I 17 I

490 59 54
                                    

I pov. Karol I

On mnie nienawidzi... Dlaczego? Dlaczego nagle stwierdził, że nie chce mnie znać? Jestem dla niego zbyt toksyczny? Nie spodziewałem się po nim takich tanich wymówek. Ale w porządku, nie chce mnie widzieć - to nie będzie, nic na siłę. Jestem na niego wściekły, lecz jednocześnie czuję się bezradny, ponieważ nie wiem jak mu pomóc. Jednak ten krok zrobił świadomie i na razie nie jestem w stanie ani zrozumieć dlaczego mi to robi, ani w stanie mu wybaczyć. Zawsze to ja robiłem pierwszy krok, także jeśli jeszcze w jakimś stopniu cokolwiek dla niego znaczę o zrobi to sam.

Nieee... Sam się okłamuję. On mnie nie przeprosi. Jest tak egoistyczny, że myśląc o sobie nigdy nie będzie w stanie pomyśleć o mnie... To jest dla mnie za dużo, muszę się napić...

Od razu z domu Huberta udałem się do klubu nocnego. Musiałem się upić i zapomnieć chodź na chwilę o okrutnym świecie w który mnie otacza, pełnym pustych słów, pustych obietnic czy „toksycznych" ludzi.

Wszedłem do środka. Od razu można było wyczuć zapach potu połączonego z alkoholem. Muzyka grała bardzo głośno, kolorowe światło co chwilę cię oślepiało, a na parkiecie tańczyły prawie nagie striptizerki.

Cudownie...

Usiadłem przed barem i poprosiłem o butelkę wódki. Albo grubo - albo wcale. Nie przepadam za takim rodzaju alkoholu, ale jest skuteczny :). Nalałem sobie pierwszy kieliszek i szybko wypiłem zapijając sokiem pomarańczowym. Smak był bardzo gorzki i nie za bardzo mi smakował, ale starałem się o tym nie myśleć. I tak przez kolejną godzinę piłem... piłem... i piłem, kieliszek za kieliszkiem.

- Karol? - odwróciłem się bo usłyszałem głos za swoimi plecami - ty? tutaj? - czasami żałowałem, że odzyskałem pamięć.

- Miło znów cię widzieć, Hania - uśmiechnąłem się ironicznie i znów wróciłem do mojej butelki. Jeszcze jej mi dzisiaj brakowało...

- A ty co taki zmarnowany? Dziewczyna cię rzuciła? - dziewczyna śmiejąc się zasiadła obok mnie.

- Nie-twój-interes - spojrzałem na nią - przeliterować ci?

- A co u mojego ulubionego Hubercika? - od razu słysząc to imię zrobiłem grymas i speszony odwróciłem wzrok i zatrzymałem go na moich rękach, zacząłem bawić się palcami w ciszy, aby nie musieć odpowiedzieć na pytanie - Nie gadaj.... Przez niego tu teraz jesteś?

- Daj mi spokój - chciałem odejść, ale dziewczyna mnie zatrzymała.

- Poczekaj - chwyciła mnie za nadgarstek - chodź ze mną.

Szedłem za nią nie za bardzo wiedząc co robię. Chociaż stwierdzenie
,,szedłem'' jest w tym kontekście dosyć zabawne, bo bardziej z powodu nadmiaru alkoholu starałem się ustać na nogach. Ale jakimś cudem udało nam się wyjść na zewnątrz. Hania stała przed samochodem i szukała kluczyków, a gdy w końcu je znalazła od kluczyła auto i wpakowała mnie na tylne siedzenia.

Jechaliśmy jakiś czas, aż poczułem, że zatrzymujemy się przed jakimś domem. Hania wyszła z pojazdu, po czym pomogła mi go opuścić. Udaliśmy się w stronę domu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na kanapie.

- Powiesz mi wreszcie, po co mnie tu przyprowadziłaś? - spojrzałem na dziewczynę poirytowany.

- Tak... w klubie nie dało się normalnie porozmawiać - jej ton głosu był bardzo łagodny - słuchaj sprawa jest prosta oby dwoje pragniemy tego samego.

- Co masz na myśli - spojrzałem na nią niezrozumiale.

- Skrzywdzić Huberta.

- CO? - niedowierzałem na to co zaproponowała - Ja nie chcę go skrzywdzić... A może chce się odegrać? Sam nie wiem...

- Mówię ci wyjdzie ci to na dobre - uśmiechnęła się niewinnie - nie wiem co się między wami wydarzyło, ale widać że mocno cię zranił...

- Tak... To prawda...

- To... jak?

- Wchodzę w to.

Pozory mylą I DxD IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz