I 10 I

579 65 71
                                    

Idę się schować do bunkru za ten rozdział, przepraszam musiałam proszę mnie nie zabijać jestem za młoda

Usłyszałem nagle jakiś irytujący dźwięk. Rozbudziłem się. A no tak ustawiłem sobie wczoraj budzik na 8:00 rano, bo pomyślałem, że fajnie będzie wstać wcześniej, cieszyć się, że jest sobota i jakoś produktywnie spędzić ten dzień. Moje niedoczekanie, od razu poczułem jak bardzo chce mi się spać, więc przymknąłem dosłownie na sekundę oczy i nagle JEB drugi dzwonek. A no tak ustawiłem milion kolejnych, bo wiedziałem, że nie wstanę. Nienawidzę mojego budzika, a najbardziej jego dźwięku. Dlatego jak ładnie próbuje sobie spać i nagle co 5 minut dzwoni mi z tą samą wkurzającą melodyjką to mam ochotę rzucić telefonem o ścianę. Jestem mega niewyspany, bo o 2 w nocy wróciłem po ciemku do domu, ponieważ całą noc chodziłem po mieście. Musiałem przemyśleć sobie wiele aspektów. Nie raz tak robiłem, gdy nie wiedziałem co mam robić i życie mi się sypało. Tylko, że wtedy spacerowałem z Karolem. Chodziliśmy razem, nie po to aby się wygłupiać, tylko aby się zrozumieć. Jak wtedy, gdy zmarł mój tata spacerowaliśmy po mieście do świtu. Po prostu wspominaliśmy dobre chwilę i przyjaciel bardzo mnie wtedy wspierał. Aktualnie nie wiedziałem co mam zrobić, a szatyn nie był mi w stanie mi pomóc, bo to o niego chodziło. Potrzebuje go cholernie mocno.

Ale no cóż, z racji iż muszę dzisiaj odwiedzić tego głupka w szpitalu to muszę się jakoś ogarnąć. Nie mogę się doczekać kiedy w końcu się wybudzi, kiedy wreszcie będziemy mogli porozmawiać. Brakuje mi tego bardzo, ale czuję, że za niedługo to nastąpi. Wygrzebałem się więc spod kołdry i sięgnąłem do szafy po jakieś ubrania. Skoczyłem jeszcze szybko do łazienki, aby załatwić codzienną rutynę taką jak na przykład umycie zębów.

Po kilkuminutowym strojeniu się jak księżniczka udałem się w stronę kuchni, aby nie iść do szpitala z pustym żołądkiem. Jednak śniadanie jest najważniejszym posiłkiem, a ja bardzo potrzebuje energii na resztę dnia. Przeszedłem korytarz prowadzący do kuchni i gdy przekroczyłem jej próg mało co nie dostałem zawału. W całej kuchni walały się butelki po alkoholu do tego stopnia, że na kafelkach były mokre plamy od trunków.

Co jest do cholery?

Domyśliłem się, że moja matka to wszystko zrobiła. Nie byłem w stanie tego zauważyć w nocy, bo szedłem po ciemku, w dodatku prosto do swojego pokoju. Postanowiłem rozmówić się z kobietą, więc poszedłem do jej pokoju.

- Mamo?! - krzyknąłem, gdy zauważyłem ją leżącą na łóżku.

- Hubert? Co się dzieje - chwyciła się za głowę - nie krzycz tak głowa mi pęka!

- Nie dziwie się, że głowa cię boli jak tyle wczoraj wypiłaś! - podszedłem bliżej - miałaś więcej nie pić! Obiecałaś mi!

- Nie będziesz mi gówniarzu życia układał i przestań się awanturować ! - kiedy to usłyszałem poczułem totalną pustkę. Już nawet nie smutek, żal czy złość tym, że mama znowu mnie okłamała, znowu zaczęła pić i znowu się ode mnie odwraca. Zawsze się tak zachowywała po alkoholu, w potem miała wyrzuty sumienia.

- Okej, rób co chcesz. Ja już po prostu nie mam siły do cholery!

Po tych słowach wyszedłem z domu. Nie mam już nerwów, aby dalej w tym tkwić. Najwyraźniej niektórzy ludzie się nie zmieniają. Postanowiłem się tym nie przejmować, bo i tak teraz najważniejszy był Karol. Wyciągnąłem szybko telefon i zamówiłem taksówkę prosto do szpitala.

<><><><><><><><><>

Pewnym krokiem przeszedłem przez drzwi szpitalne. Byłem tam codziennie, więc sporo osób stamtąd już mnie rozpoznaje. Odwiesiłem bluzę na wieszak i podszedłem do recepcji, jak zwykle. Była to swego rodzaju rutyna, bo zawsze przed odwiedzinami kogokolwiek trzeba było się tam udać. Przybliżyłem się do lady i uśmiechnąłem się życzliwie.

- Dzień dobry - popatrzyłem sympatycznym wzrokiem na kobietę.

- Czy pan to Hubert Wydra? - spytała bardzo szybko.

- Tak, kojarzy mnie pani?

- Oczywiście, pamiętam cię, ale tu nie o to chodzi - wyglądała na pełną energii - niech pan szybko uda się do pana kolegi, około 30 minut temu wybudził się ze śpiączki!

Kiedy to usłyszałem moje serce zabiło 2 razy szybciej.

Podziękowałem kobiecie i wręcz pobiegłem do sali szatyna. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Nie wierzę! Po prostu cud! W końcu z nim porozmawiam! Mam mu tyle do powiedzenia. Wbiegłem jak oparzony do sali. I ujrzałem go. Leżał z trochę wyżej podniesionym oparciem łóżka i gadał o czymś z lekarzem. Po chwili zauważył mnie, a ja nie dowierzając co się właśnie dzieje stałem jak wryty jakbym znieruchomiał, nie mogłem się ruszyć i tylko z niedowierzaniem patrzyłem się w niebieskie oczy Karola.

- O dobrze, że pan przyszedł - zaczął lekarz lecz już nie dokończył, bo urwałem się z miejsca i rzuciłem się na szatyna wtulając się w niego mocno, nie zważałem na mężczyznę siedzącego obok.

- Karol! wreszcie się obudziłeś! - łzy szczęścia spłynęły mi po policzku, a ja mocniej się w niego wtuliłem - tak bardzo się cieszę - poluzowałem uścisk i podniosłem się trochę aby spojrzeć w jego twarz, która o dziwo nie wyrażała żadnych emocji.

- Przepraszam ale kim pan jest? - odezwał się wreszcie i spojrzał się na mnie.

- No jak to, Karol. To ja Hubert twój przyjaciel - nie rozumiałem co się dzieje.

- Proszę mnie zostawić! Ja pana nie znam! - te słowa spowodowały ukłucie w moim sercu. Jak to, jak to on mnie nie zna!

- Znamy się od urodzenia, Karol.....

- Niestety pana kolega, poprzez uraz stracił pamięć i nie jest sobie na tą chwile nic przypomnieć - przerwał mi lekarz - nie wiemy jeszcze na ten moment czy jest to na stałe, będziemy to kontrolować.

Ale... jak to? Czy to się dzieje na prawdę?

<><><><><><><><>

Przepraszam was jeszcze raz kochani, ale pamiętajcie po burzy wychodzi słońce, prawda?

Pozory mylą I DxD IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz