Rozdział dwudziesty piąty

17.4K 712 82
                                    

Sara

Mocniej wtuliłam się w bok Maksa, gdy dostrzegłam zbliżającą się w naszą stronę trójkę ludzi. Nie wiem jak, ale od razu rozpoznałam Asię i Tomka, a mężczyzna obok nich musiał być Adamem.

– Siema, gołąbeczki! – rzucił ten trzeci, przyspieszając kroku. Zatrzymał się przede mną i przechylił głowę w bok, mrużąc oczy. – Teraz rozumiem... – powiedział powoli, uśmiechając się kącikiem ust. – Adam jestem.

– Sara – odpowiedziałam niepewnie, bo nie rozumiałam jego komentarza.

– Hej, Sara, Tomek jestem – odezwał się drugi z mężczyzn, stając obok Adama. Obejmował zaborczo kobietę, a ona patrzyła na niego czule. – A to moja lepsza połówka, Asia – przedstawił ją, spoglądając na nią z uśmiechem, gdy ona wlepiła we mnie spojrzenie.

– Cześć. Miło mi cię w końcu poznać. – Jej głos był spokojny, jakby w ogóle nie przejmowała się tym, że Tomek mocniej ścisnął ją za biodro.

– Hej, mi też jest miło cię poznać, was wszystkich – dodałam szybko, zerkając na Tomka i Adama.

– Chyba powinniśmy przywitać się z twoimi znajomymi – rzucił Maks, chwytając mnie za dłoń. – Jak myślisz? – Spojrzał na mnie uważnie, a mnie nie umknęło to, że Asia posłała zaskoczone spojrzenie Tomkowi.

– Znając Marka, to zaraz przyleci oficjalnie nas przywitać – odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu Marka.

Rozglądając się po polanie, zauważyłam, że Tomek mówił coś cicho do Asi, a ona nawet na sekundę nie odwróciła od niego wzroku. Normalnie wlepiała spojrzenie w jego oczy, jakby od tego zależało jej życie. Przymknęła powieki, dopiero gdy Tomek pogładził ją po policzku, na koniec przesuwając dłonią po szyi, aż pociągnął za coś, co miała ukryte pod szalikiem, a ona oblała się rumieńcem, kiwając głową.

W końcu dostrzegłam Marka niedaleko paleniska. Rozpalał ognisko. Pociągnęłam Maksa w tamtą stronę, wzdrygając się nieznacznie, gdy usłyszałam za sobą rozbawiony głos Adama:

– Pantofel!

– Pierdol się – syknął mu w odpowiedzi Maks, mocniej ściskając moją dłoń.

Zmarszczyłam powieki i spojrzałam z niezrozumieniem w oczach na Adama, a po chwili na Maksa. Ostatnim określeniem, jakim mogłabym go nazwać to to, że był pantoflarzem.

– O co mu chodzi? – zapytałam cicho Maksa.

– Jest głupi i chce mnie wyprowadzić z równowagi – mruknął i chrząknął, po czym posłał mi uspokajający uśmiech. – Nie zwracaj na jego głupią gadkę uwagi.

– Okej – szepnęłam i spojrzałam na Marka, który szarpnął kogoś za kaptur, gdy ten prawie wszedł w ledwo rozpalony ogień.

– Zakochana para... – usłyszałam rozbawione mrukniecie obok ucha, a sekundę później minął mnie Adam, szczerząc się szeroko.

Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową.

– Takie przytyki zazwyczaj robią ludzie zazdrośni – powiedziałam na tyle głośno, żeby Adam to usłyszał.

Głośno się roześmiał, potrząsając głową, a Maks i Tomek mu zawtórowali.

– Nie jestem zazdrosny, Saro – powiedział, nie kryjąc rozbawienia. – Byłbym, gdybyś uciekała, a Maks by cię gonił. – Poruszył brwiami.

– Nie jesteś o mnie zazdrosny, tylko o Maksa, bo ukradłam ci przyjaciela.

– O Maksa? – Spojrzał na niego uważnie, przechylając głowę w bok. Przygryzł wargę, mrużąc oczy, po czym się roześmiał. – Nah, nie ukradłaś go. A nawet jeśli... – wyrzucił ręce do góry i okręcił się wokół własnej osi – ...to powinienem za to wypić. W końcu będę mieć spokój od jego żałosnego jęczenia!

Bez wstydu - Klimatyczni #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz