Rozdział 7

318 8 1
                                    

Odwróciłam swój wzrok od ścian Morii i skierowałam go w kierunku Jeziora Zwierciadlanego, bowiem bardzo pragnęłam je ujrzeć. Woda była szafirowego koloru, a jej spokojnej powierzchni nie mąciły zmarszczki fal. Staw ze wszystkich stron otaczała łąka, która łagodnie zbiegała ku jego nagim brzegom.

- Oto Jezioro Zwierciadlane, głębia Kheled-zaram - powiedział Gimli

Ruszyliśmy drogą spod bramy. Z początku była bardzo wyboista, jednak po jakimś czasie zmieniła się w wąską ścieżynę wśród kęp wrzosu i janowca. Tu i ówdzie pojawiały się głazy i resztki krasnoludzkich budowli. Co jakiś czas można było zobaczyć brzozy i sosny rosnące na zielonych wzgórkach. W pewnym momencie skręciliśmy ostro w lewo, a droga zbliżyła nas do łąk nad jeziorem. W tym miejscu stał kamień o płasko ściętym wierzchołku.

- Kamień Durina! Nie mogę stąd odejść, póki chociaż przez chwilę nie popatrzę na cuda tej doliny! - krzyknął radośnie Gimli

- Dobrze lecz pospiesz się. Słońce teraz wcześniej zachodzi, orkowie wyjdą spod ziemi przed zmrokiem, musimy znaleźć się daleko stąd, nim ciemności zapadną - powiedział Aragorn

- Chodź ze mną Elendilo! Nie pozwolę ci minąć Kheled-zaram bez jednego bodaj spojrzenia w jego zwierciadło - powiedział do mnie krasnolud

Poszłam razem z nim, ponieważ sama chciałam zobaczyć jak wygląda Jezioro Zwierciadlane z bliska. Gdy tylko znaleźliśmy się przy kamieniu, Gimli przystanął i spojrzał na spękany i zniszczony głaz.

- Z tego miejsca Durin po raz pierwszy spojrzał w głąb stawu. Zajrzyjmy w nią i my choć ten jeden, jedyny raz, skoro musimy odejść - powiedział krasnolud

Nachyliłam się nad wodą i ujrzałam sylwetki gór, z ośnieżonymi szczytami. Dalej za nimi widać było niebo upstrzone miliardami gwiazd, pomimo tego, iż w dolinie był jeszcze dzień. Nie potrafiłam dostrzec jedynie naszych odbić.

- O Kheled-zaram, piękne cudowne Zwierciadło! Ty przechowujesz koronę Durina, póki król nie obudzi się znów! Żegnaj! - westchnął Gimli

Krasnolud skłonił się, odwrócił i spiesznie ruszył w stronę towarzyszy, a ja podążyłam za nim

- Coście tam widzieli? - spytał mnie Pippin, jednak ja zatopiona w swoich myślach nie odpowiedziałam

Ścieżka skręciła na południe i opadała stromo. Nieco poniżej jeziora, dostrzegliśmy głębokie źródło, z wodą tak czystą, że można było dostrzec dno. Przelewało się ono przez kamienną cembrowinę i migotało w słońcu. Aragorn powiedział, że będziemy szli z nurtem Srebrnej Żyły, aż do lasów widocznych na horyzoncie.

- Tam też leżą lasy Lothlorien! Najpiękniejsza kraina mojego plemienia! Nie masz na świecie całym drzew cudowniejszych niż drzewa tych lasów. Albowiem jesienią liście z nich nie opadają, lecz powlekają się złotem. Dopiero wiosną, gdy nabrzmiewają nowe pąki, stare liście lecą z gałęzi, na których rozkwitają tysiące żółtych kwiatów. Złota jest ziemia w lesie, złoty strop, a filary srebrne, bo pnie okrywa gładka, jasnoszara kora. Po dziś dzień śpiewamy o tym pieśni w Mrocznej Puszczy. Radowałoby się moje serce, gdybym mógł stanąć na progu tych lasów wiosną - powiedział mój ukochany

- Moje serce będzie im rade nawet zimą. Ale dzieli nas od nich jeszcze wiele mil. W drogę! - odpowiedział Aragorn

Szliśmy jeszcze wiele godzin. Jednak jakiś czas później ja, Sam i Frodo zaczęliśmy zostawać w tyle. Moja rana na ramieniu piekła coraz mocniej i zaczynałam mieć problem z poruszaniem nim. Wreszcie Legolas obejrzał się, a zobaczywszy nas w tyle pochodu szepnął coś Aragornowi do ucha. Wszyscy się zatrzymaliśmy, a do nas podbiegli Aragorn, Boromir i Legolas.

Elendila - Władca PierścieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz