Dziś nadszedł dzień, na jaki czekałem sporo czasu. Dla większości ludzi szczególnym był przełom grudnia i stycznia, ponieważ rozpoczynał się nowy rok, jednak dla mnie ta data była szczególna z jeszcze innych, wiadomych względów.
Z samego rana, nim chłopak zdążył wstać, ja wymknąłem się z łóżka i udałem do kuchni, gdzie wziąłem się za przygotowywanie śniadania. Na dobrą sprawę nie miałem pojęcia jak dokładnie świętować z kimś urodziny, bo dawno tego nie robiłem, ale dam z siebie wszystko, aby jak najbardziej umilić Sebastianowi dzień jego święta. Jak to mówią, warto uczyć się metodą prób i błędów. Nawet jeśli dziś spieprzę, będzie nauka na kolejny rok.
- Sebastian, wstawaj. - mruczałem, budząc go najdelikatniej jak umiałem.
Gdy wróciłem do pokoju z tacką, na której znajdowało się jedzenie, za cel obrałem zbudzenie tej iście śpiącej księżniczki. Biorąc pod uwagę fakt, że potwornie ciężko chłopak zwlekał się z łóżka w wolne dni, określenie to było niezwykle trafne.
- Mmmm, za wcześnie. - powiedział niewyraźnie, nie zaskakując mnie ani trochę taką odpowiedzią.
- Nie jest wcześnie, jest późno. Już prawie jedenasta. - ponagliłem go, zdejmując z niego kołdrę. Miałem nadzieję, że przeraźliwy chłód po zdjęciu pierzyny skłoni go do rozbudzenia się. - No już, szybko, bo ci śniadanie wystygnie.
Słysząc słowo śniadanie, chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie, nie kryjąc zdziwienia, ale i ciekawości. Mimo, że już sporo robiłem w domu sam, starałem się nie przykładać ręki do gotowania. Co za tym idzie nie szło mi to jakoś wyśmienicie, jednak starałem się jak mogłem i chłonąłem teorię, przeglądając internetowe przepisy. Przydatną lekcją w tym temacie były również Święta, gdy to wraz z moim opiekunem przygotowaliśmy nieco smacznych potraw. Na moją prośbę upiekliśmy nawet dwa ciasta, po których już jednak na dzień dzisiejszy nie został ślad.
- Śniadanie? - mruknął, powoli wracając do rzeczywistości z sennej krainy.
- Dokładnie, śniadanie. - potwierdziłem z uśmiechem. - Urodzinowe. Wszystkiego najlepszego, Sebastian.
Dodałem, przez co znów mogłem ujrzeć na jego twarzy zdziwienie. Wyglądało to trochę tak, jakby chłopak sam zapomniał, że ma dziś urodziny. Nie dziwiłem mu się jednak. Sam czasem zapominałem, gdy moje urodziny zbliżały się, a co dopiero następowały. Wypierałem świadomość, że taka data w ogóle istnieje, nie wiązałem z nią niczego szczególnego. Sebastian za to zapewne już dawno nie świętował, a raczej nikt nie świętował z nim. Wątpię, aby w zakonie lub domu dziecka przywiązywano dużą wagę do takich uroczystości, a gdy Sebastian wyprowadził się na swoje, nie miał z kim obchodzić czegoś takiego.
- Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś, Ciel. - podniósł się do siadu i przetarł oczy. - Dziękuję, to naprawdę miłe z twojej strony.
- Smacznego, dziadzie. - postawiłem mu na udach tacę z naleśnikami i herbatą, gdy ten oparł się o ramę łóżka, już bardziej kontaktując.
Śniadanie, jakie mu przygotowałem, składało się z naleśników. Wbrew temu, co oczekiwałem, wyszły dość puszyste i ładnie zarumienione. Przynajmniej ta strona, na której ułożyłem je w ładny stosik. Po drugiej wyglądały już gorzej, jak na złość w każdym musiałem przypiekać je na jednej stronie o tą chwilką za długo. Póki nie były jednak doszczętnie sfajczone, dało się je zjeść.
- A już było tak pięknie. - westchnął chłopak z udawanym rozczarowanie, gdy powiedziałem ''dziadzie''.
- Nie marudź tylko próbuj, potrzebuję oceny. - ponagliłem, przysiadając obok niego.
CZYTASZ
CZAS PRZESZŁY || SEBACIEL
Fanfic!KSIĄŻKA W TRAKCIE KOREKTY! Ciel w niewyjaśnionych okolicznościach przenosi się do XXI wieku, gdzie spotyka swojego demona. Jednak... Czemu jego on jest tak ludzki? Sebastian podaje się za biednego studenta i najzwyklejszą w świecie osobę, którą zre...