Rozdział dwudziesty trzeci

25.2K 737 36
                                    

Sara

Wybiegłam z sypialni, po czym, czym prędzej i jak najciszej zbiegłam po schodach. Mój plan jak na razie wychodził mi idealnie. Jak tylko znalazłam się w salonie, weszłam do jednej z szafek. Wcześniej ją przyszykowałam, żeby była pusta. Sprawdzałam też wtedy, czy się w niej zmieszczę. Przyłożyłam dłoń do ust, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, gdy usłyszałam trzask na piętrze.

Chyba Maks uwolnił się z kajdanek.

Serce załomotało mi w piersi, kiedy usłyszałam jego ciężkie kroki. Nie wyszedł jednak z sypialni, tylko zaczął się w niej trzaskać. Przygryzłam wnętrze policzka, zastanawiając się, co dokładnie robi i jak bardzo wyprowadziłam go z równowagi.

Jagoda będzie ze mnie dumna.

Oddech ugrzązł mi w gardle, gdy usłyszałam kroki na schodach. Zmarszczyłam brwi, kiedy do mnie dotarło, że Maks skręcił w stronę kuchni, gwiżdżąc pod nosem. Wyraźnie usłyszałam, jak otworzył lodówkę, a potem włączył czajnik.

On. Mnie. Totalnie. Olał!

Zacisnęłam dłonie w pięści i przełknęłam gulę w gardle. Czułam, jak narastała we mnie frustracja. Chciałam wyjść z ukrycia i go opieprzyć, ale się powstrzymałam.

– Siema, Adam – usłyszałam jego głos z kuchni. – Masz dzisiaj czas? Wyskoczyłbym na jakieś piwo czy coś.

Zazgrzytałam zębami.

– Osiemnasta pasuje, jasne. Przyjadę... Nie, będę sam, Sara zostanie w domu... Tak... Nara – usłyszałam jego kroki. Wyszedł chyba z kuchni, a potem zaczął wchodzić po schodach, znowu gwiżdżąc. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi.

W dupie zostanę, a nie w domu!

Wyszłam z tej durnej szafy i ruszyłam do sypialni po ciuchy. Planowałam się ubrać i zadzwonić po Jagodę, żeby po mnie przyjechała. Nie zamierzałam siedzieć sama w domu! Weszłam po schodach i wystawiłam środkowy palec w stronę drzwi z łazienki, w której siedział Maks. Słyszałam szum wody.

Idiota! Ja się starałam dostarczyć nam rozrywkę, a on...

Fuknęłam wkurzona i weszłam pewnym krokiem do sypialni.

To mnie zgubiło.

Sekundę później poczułam na szyi silny uścisk jego dłoni, a przy uchu jego wilgotne wargi. Dyszał ciężko, jakby był wściekły. Przycisnął mnie do ściany, warcząc:

– Tak właśnie myślałem, że długo nie wytrzymasz i do mnie przyjdziesz.

Cholera, wykiwał mnie.

Zanim zdołałam cokolwiek zrobić, podniósł mnie za biodra i przerzucił przez ramię. Ruszył w stronę łóżka, na które mnie bez ceregieli rzucił. Otworzyłam usta, próbując zaczerpnąć wdech powietrza, bo nagle całe wyleciało mi z płuc, ale nie byłam w stanie tego porządnie zrobić, bo skupiłam uwagę na metalu zaciskającym się na moim nadgarstku.

– Pamiętasz, co ci powiedziałem, prawda? – Maks okrążył łóżko i podszedł z drugiej strony, po czym szarpnął moją rękę i przypiął ją do zagłówka. Nachylił się nade mną, jednocześnie przyciskając dłoń do mojej łechtaczki. Potarł ją mocno, bez żadnych emocji na twarzy. – Pamiętasz słowa bezpieczeństwa? Możesz mówić. Wątpię, żebyś była w stanie się powstrzymać. Nawet jeślibym ci zakazał mówienia, ty uwielbiasz łamać moje zasady i mi się sprzeciwiać. – Jego głos był ostry. Dostałam przez niego dreszczy, a do tego dalej bezlitośnie pocierał moją łechtaczkę.

Bez wstydu - Klimatyczni #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz