Drugie spotkanie - Nathaniel Gabriel Shey

611 14 12
                                    

(T/I) - twoje imię

(T/D/I) - twoje drugie imię (jeżeli nie masz to może być nazwisko lub cokolwiek innego)

Dziewczyna leżała na łóżku w swoim pokoju patrząc się pustym wzrokiem na swoje przedramię, na którym znajdował się pewien adres. Mimo, że było już po drugiej w nocy, a ona jeszcze dwie godziny temu marzyła o śnie, teraz nie mogła zasnąć. 

Nagle drzwi do jej pokoju zaskrzypiały sygnalizując, że ktoś wszedł. Ten ktoś położył się obok szatynki i również zaczął wpatrywać się w to samo miejsce co ona.

- Zamierzasz pójść? - zapytał Carol patrząc pytającym wzrokiem na swoją siostrę.

- Co? - zaczęła jakby wyrwana z transu. - Oczywiście, że nie! Skąd w ogóle ten pomysł? - odpowiedziała na wcześniejsze pytanie.

- No wiesz, leżysz tu i się patrzysz w ten adres, zamiast pójść go zmyć i położyć się spać - odparł jakby to było oczywiste.

- To nic nie znaczy - zbyła go dwudziestolatka.

- A ja myślę, że jednak znaczy - westchnął jakby zastanawiał się nad tym czy powinien wypowiedzieć swoje następne słowa. - Ja uważam, że powinnaś pójść.

(T/I) na te słowa poderwała się do pozycji siedzącej.

- O czym ty mówisz? - zakpiła z niego. - Co pewnie chcesz żebym cię jeszcze zabrała ze sobą żebyś mógł się spotkać z tym swoim zakochanym w sobie dupku - prychnęła, na co Carol ponownie westchnął.

- (T/I) to w ogóle nie o to chodzi. Boje się, że jakbyś się tam nie pojawiła , to mogło by ci się coś stać. Bądź co bądź Shey jest trochę niebezpieczny - wyjaśnił obejmując ciemnooką, która się jeszcze bardziej w niego wtuliła. W końcu doszła do wniosku, że jej brat może mieć trochę racji i nie należy zadzierać z Nathanielem. Pójdzie na to spotkanie, przeprosi bruneta, a ten da jej spokój, zapomni o niej i już nigdy więcej się nie spotkają.

***

Dziewczyna zatrzasnęła za sobą drzwi do taksówki, uprzednio płacąc i prosząc kierowcę, by na nią zaczekał. Nie miała zamiaru wracać o tej porze sama do domu, który swoją drogą był bardzo daleko, a ten taksówkarz był jako jedyny wolny z około dwudziestu, do których zadzwoniła. W końcu co się dziwić, sobota wieczór, większość ludzi właśnie jedzie na imprezy.

Adres dany jej przez chłopaka okazał się prowadzić do pewnej siłowni, która wydawała się być zamknięta, ponieważ podświetlany transparent nad nią, już się nie świecił. Spojrzała na zegar w swoim telefonie.

22:28.

Szatynka nie wiedziała co ma zrobić. Wejść do tej siłowni? Wycofać się i wrócić do domu? Jej rozmyślanie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciła się w stronę hałasu.

- No proszę, proszę, kogo my tu mamy - zakpił z niej brunet.

- Słuchaj, przyszłam cię przeprosić - zaczęła.

- Przeprosić? - prychnął.

- Naprawdę cię przepraszam, że podważyłam twój autorytet - powiedziała z wymuszoną skruchą.

- I co w związku z tym? - ponownie parsknął śmiechem. W tym samym momencie za brunetem jakby znikąd wyrósł drugi chłopak.

- No... ja... - zaczęła mówić.

- Myślałaś, że jak mnie przeprosisz to dam ci spokój i wszystko będzie cacy?

- No... ja... - w tym momencie uznała, że udawanie skruszonej dziewczynki nie ma już sensu. - Tak właściwie to tak, tak myślałam.

- No to się grubo przeliczyłaś (T/I) (T/D/I) - odparł, a szatynkę na te słowa wmurowało w ziemię.

- Skąd ty wiesz jak mam na drugie imię, chory stalkerze?! A tak po za tym to myślałam, że będziesz miał chociaż trochę pokory, przyjmiesz przeprosiny i zostawisz mnie w spokoju, ale oczywiście, że nie, duży gówniarz musi się mścić. - tym razem to ona z niego zakpiła, co go trochę zbiło z tropu, ale nie okazał tego po sobie. Za to Matt stojący za nim nabijał się z tej całej rozmowy. - Nic tu po mnie, jadę do domu - skierowała się w stronę taksówki.

- Ej gdzie idziesz? - zaśmiał się Matt. - Nate powiedział, że nauczysz nas boksowania.

- Dobra dość tej szopki. Ustalmy to sobie raz na zawsze. Po pierwsze nie umiem się boksować i nie mam zamiaru tolerować wyszydzania i kpienia sobie ze mnie z tego powodu. Po drugie obaj macie o mnie zapomnieć i odpierdolić się ode mnie. - po tych słowach stanowczym krokiem udała się w stronę pojazdu i ostatecznie odjechała.

- Ty stary niezła jest - zaśmiał się Matt, na co Nathaniel zgromił go wzrokiem.

- Pożałuje nie tylko słów z walki, ale dzisiejszego dnia też - powiedział mściwie.

- Co masz zamiar zrobić? - zapytał go przyjaciel.

- Zobaczysz - powiedział tajemniczym głosem i udał się do swojego czerwonego mustanga stojącego na parkingu.



Preferencje do postaci z trylogii "Hell"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz