Rozdział ósmy

22.4K 771 56
                                    

Maksymilian

Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją lekko, wzdychając nieznacznie. Naprawdę miałem trudny orzech do zgryzienia. Powinienem był wprowadzać ją naprawdę powoli do naszego świata, ale... Po naszym pierwszym seksie, któremu naprawdę było bliżej do wanilii, niż ostrego rżnięcia, doszedłem do wniosku, że mogliśmy spróbować od dominacji i uległości bez podtekstów seksualnych; w myślach nazwałem to treningiem. Instynkt podpowiadał mi, że to był dobry wybór.

– Nazwałaś mnie wcześniej panem – odezwałem się, a na samo wspomnienie tego jednego słowa z jej ust, po plecach przebiegły mi dreszcze. – Chciałabyś spróbować takiej relacji? Na razie bez jakichkolwiek intymnych czynności. Czysta, platoniczna relacja.

Zmarszczyła nieznacznie brwi, wlepiając we mnie uważne spojrzenie.

– Jak to miałoby wyglądać?

– Z pozoru wszystko wyglądałoby normalnie – odpowiedziałem od razu – ale jak tylko nazwałabyś mnie panem, oddawałabyś mi kontrolę. Zanim oczywiście do tego dojdzie, będziemy musieli ustalić zasady i twoje granice. Przykładowo... musisz mi powiedzieć, czy mogę od ciebie wymagać, że będziesz do mnie dzwonić, gdy będziesz czegoś potrzebować.

– Czyli, jeżeli dobrze rozumiem, mam oddać ci kontrolę nad większą częścią mojego życia, wykraczającą poza sferę seksu?

– Po części tak – odpowiedziałem – ale nie powiedziałbym, że to będzie kontrola nad większą częścią twojego życia. Jeśli będziesz chciała wyznaczyć granice w postaci: możesz mi mówić, kiedy mam pic i jeść, i nic więcej, przystanę na to. Ty decydujesz.

Przełknęła ciężko ślinę i niepewnie skinęła głową.

– Z jedzeniem będzie ciężko, żebyś za mnie decydował, bo nie mam stałego harmonogramu dnia. Różnie wypadają mi zajęcia i wykłady w tygodniu. Zaś w weekend zależy, o której zaczynam pracę.

Uśmiechnęłam się, kręcąc głową.

– Źle się wyraziłem – odezwałem się. – Chodziło mi raczej o pilnowanie, żebyś się odpowiednio odżywiała i nawadniała. Na zasadzie... zadzwoniłbym do ciebie około dziesiątej i zapytał, czy zrobiłaś wszystko, na co się umówiliśmy. – Pogładziłem ją po policzku. – Oczekiwałbym od ciebie szczerości.

– Okej. To mi pasuje.

Uśmiechnąłem się szczerze.

– Cieszy mnie to, skarbie. – Pocałowałem ją lekko w usta, przesuwając dłoń na jej kark. – W takim razie musimy teraz ustalić dla ciebie nagrodę za zrobienie tego, co od ciebie oczekuję.

Zmarszczyłem brwi, gdy odsunęła się nagle i usiadła na łóżku, zakrywając piersi kołdrą. Przeczesała palcami włosy i westchnęła ciężko.

– Musi być system kar i nagród?

– Nie podoba ci się ten pomysł?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo to brzmi jak tresura psa – wymamrotała zduszonym głosem.

Uśmiechnąłem się i usiadłem. Następnie powoli się do niej zbliżyłem i musnąłem wargami jej kark.

– To jest trochę jak tresura – szepnąłem – ale na pewno nie możesz tego porównywać do tresury psa. Jako dominujący czerpię przyjemność z posłuszeństwa uległej. Lubię sprawować kontrolę. Gdybyś nie zrobiła czegoś, co do ciebie należało, powiedziałbym ci, że wiem, że nie lubisz bólu, ale chciałbym, żebyś wytrzymała pięć mocnych klapsów, a jeśli to zrobisz, sprawię ci w nagrodzie rozkosz.

Bez wstydu - Klimatyczni #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz