Rozdział piąty

19.7K 745 81
                                    

I prezent numer dwa ❤️

🎁🎁🎁

Sara

– Cholera jasna! – krzyknęłam, gdy nie potrafiłam wsunąć na lewą stopę buta.

Za dwadzieścia minut musiałam być w pracy, a byłam w totalnej rozsypce. Może nie fizycznej, ponieważ zdążyłam nawet wziąć prysznic i zrobić makijaż, ale psychicznie wysiadałam...

Jak tylko udało mi się założyć adidasa, wyszłam z mieszkania i dokładnie je zamknęłam, po czym zbiegłam ze schodów z czwartego piętra. Tak było szybciej niż czekanie na windę.

Odetchnęłam z niewielką ulgą, gdy znalazłam się przed blokiem, i żwawym krokiem ruszyłam w stronę restauracji. Powinnam dojść tam chwilę przed piętnastą.

Warczałam na siebie pod nosem za to, jak wczoraj wszystko poszło nie tak, jak powinno! Przecież miałam rozejrzeć się po klubie, jako tako poznać jak najwięcej osób. Przysłuchać się rozmowom, a nie masturbować się na oczach prawie obcego faceta!

Coś na pewno zeżarło mi mózg!

Znów poczułam pieczenie na policzkach.

Jezu! Przecież... Koniec! Muszę się skupić i znaleźć dowody na niewinność Mikołaja. Nic innego się nie liczy.

To właśnie powtarzałam sobie jak mantrę przez całą drogę do pracy.

– Cześć! – rzuciłam, zbliżając się do tylnego wejścia do restauracji, gdzie paliła Emilia. – Dużo roboty? – zapytałam, zanim chwyciłam klamkę.

– Hej. Nie, jakby było obłożenie, to nawet zajarać bym nie mogła – odpowiedziała z uśmiechem na ustach. – Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.

Machnęłam ręką.

Czułam się tragicznie. Wyrzuty sumienia i nakładające się na to podniecenie doprowadzały mnie do szału. Byłam na skraju obłędu.

– Nie wyspałam się. – Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka.

Natychmiast skierowałam się do niewielkiej szatni i przebrałam bluzkę na firmową. Zrobiłam trzy głębokie oddechy i ruszyłam w stronę sali restauracyjnej. Faktycznie były pustki. Ludzie chyba korzystali z pięknej pogody. Szkoda, bo to oznaczało mniej kasy z napiwków. Skoro pracowałam tylko w weekendy, to szczerze wolałam zapieprz, bo przy dobrych wiatrach miałam nawet dwie, trzy stówki dodatkowo.

Westchnęłam, po czym ruszyłam w stronę baru, spoglądając na polerującego szklanki Kamila.

– Co tam? – zapytał, unosząc głowę, po czym natychmiast zmarszczył brwi. – Dobrze się czujesz? Dziś jest tak mało osób, że szef bez problemu da ci wolne. Dziewczyny poradzą sobie bez ciebie.

– Nic mi nie jest – burknęłam.

Cholera, miałam cały czas nadzieję, że będzie na tyle pracy, że nie będę mogła nawet przez moment odpłynąć myślami do wczorajszego wieczora, a raczej nocy...

– Może ci pomogę? Nie chcę tak bezczynnie stać. Muszę zająć czymś ręce.

I myśli.

– Teraz możesz iść na salę, bo właśnie weszła kobieta i usiadła przy trójce – powiedział i skinął głową w stronę stolika w rogu pomieszczenia.

Natychmiast zabrałam z blatu menu. Naprawdę mój mózg nie pracował poprawnie, skoro jej nie zauważyłam. Podeszłam do klientki i uśmiechnęłam się uprzejmie.

Bez wstydu - Klimatyczni #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz