I 8 I

717 68 122
                                    

Czuliście kiedyś pustkę? Tak jakbyście byli sami na tym fałszywym świecie? Jakbyście pomimo starań czuli się jak obcy wśród ludzi.

Ja tak mam właśnie teraz. Minął tydzień od kiedy Karol leży w szpitalu. Bardzo odczuwam jego brak. Mimo, że żyje, czuje jakby ode mnie odszedł. Jakby zostawił mnie sam.

Codziennie siedzę w jego sali i pilnuje go, chociaż nie grozi mu niebezpieczeństwo. Jedynym zagrożeniem jest to, że wciąż nie chce się obudzić.

Dlaczego to nie ja wpadłem pod samochód?! Było by o wiele lepiej. Nie cierpiałbym, a szatyn byłby teraz przytomny i szczęśliwy. A teraz leży blady, podpięty do jakiś maszyn.

Czy na tym świecie nie ma sprawiedliwości?! Straciłem ojca, a teraz mam utracić kolejną najważniejszą osobę w moim życiu?! Czy to jest zabawne? Czy ja jestem w jakiejś jebanej symulacji?!

Może jestem tylko nic nie wartą marionetką, którą się ktoś bawi, a największą radość sprawia mu niszczenie mnie od środka.

Ból fizyczny to nic w porównaniu z psychicznym.

Dzisiaj mija kolejny dzień od wypadku przyjaciela. Jak zwykle siedzę kolejną godzinę wiernie przy jego łóżku.

Gdy śpi wyglada niewinnie, ale i bardzo słabo. Aż przypomniało mi się wiele nocek kiedy to, gdy byliśmy mali Karol przychodził do mnie i do nocy wariowaliśmy i broiliśmy jak to dzieci, a gdy było już późno szatyn zawsze jak tylko położył głowę na poduszkę w mgnieniu oka zasypiał. Teraz dorósł, ale wciąż wyglada tak samo.

Chciałbym, aby teraz się obudził, abym mógł go przytulić, powiedzieć, że poprzednie kłótnie nie mają żadnego znaczenia i cieszyć się z tego, że w końcu mam go przy sobie.

Tak się jednak nie dzieje.

Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Otrzymałem SMS od Hani. Dawno jej nie widziałem...

Hania: Hubert?
Hubert: Tak?
Hania: Masz czas dzisiaj?
Hubert: Nie wiem dokładnie, a o co chodzi?
Hania: Moja znajoma organizuje imprezę, wybierzesz się ze mną?
Hubert: Chyba nie mam zbytnio ochoty na imprezowanie.
Hania: Proszę, robię to dla ciebie. Odpoczniesz trochę myślami, a jak ci się nie spodoba to po prostu wyjdziesz, w porządku?
Hubert: Dobrze... ale nie obiecuje, że na 100% przyjdę.
Hania: Okej, przyjdź o 20 na plac Kościuszki, będę czekać :*
Hubert: Okej, cześć.

Szczerze mówiąc nie mam zbytnio ochoty na imprezę, za dużo tam pijanych ludzi, głośniej muzyki czy par liżących się w łazienkach. Ale Hani na tym zależało i może faktycznie ma racje, że trochę odpocznę?

Oby miała racje...

Tak więc posiedziałem jeszcze jakiś czas i odszedłem od łóżka przyjaciela, uprzednio przejeżdżając ręka po jego włosach. Wiem, że z widoku osoby trzeciej mogło to wyglądać jakbym się zakochał czy coś ale to nie tak. Karol to mój przyjaciel, a mi na nim zależy i po prostu się o niego cholernie martwię.

Wyszedłem ze szpitala i skierowałem się w stronę domu. Na szczęście droga nie jest długa, ale podczas powrotu i tak już zdążyłem myśleć o szatynie.

Wszedłem do domu, udałem się do pokoju i zacząłem przeszukiwać szafę w celu znalezienia czegoś fajnego, co akurat podpasuje mi na dzisiejszy wieczór. Po dłuższych poszukiwaniach uznałem, że zwyczajnie ubiorę się luźno. Ludzie i tak będą zbyt schlani, aby zwrócić na to uwagę. Poszedłem jeszcze do łazienki aby ułożyć włosy i zobaczyć czy wyglądam chociaż względnie.

Pozory mylą I DxD IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz