Leżę na łóżku... sam. Staram się pozbierać myśli, ale nie wychodzi mi to. Czuję jakbym stracił cząstkę siebie. Karol jest dla mnie najbliższą osobą i nie rozumiem dlaczego się tak zachowuje. Niestety przegiął. Dlaczego zaczął temat tego, że niby Hania mnie oszukuje. Nie ma powodów aby miała to robić!
Gdy leżałem pusto wpatrując się w ścianę, nagle po całym moim pokoju rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Kto o tej godzinie dzwoni do ludzi? Może, to szatyn chce się pogodzić? Niechętnie wstałem i zacząłem rozglądać się w pokoju w celu odnalezienia smartfona.
Przypomniało mi się, że to przyjaciel zaniósł mnie do domu, więc pewnie odłożył go na moje biurko. Udałem się w stronę mebla i nie myliłem się. Sięgnąłem po telefon i na wyświetlaczu pokazało mi, że dzwoni mama Karola?
Dziwne.
H: Halo?
MK: Halo? Hubert?
H: Tak, o co chodzi? Coś się stało? - słyszałem załamanie w głosie kobiety.
MK: Musisz szybko przyjechać do szpitala.
H: Do szpitala? A po co?
MK: Karol... - jej głos jeszcze bardziej się załamał - Karol miał wypadek.
H: Wypadek?! - nie docierało to do mnie -Będę za 20 minut.
Rozłączyłem się. Byłem w tak wielkim szoku, że przestałem myśleć o kłótni, która teraz nie miała najmniejszego znaczenia. W głowie miałem już same czarne scenariusze. Przed oczami pokazywały mi się obrazy mnie i Karola... szczęśliwych. Na szczęście szpital nie znajdował się daleko od domu. Postanowiłem już nie dzwonić po taksówkę, tylko pobiegnąć tam jak najszybciej, żeby nie tracić czasu.
Mimo, że nie jestem wybitnym sportowcem, to biegłem bardzo szybko. Mam wrażenie, że to przez obejmującą moje ciało coraz większa dawka adrenaliny.
Podczas drogi do szpitala miałem totalny mętlik w głowie. Nie wiem w jakim jest stanie, ale boje się o niego jak cholera.
W takich momentach człowiek uświadamia sobie, jak nie warto marnować czasu na zbędne kłótnie. Życie jest za krótkie na takie duperele, a można by było teraz spać wygodnie w łóżeczku.
Po odbytej drodze wbiegłem do szpitala jak oparzony i skierowałem się w stronę recepcji.
- Dzień dobry - zwróciłem się do recepcjonistki w pośpiechu - gdzie znajdę Karola Kutera? Miał wypadek.
- A kim jest pan dla niego? - kobieta spojrzała na mnie - wpuszczamy tylko najbliższe osoby.
- Jestem jego... - chciałem dodać że przyjacielem, ale domyśliłem się, że mogłaby mnie nie wpuścić - chłopakiem.
Dziewczyna już nic nie mówiła tylko zaprowadziła mnie na oddział na którym leżał mój przyjaciel. Gdy wchodziłem na korytarzu dostrzegłem mamę szatyna.
Była zrozpaczona. Wygląda jak 7 nieszczęść. Wygląda jak człowiek, któremu zawalił się cały świat. Wygląda jak ktoś kto utracił jedyne szczęście swojego życia. Wygląda jak ja gdy straciłem mojego tatę...
Podszedłem do załamanej kobiety oszołomiony całą sytuacją. Na początku siedziała ze wzrokiem spuszczonym na podłogę, lecz gdy mnie ujrzała wstała i mocno mnie przytuliła.
Oddałem uścisk i po chwili mama Karola odsunęła się ode mnie.
- Mogę do niego wejść? - spytałem z błagalnym wzrokiem.
- Tak - oczy kobiety zaszkliły się - cieszę się, że tu jesteś. Karol na pewno chciałby cię tu teraz.
Gdy usłyszałem te słowa, aż zakuło mnie serce. Przypomniała mi się ta bezsensowna kłótnia, przez którą teraz tu jestem. Przez tą jebaną sprzeczkę mogę stracić szatyna!
Pokiwałem głową i po cichu wszedłem do sali. Podszedłem do łóżka Karola, który jest w śpiączce. Przez nadmiar emocji chyba nie docierało to do mnie , ale kiedy zobaczyłem bladego, podpiętego do jakiejś maszyny, nie reagującego przyjaciela, to coś we mnie pękło.
Łzy same napełniały moje oczy, a ja pozwoliłem im wypłynąć. Usiałem na krzesełku przystawionym przy łóżku. Przyłożyłem rękę do polika szatyna i rozpłakałem się na dobre. Nie wyobrażam sobie już nigdy nie zobaczyć jego cudownego uśmiechu, jego pięknych oczu czy roztrzepanych włosów.
- To wszystko moja wina... - zacząłem - to przeze mnie to wszystko - załamany patrzyłem na Karola - nie mogę stracić kolejnej ważnej osoby w moim życiu. Karol jeśli mnie słyszysz wiedz, że musisz się obudzić. Masz wstać i powiedzieć jakiś głupi żart, który mimo, że nie jest zabawny to zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Masz wstać i powiedzieć ,,już wszystko dobrze, nie martw się''. Słyszysz?! - krzyczałem z rozpaczy dalej wpatrując się w bladą twarz przyjaciela - Ty głupku, słyszysz?! - ze łzami położyłem się na tors szatyna i zamknąłem oczy - nie dam rady bez ciebie....
Zasnąłem.
<><><><><><><><><><>
Przepraszam za dość krótki rozdział, ale on bardziej miał wprowadzić do sytuacji, która będzie w następnym rozdziale!
Do zobaczenia :3

CZYTASZ
Pozory mylą I DxD I
FanfictionOpowieść o shipie dealerxdoknes, w której bohaterowie przekonają się że nie warto oceniać książek po okładce. Będą patrzeć zawsze na wszystko z góry, co nie okaże się dobrym posunięciem. Jak potoczą się ich losy? To już musisz sprawdzić sam ;)