Siedzieliśmy z Thomasem i resztą na skałach patrząc na cały obóz. Byliśmy w nim już z cztery godziny a z namiotu medycznego dalej nikt nie wychodził.
- Wiecie co - powiedział Patelnik - Fajnie jest uciec od DRESZCZu
Każdy z nas uśmiechną się na te słowa. Miałem nadzieję że naprawdę od niego uciekliśmy
- Ej a gdzie jest Teresa ? - zapytałem bo nie widziałem dziewczyny od dawna
- Poszła chyba na tamtą górę - pokazał Thomas
"Dziwne " pomyślałem
pov. Teresa
Teraz kiedy jesteśmy w Prawym Ramieniu mogę poinformować DRESZCZ gdzie jest ich lokalizacja. Wyjęłam ukrywaną od dawna komórkę z której można było wykonać jedno połączenie. Rozejrzałam się i przycisnęłam guzik. Po trzech sygnałach usłyszałam głos
- Halo? Teresa ? - Był to głos pani kanclerz
- Tak. Jestem właśnie u Prawego Ramienia. Zaraz podam współrzędne
- Nie dziecko. Nie wyśle nikogo z DRESZCZu - powiedziała spokojni
- Ale dlaczego ? Co z lekiem ?
- Tereso nie ma leku ! - powiedziała - Koniec z testami. DRESZCZ upadł. Nie zezwalam na dalsze eksperymenty - zamurowało mnie - Jesteście wolni
- NIE! Ja się nie poddam - krzyknęłam
- Tereso. Nie ma leku! Za dużo zła już wyrządziliśmy żeby to dalej kontynuować - powiedziała Ava
- Nie ! Nie i jeszcze raz nie ! Macie tu przylecieć i zabrać te bachory na testy ! Są tu wszyscy Thomas, Newt, Minho, Gally i obiekt ABC-0 - cisza
- Gally i Sky żyją ? - zapytała drżącym głosem kobieta
- Tak - powiedziałam - Sky ma teraz operacje ale chyba przeżyję
- Tereso tym bardziej nie przylecę. Nie skrzywdzę swoich dzieci ponownie. Żegnaj i uważaj bo jak się dowiedzą że ich zdradziłaś nie będzie z tobą dobrze.
- Nie proszę się nie rozłączać !
- Żegnaj - połączenie się zakończyło
- NIE! - krzyknęłam wyrzucając urządzanie - Jak ona mogła ! AAAA! -krzyczałam ze złości
pov. Newt
Usłyszeliśmy wrzask Teresy i zerwaliśmy się na nogi
- Pójdę sprawdzić o co chodzi - powiedział Thomas i poszedł w kierunku górki. " Ciekawe o co chodzi " pomyślałem a na głos powiedziałem
- Zimno się robi. Wracamy do namiotu ? - naprawdę zrobiło mi się zimno. Siedzenie na głazach nie należy do przyjemnych.
- Newt jest dopiero południe. Fakt są chmury ale żeby zaraz zimno - powiedział Patelniak
- No skały na których siedzimy i zimny prysznic nie sprawiły że robi mi się ciepło - powiedziałem lekko zirytowany. Chciałem pójść na dół i zobaczyć co ze Sky. Jak na zawołanie z namiotu medycznego wysypali się ludzie ubrani w stroje lekarskie powoli się rozbierając i kierując w stronę stołówki. Ostatnia wyszła doktor Mary i rozejrzała się. Gdy nas zobaczyła pomachała nam i gestem pokazała żebyśmy przyszli.
Poderwałem się i na tyle ile mogłem zbiegłem z pagórka
- Co z nią ? - szybko zapytałem
- Wszystko w porządku - powiedziała - Udało wam się na czas. Dosłownie godzina dłużej i już byśmy nie wyciągnęli z niej tego
- Co to znaczy ? - zapytał zdyszany Minho
- Elementy urządzenia są bardzo drobne w momencie uszkodzenia zaczęły migrować w mózgu - powiedziała spokojnie - Były już bardzo głęboko ale udało nam się wszystkie wyjąć. Dostała silne środki przeciwbólowe i nasenne więc na razie śpi. Powinna do wieczora się obudzić
- Czy mogę do niej wejść? - zapytałem z nadzieją
- Dobrze ale tylko ty - odetchnąłem z ulgą - i nie siedź za długo. Jak medycy odpoczną to wyjmiemy wasze blokady pamięci. Myślę że po obiedzie. - po tych słowach odeszła a ja popatrzyłem na przyjaciół i wszedłem do namiotu.
Powietrze pachniało tu środkami dezynfekującymi i lekami. Bałem się że zauważę pełno krwi ale pomieszczenia było tak sterylne że bałem się oddychać żeby czegoś przypadkiem nie ubrudzić. Sky leżała na łóżku przykryta białą kołdrą jej ubrania leżały obok łóżka a ona miała na sobie coś w stylu piżamy szpitalnej. Była czysta czyli musieli ją umyć . Włosy delikatnie opadały jej na ramiona. Gdyby nie podłączona kroplówka i urządzenie mierzące puls pomyślał bym że tylko śpi. Urządzenie pikało miarowo upewniając się że mój aniołek żyję.
- Sky? Kochanie ty moje - usiadłem na krześle i chwyciłem jej ciepłą dłoń - Ale mi stracha napędziłaś. Nie wolno ci tak więcej robić. Rozumiesz ? Ja tego już nie zniosę - pocałowałem jej dłoń - Muszę zaraz wyjść bo musisz odpoczywać ale zobaczymy się wieczorem - pochyliłem się nad nią i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach a później na czole oraz szepnąłem na ucho - Kocham cię
Usłyszałem jak jej puls przyśpiesza i wiedziałem że mnie słyszy. Z satysfakcją i radością się uśmiechnąłem. Jeszcze raz na nią spojrzałem i wyszedłem z namiotu.
- I co z nią ? - powiedziała zatroskana Brenda
- Wygląda bardzo dobrze - powiedziałem - Jest z nią dużo lepiej. Ma już ciepłe dłonie i nie ma gorączki - powiedziałem a dziewczyna się uśmiechnęła.
- To dobrze. Jak się obudzi to skopie jej tyłek za to ile strachu napędziła - powiedziała i przytuliła się do Thomasa. On złożył jej czuły pocałunek na czubku głowy.
Gdy szliśmy podeszła do nas grupa z labiryntu C i Gally pytając się co ze Sky. Streściłem całą historię i wszyscy odetchnęli z ulgą na wieść że nic jej nie jest.
- Newt - powiedział Tommy - Chodź na chwilę - poszedłem za przyjacielem który puścił Brendę i dał jej znak że zaraz wróci. Brenda posłała mu udawany smuty uśmiech i jak to ona rozpoczeła rozmowę z jakąś dziewczyną z grupy C.
- Słuchaj byłem u Teresy i słyszałem jak wyklina DRESZCZ za to że uwaga nie chce tu przylecieć - powiedział a do mnie doszedł sens jego słów
- Czekaj czy ona chciała nas wydać w ręce DRESZCZU ? - Thomas kiwną głową - Co za podła żmija!
- Może nie wyciągajmy złych wniosków - powiedział - Myślę że kluczowe będą nasze wspomnienia żeby dowiedzieć się jak mocno współpracowała z DRESZCZem.
- A jeśli nie podda się zbiegowi ?- zapytałem
- To wtedy ją zmusimy - powiedział - jest nas więcej
Miał rację. Wspomnienia mogą nam wszystko postawić w innym świetle. Usłyszałem dzwonek ze stołówki i udaliśmy się na obiad po którym mam odzyskać wspomnienia. Będę pamiętał wszystkie lata spędzone ze Sky.
CZYTASZ
Po labiryncie [TMR]
FanfictionGrupa streferów z labiryntu A zostaje przewieziona do ośrodka który według zapewnień dyrektora Jansona nie jest siedzibą DRESZCZu. Thomas i jego przyjaciele nie ufają do końca w bezpieczeństwo jakie zapewnia im dyrektor. Postanawiają uciec lecz nie...