osób, co nieco mnie poirytowało, utwierdzając w tym, że będę ciekawym obiektem do obserwacji przez resztę klasy. Zapewne uczeń, który nigdy nie chodził do szkoły, nie zdarza się często. Z uwagi na moje XIX-wieczne zwyczaje również mogę wydać się wyjątkowo dziwną osobą.
Wszystko jednak mogę zwalić na moje pochorowanie i brak kontaktu z rówieśnikami. Wraz z Sebastianem uznałem, że lepiej będzie wkręcić, że byłem chorowitym dzieckiem i narażony na najmniejsze zarazki, zamknąłem się w domu. Podejrzanym wydałoby się, gdybym nie znał podstawowego mechanizmu działania szkoły.
- Możesz usiąść gdzie chcesz. - oznajmił nauczyciel, i w głębi duszy dziękowałem za możliwość wybrania sobie miejsca, bo już jedno miałem upatrzone.
Miejsce na końcu, blisko okna, skusiło mnie tym, jak prywatne się wydawało. Stanowiło przy tym jedyną wolną ławkę, pozwalającą mi na brak większej integracji z jakimś członkiem klasy.
Zgodnie z planem więc udałem się na spacerek wzdłuż klasy, cały czas obserwowany przez inne osoby, aby na końcu zasiąść w ławce. Od razu moją uwagę zwróciło krzesło, które wydawało się niezwykle twarde i niewygodne w porównaniu do fotela, jaki kiedyś zajmowałem podczas wypełniania papierów. Tamten był mięciutki i obity ekskluzywną skórą, natomiast siedzenie w nim było czystą przyjemnością, a nie torturą.
Do tego warto było wspomnieć o blacie ławki, który był ewidentnie po niezwykle trudnych przejściach. Nie miałem pojęcia, jak inaczej nazwać drewno noszące na sobie ślady długopisu czy cyrkla, który z agresją był w niego wbijany. Czy serio młodzież nie miała teraz poszanowania dla totalnie niczego?
Mój spokój w tym miejscu został przerwany jednak przez nagłe otworzenie przez kogoś drzwi. Gdy tylko wrota się rozwarły, mogłem dostrzec znajome kosmyki włosów w odcieniu jasnego blondu i oczy mieniące się letnim błękitem.
CZYTASZ
CZAS PRZESZŁY || SEBACIEL
Fanfiction!KSIĄŻKA W TRAKCIE KOREKTY! Ciel w niewyjaśnionych okolicznościach przenosi się do XXI wieku, gdzie spotyka swojego demona. Jednak... Czemu jego on jest tak ludzki? Sebastian podaje się za biednego studenta i najzwyklejszą w świecie osobę, którą zre...