I 1 I

1.2K 96 222
                                        

II pov. Hubert II

Siedziałem na lekcji matematyki, do końca zostało 10 minut. Dostałem nagle wiadomość od Karola, że czeka na mnie pod szkołą. To właśnie dziś. Piątek, kochany piąteczek. Kto nie lubi piątków? Umówiłem się z Karolem, że po lekcjach przyjedzie po mnie pod szkołę i razem pojedziemy do mojego domu. Jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu zobaczę mojego przyjaciela. Pani od majcy coś tam gadała, ale nie za bardzo jej słuchałem. Myślami, to ja byłem już zupełnie gdzie indziej. Zastanawiam się czy zrobić dzisiaj live'a z Karolem, fani na pewno by się ucieszyli.

- Hubert, powtórz proszę to co powiedziałam - nauczycielka wyciągnęła mnie z moich rozmyślań. Cholera.

-Ummm.. - W tym momencie rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Dzisiaj jest mój szczęśliwy dzień, mam cholernego farta.

- Masz szczęście Hubert, ale następnym razem uważaj proszę

Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam i szybko spakowałem swoje rzeczy. Chwyciłem za plecak i szybko wyszedłem ze szkoły. Z daleka zobaczyłem stojącego Szatyna obok swojego auta. Uradowany z uśmiechem na twarzy zacząłem biec w jego stronę. Gdy byłem blisko rzuciłem się na niego ze szczęścia, że w końcu mogę go zobaczyć.

- Cześć Karol!

- Hej Hubi - Karol się szeroko uśmiechnął - to co jedziemy do ciebie?

- Pewnie, chodźmy.

Szczęśliwy skierowałem się z przyjacielem do auta. Wsiedliśmy, zapieliśmy pasy i nagle mi się coś przypomniało.

- Ej Karol, a moglibyśmy podjechać jeszcze do sklepu? - spytałem, ale wiedziałem że szatyn się zgodzi.

- Jasne, a co potrzebujesz? - chłopak spojrzał się na mnie.

- Wiesz, kupimy jakieś jedzonko czy coś w tym stylu - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej - w końcu chyba nie chcesz głodować?

- Pewnie, że nie. Ja kocham jeść - tutaj obydwoje się zaśmialiśmy - w takim razie jedziemy.

Jechaliśmy około 15 minut, podczas całej jazdy ciągle się z czegoś śmialiśmy, albo dokuczaliśmy sobie nawzajem. Tylko z Karolem mam taki dobry humor i mam tak dobry nastrój. Szkoda że tak rzadko się widzimy. Chłopak zaparkował, po czym wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę sklepu. Karol otworzył mi drzwi, a ja zaśmiałem się na ten gest. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy wybierać jakieś chipsy, napoje, coś na kolację. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na dziale z alkoholem.

- To może Damianku, weźmiemy coś mocniejszego? - Karol popatrzył na mnie pytająco z uśmiechem na twarzy.

- W sumie czemu nie, a i nie mów do mnie Damianku.

- Dobrze Hubi bubi.

On zawsze musi wymyślać takie różne głupie przezwiska. Niby są urocze, ale też czasem mnie denerwowały. Szatyn zaczął wybierać alkohol na dzisiaj. Gdy coś tam wybrał udaliśmy się do kasy.

- Dowód jest? - Kasjer zaskoczył mnie pytaniem, bo nigdy mnie o to nie pytano, ale koniec końców mam 19 lat, więc nie wyglądam aż tak staro.

- Tak, proszę - Podałem kasjerowi dowód, on go tylko sprawdził po czym mi go oddał, a ja schowałem go do portfela.

-Dobrze, będzie 45,50 zł. - Właśnie chciałem wyciągnąć pieniądze, lecz Karol mnie wyprzedził.

-Ja zapłacę!

Wyszliśmy ze sklepu i wróciliśmy do samochodu, szatyn wyjechał z parkingu i zaczął jechać w stronę domu.

- Nie musiałeś płacić - powiedziałem nagle.

Pozory mylą I DxD IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz