Rozdział dwudziesty szósty

16.7K 724 34
                                    

Maksymilian

Obudziłem się z uśmiechem na ustach. Jak przez mgłę pamiętałem imprezę, ale nie dlatego, że się upiłem, bo nie wypiłem nawet kropli alkoholu. Pamiętałem wszystko jak przez mgłę, bo naćpałem się szczęściem. Mimo że byłem w cholerę zazdrosny o Sarę, gdy rozmawiała ze znajomymi, to jednocześnie cieszyłem się jej radością. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Najlepszym uczuciem ze wszystkich było, jak nieraz szukała mnie wzrokiem, a gdy w końcu mnie odnajdywała, uśmiechała się czule.

Była właściwą kobietą. Byłem tego więcej niż pewny.

– Kochanie... – mruknąłem zachrypniętym głosem, przewracając się na bok. Zamierzałem przyciągnąć Sarę do siebie, wsunąć się w jej ciepłe wnętrze i obudzić ją orgazmem. Po akcji pod drzewem przyznała, że podobał jej się pomysł takiej pobudki.

Zmarszczyłem jednak brwi, kiedy natrafiłem na puste łóżko. Rozchyliłem powieki i zamrugałem kilka razy, rozglądając się po sypialni. Była pusta, a do moich uszu nie docierał żaden dźwięk. Serce zabiło mi mocno ze strachu.

Zerwałem się do siadu, jakbym intuicyjnie wiedział, że stało się coś złego. Zeskoczyłem z łóżka i wypadłem z sypialni, wołając Sarę. Przetrząsnąłem całe mieszkanie, z każdą chwilą coraz ciężej i głośniej oddychając.

Nie było jej.

Zacisnąłem dłonie na karku, zastanawiając się, co się mogło stać i gdzie ona poszła. Aż w końcu zauważyłem, że zniknął jej telefon, który w nocy zostawiła na komodzie w przedpokoju. Wróciłem szybko do sypialni i wziąłem swój. Pod wpływem ruchu ekran się rozświetlił.

Musiałem usiąść, gdy zobaczyłem nieprzeczytaną wiadomość od Adama.

„Ten dowód, który znalazłem, udupił Mikołaja".

– Nie...

Drżącą ręka wybrałem numer do Sary, a kiedy odbiłem się od poczty głosowej, warknąłem głośno z wściekłości. Niewiele myśląc, zadzwoniłem do Adama.

– Zlokalizuj mi numer Sary – rzuciłem, zanim zdołał się odezwać.

– Czemu? – zapytał zaspanym głosem. Musiałem go obudzić.

– Przeczytała od ciebie wiadomość i wyszła z mieszkania. Ma wyłączony telefon, kurwa mać, a na dworze – wyjrzałem przez okno – leje.

– Kurwa – mruknął. – Sprawdzę, gdzie jej telefon logował się jako ostatni, ale daj mi chwilę.

Nie chciałem dzwonić na swój komisariat. Nie uśmiechało mi się tłumaczenie ludziom, dlaczego potrzebowałem ją znaleźć. Z tym mógł mi pomóc jedynie Adam.

Rozłączyłem się i zacząłem się pospiesznie ubierać. Wypadłem z mieszkania kilka minut później, zgarniając po drodze klucze do samochodu. Nie wiedziałem, gdzie Sara mogła pójść, ale przezornie zadzwoniłem jeszcze do Jagody.

– Sara jest u ciebie? – zapytałem, jak tylko odebrała.

– Nie... Maks? Coś się stało? – Wyczułem w jej głosie zdenerwowanie.

– Kurwa... – wymamrotałem, wzdychając ciężko. – Wiesz, gdzie mogła pójść? Jest jakieś miejsce, do którego chodzi?

– Ale co się, do cholery, stało?!

– Adam znalazł dowód na to, że Mikołaj zabił Kalinę. Napisał mi o tym w wiadomości, a Sara ją przeczytała, gdy spałem. Wyszła z mieszkania i ma wyłączony telefon – wyrzuciłem na jednym wydechu, wybiegając z klatki wprost w ulewę. Przekląłem głośno, gdy wdepnąłem w głęboką kałużę.

Bez wstydu - Klimatyczni #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz