Rozdział dwudziesty pierwszy

20.3K 715 48
                                    

Sara

Uchyliłam powieki, po czym od razu je zamknęłam. Huczało mi w głowie, żołądek zwinął się w supeł i szarpnął nieprzyjemnie, powodując mdłości. Sapnęłam płaczliwie. Zaczęły do mnie docierać ostatnie wydarzenia. Zatrzęsłam się na samą myśl tego, co chciałam zrobić.

– Sara? Obudziłaś się już? – Poczułam delikatny dotyk ciepłej dłoni na ramieniu.

Rozpłakałam się.

– Och, kochanie... – Jagoda przyciągnęła mnie do siebie i mocno objęła ramionami.

– Przepraszam, że cię wtedy okłamałam – wyjęczałam.

– Nie szkodzi – szepnęła. – To znaczy szkodzi, ale nie to jest teraz najważniejsze. – Pogładziła mnie po plecach i musnęła wargami czoło.

– To nie mógł być Maks, prawda? To nie on... a ja... – Znów załkałam żałośnie.

Jagoda poruszyła się nerwowo i chrząknęła, ale nic nie powiedziała, co było do niej niepodobne. Przełknęłam ciężko ślinę i pociągnęłam nosem, po czym powoli uchyliłam powieki i spojrzałam jej w oczy.

– Jagoda... ty coś wiesz – wymamrotałam.

Skinęła powoli głową.

– Rozmawiałam z Maksem.

Wstrzymałam na moment powietrze w płucach, bo myślałam, że dzięki temu uspokoję drżenie ciała, ale to nic nie dało. Nie byłam w stanie się nawet odezwać. Wlepiłam w nią wyczekujące spojrzenie, jednak przepełnione nadzieją, że powie mi to, co chciałam usłyszeć.

Maks był niewinny.

– Faktycznie to on umówił się z Kaliną, ale ona przedstawiła mu się jako Karolina. Nigdy się nie spotkali. Przestała mu odpisywać na czacie, więc wyrzucił to z głowy.

Odetchnęłam z ulgą, ale jej nie poczułam. Serce ścisnęło mi się boleśnie. Wiedziałam, że Maks nie mógł skrzywdzić Kaliny. Nie on. Nie mój Maks. Wiedziałam o tym w głębi serca, a mimo to go oskarżyłam.

– Sara... – Westchnęła ciężko i chrząknęła. – Powiedziałam mu, że kłamałaś w sprawie interesowania się BDSM. 

Spomiędzy warg uszedł mi głośny jęk pełen bólu.

– On mnie teraz nienawidzi... – wymamrotałam z trudem. – Nienawidzi mnie!

Zaczęłam się dusić powietrzem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Z trudem oddychałam. Jakby ktoś usiadł mi na piersi.

– Przestań – warknęła ostro, potrząsając mną. – On cię kocha, do cholery. Był tutaj.

Spojrzałam na nią załzawionymi oczami.

– Postawił wszystkie patrole w stanie gotowości, do cholery, zanim do niego zadzwoniłam i powiedziałam, że jesteś u mnie. Kocha cię, nie możesz w to wątpić. Na pewno sam ma teraz mętlik w głowie, ale jestem więcej niż pewna, że jedyne, co do ciebie czuje, to miłość, a nie nienawiść.

– Wszystko zepsułam – powiedziałam na bezdechu.

– Przestań – warknęła stanowczo. – Nic nie zepsułaś. Sprawy się trochę pokomplikowały, ale wszystko wróci do normy, jak sobie wyjaśnicie nieporozumienia.

– Gdzie on jest? – zapytałam, a po sekundzie wyrwałam się z jej objęcia i wstałam z kanapy.

– Pojechał do domu! – zawołała za mną. – Obawiał się twojej reakcji, gdybyś go zobaczyła zaraz po obudzenia się.

Bez wstydu - Klimatyczni #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz