33. Hard night

1K 58 7
                                    

Weszliśmy do zamku i skierowaliśmy się do sali przeznaczonej na narady. Usiedliśmy przy kryształowym stole i trwaliśmy chwilę w grobowej ciszy. Pablo był wyraźnie zaniepokojony tym wszystkim. Wiedziałam, że się martwił i chciał z nami porozmawiać, jednak ja i Loki byliśmy wykończeni. Zielonooki siedział i ze znudzeniem wpatrywał się w ścianę.

- Dlaczego poszliście sami? - zapytał w końcu Owen. -  Mogliście zginąć.

- Ale żyjemy - stwierdziłam ze spokojem.

Poczułam znajome mrowienie w głowie. Pablo wpatrywał się we mnie świecącymi się oczami. Wyglądał na zatroskanego. Wiedziałam, że czytał mi w myślach. Chyba wykrył, że odczuwam ból.

- Pokaż mi swoją rękę - poprosił.   

Westchnęłam ciężko i położyłam poparzoną rękę na stole. Owen wyszczerzył szeroko oczy. Nigdy nie widzieli, jak działają moce naszego przeciwnika.

- Strasznie arogancka z niego osoba - stwierdziłam i zabrałam rękę. - Dodatkowo ma wielu ludzi i potężną moc, z którą ciężko mi się mierzyć.

- Gdzie znaleźliście białego wilka? - zapytał Owen.

- Pojawił się, kiedy potrzebowaliśmy pomocy - wyjaśniłam.

- Radził sobie lepiej niż my - stwierdził Loki, śmiejąc się pod nosem.

Pablo wstał i wysłał po coś strażnika. Po chwili mężczyzna wrócił z księgą, którą miałam okazję już czytać. Otworzył ją na konkretnej stronie, następnie odwrócił w naszą stronę.

- To Nekare. Jedno z magicznych zwierząt, które miały chronić naszą krainę. Jak już zdążyliście pewnie zauważyć, dysponuje on podobnymi mocami jak Allison i Szafir - tłumaczył brunet. - Zaginęły o nim słuchy po śmierci naszego ojca. Myśleliśmy, że nie żyje.

- Dlaczego pozwoliłaś mu wrócić do lasu? - zapytał po chwili Owen.

Spojrzałam na mężczyznę ze zdziwieniem. Odpowiedź na to pytanie wydawała mi się oczywista.

- A miałam go więzić w zamku? Tak samo jak więziliście Szafira? - zapytałam ironicznie.

- Pragnę zauważyć, że te stworzenia żyją swoim życiem. Jeśli będą chciały pomóc, zjawią się. Nie ma potrzeby ich tutaj trzymać i więzić. To nie są zwierzątka domowe - powiedział Loki.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Przynajmniej on mnie rozumiał. Pablo spuścił głowę. Dostrzegłam, że jego oczy znowu się świecą. Loki posłał mu zirytowane spojrzenie.

- Możesz wyjść z mojej głowy? - zapytał zielonooki.

- Jeśli chcesz, możesz go tutaj sprowadzić - powiedział Pablo spokojnym głosem. - Każda pomoc się przyda.

Spojrzałam pytająco na zielonookiego. Owen i mój brat wstali i skierowali się w stronę wyjścia.

- Powinniście iść do skrzydła szpitalnego. Zaradzą coś na ból, który wam doskwiera. Spotkamy się przy obiedzie i porozmawiamy na temat najbliższych dni - powiedział. - Czeka nas wojna.

Gdy wyszli, odwróciłam się w stronę Lokiego. Bóg psot intensywnie nad czymś myślał.

- Kogo chcesz sprowadzić? - zapytałam.

- Starka. Niezbyt mi się to podoba, ponieważ nie mam ochoty słuchać jego aroganckich wypowiedzi, jednak dałem mu słowo, że powiadomię go, jeśli będzie groziło ci niebezpieczeństwo.

Tony z pewnością nie byłby zadowolony z faktu, że znowu wpakowałam się w kłopoty, jednak mógł nam pomóc. Pablo miał rację. Pomoc innych była niezbędna. Ethan miał znaczną przewagę liczebną.

Serce z lodu || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz