Sara
– Pięć minut przerwy, moi drodzy, pan dziekan ma do mnie sprawę – powiedziała doktor Markowska. – Możecie skorzystać z toalety i za chwilę kontynuujemy wykład! – rzuciła jeszcze, zanim wyszła z sali.
Od razu zrobiło się gwarno.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam godzinę, po czym weszłam w wiadomości, bo zobaczyłam powiadomienie o nieprzeczytanej.
„Cześć. Wracam z Niemiec za ponad tydzień. Wtedy możemy się spotkać i porozmawiać. Wolałabym w cztery oczy, a nie przez telefon".
Sapnęłam cicho i przymknęłam na moment powieki. Skoro chciała rozmawiać w cztery oczy, to wiedziała coś o Kalinie. Mogła być kluczem do znalezienia dowodów na niewinność Mikołaja.
Wypuściłam spięty oddech i napisałam szybko odpowiedź:
„Odezwij się, jak już będziesz w Katowicach. Umówimy się w jakimś ustronnym miejscu, żeby na spokojnie porozmawiać".
Serce zaczęło mi mocniej walić w piersi, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam nadzieję, że uda mi się wyciągnąć Mikołaja z więzienia. Nie mógł tam gnić za nie swoją zbrodnię, poza tym nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Rodzice nigdy nie mieli dla nas czasu i zawsze trzymaliśmy się z Mikołajem razem. Tak bardzo za nim tęskniłam...
Podskoczyłam na krześle, prawie wypuszczając z dłoni komórkę, gdy zaczął wyć alarm przeciwpożarowy.
Ludzie zaczęli się pakować i ruszyli do wyjścia. Nikt nie panikował – takie alarmy zdarzały się dość często. Często komuś w laboratorium nie wyszedł eksperyment i albo coś ulotniło się do czujników, albo powstał mały pożar.
Kilka minut później praktycznie wszyscy studenci byli przed budynkiem, a u szczytu schodów stanął dziekan i oznajmił, że reszta zajęć jest odwołana, po czym życzył nam udanego weekendu.
Uśmiechnęłam się, bo w ten weekend nie pracowałam. Miałam go spędzić z Maksem.
Odblokowałam telefon i wystukałam do niego wiadomość.
„Pożar na uczelni, zajęcia do poniedziałku odwołane. Możemy spotkać się wcześniej".
Zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam, że odczytał wiadomość, ale nie odpisał. Przygryzłam wnętrze policzka i westchnęłam ciężko. Nie pozostało mi nic innego, jak po prostu iść do domu.
Ruszyłam wolnym krokiem w stronę mieszkania, starając zagłuszyć niepokojące myśli. Przecież ja też czasami nie miałam możliwości od razu odpisać mu na SMS-a.
Gdy byłam już niedaleko wejścia na parking, telefon mi się rozdzwonił. Natychmiast wyciągnęłam go z kieszeni i uśmiechnęłam się szeroko, gdy zauważyłam, że dzwoni Maks. Odebrałam jak najszybciej.
– Cześć. Co słychać?
– Hej, przepraszam, że nie odpisałem od razu, ale nie mogłem rozmawiać – odpowiedział i chrząknął. – Wszystko dobrze. Możemy się spotkać wcześniej, jasne, tylko... mam jeszcze kilka spraw do ogarnięcia, więc najwcześniej koło szesnastej byłbym u ciebie. Pasuje ci to?
– Nic się nie stało. Jasne, że pasuje. Będę czekać – powiedziałam i przygryzłam wargę.
Odwróciłam się na pięcie i skierowałam z powrotem do centrum. Postanowiłam kupić ze dwa lub trzy komplety koronkowej bielizny, skoro miałam jeszcze kilka wolnych godzin przed przyjazdem Maksa. Akurat parę dni wcześniej ojciec zrobił mi na konto dość spory przelew w ramach zadośćuczynienia za brak czasu na spotkanie się z własną córką.
CZYTASZ
Bez wstydu - Klimatyczni #1
RomanceSara postanowiła zrobić wszystko, żeby uratować brata przed spędzaniem reszty życia w więzieniu. Musiała udowodnić jego niewinność, ale... Nie spodziewała się, że zamiast dowodów, odnajdzie zupełnie nowy świat - początkowo całkowicie dla niej ni...