Pierwsze spotkanie - Scott Hayes

230 6 0
                                    

(T/I) - twoje imię

(T/N) - twoje nazwisko


Dwudziestoletnia różowowłosa (T/I) wybrała się na przejażdżkę po lesie na swoim wierzchowcu Grenadierze. Ogier był rasy marwari z około 150 centymetrów w kłębie. Jego kara maść dodawała mu uroku, a latarnia na pysku i skarpety na nogach urozmaicały jego wygląd. Właśnie to przyciągnęło dziewczynę do tego wierzchowca, jego maść.

Większość znajomych mówiła, że kobieta ma słabość do czarnych i nie wstydziła się tego. Jej bratnimi duszami zawsze były osoby o ciemnej karnacji.

Galopowała w najlepsze do momentu, gdy usłyszała głośny warkot motoru, który niestety wystraszył jej konia. Jakiś mężczyzna przejechał obok nich przygazowując przez co niebieskooka zleciała z Grey'a.

- Ty żałośnie nieudaczny mały gnoju! - wykrzyknęła.

Chłopak z troski zatrzymał się obok, zsiadł z motoru i podał jej rękę, aby pomóc wstać. Jej towarzysz już dawno spłoszył się na łąkę obok. (T/I) spojrzała na niego z niezadowoleniem. Miał kask na sobie, wiec nie dała rady ujrzeć jego twarzy, która swoją drogą była przystojna.

- Wybacz - zaczął nieznajomy.

- Wybacz? Wybacz?! Masz szczęście szmaciarzu, że nic mi się nie stało, bo miałbyś przejebane - warknęła.

- Daj spokój, żyjesz to najważniejsze - ściągnął kask.

Właśnie teraz mogła ujrzeć jego buzię. Był on czarnoskórym, szczupłym i zarazem wysokim mężczyzną. Na oko dwadzieścia jeden lat. Uśmiechał się szeroko w jej stronę, kiedy jej twarz oznaczała, że zaraz on zginie.

- Ale ty zaraz będziesz martwy.

- Zadziorna Scott. A ty lubisz takie - usłyszała głos przyjaciela chłopaka, który ją prawie potrącił. Ją i jej konia.

Właśnie w tym momencie oby dwoje ją obczaili. Szczupła, niziutka, różowowłosa. Ubrana w brązowe bryczesy oraz biała koszulka, a wokół talii obwiązana bluza.

- No weźcie się pierdolnijcie w te puste łby - skierowała się w stronę swojego konia - Idioci!

- Ejejejej! Idiotka to z ciebie jest - burknął białoskóry.

- Ejejejej nic nie słyszę! - wystawiła mu środkowego palca.

Gdy była blisko Grenadiera, zaczęła cmokać, wołać, gwizdać. Ale za każdym razem jak był blisko niej, płoszył się od nowa widząc chłopaków za nią. W pewnym momencie wodze zaplątały się wokół jego nogi przez co zaczął rżeć dość głośno. Dziewczyna starała się sama do niego podejść, ale on również widział w niej zagrożenie.

- Możecie sobie iść? Mój koń się was boi! - powiedziała do nich o dziwo spokojnym głosem.

(T/I) taka już była. Sztorm do niej wchodził, a później wychodzi jak gdyby nigdy nic. Łatwo ją zdenerwować, ale także łatwo ją udobruchać.

- Skoro to twój koń to powinnaś sobie z nim poradzić! - odpowiedział Scott.

- No tak, ale przebywamy w swoim towarzystwie od jakiegoś miesiąca. No proszę!

Mimo próśb mężczyźni i tak tego nie uczynili. Miała już iść w ich stronę i ich powiesić za jaja, jednak gdy poczuła te znane chrapy na swoim ciele, złość buszująca w niej wyparowała. Pogłaskała konia na znak, że może być spokojny, odplątała wodze i wsiadła z powrotem. Ruszyła stępem w ich kierunku.

- Wielkie dzięki za pomoc wiesz? - prychnęła.

- Nie ma za co - ukłonił się czarnoskóry.

- Czarnoskórzy - przewróciła oczami.

- Czyżby rasistka? - zapytał.

Białoskóry cały czas obserwował ich konwersacje, aż w końcu z nudów podszedł do swojego motoru.

- Być może. A teraz na razie - pomachała mu i była gotowa dodać łydkę. Ale Scott był szybszy i stanął na przeciwko nich - Weź bo cię przejadę.

- Tylko spróbuj młoda.

- Okej - cmokła, ale chłopak ponownie, był szybszy i chwycił za wodze w celu przytrzymania wierzchowca - Oh no czego ode mnie chcesz? Daj mi już święty spokój ty psychopato. Ze wszystkich osób na świecie ty mnie irytujesz najbardziej, a znam cię zaledwie ile to? Dziesięć minut? I już mam dość, a więc jak grzecznie nie dochodzi, że chcę spokoju to jak go dostanę?

- Już się wyżaliłaś? Chce tylko twój numer telefonu.

Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego w osłupieniu.

Dała mu go.


Preferencje do postaci z trylogii "Hell"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz