Rozdział 10

226 4 0
                                    

Rankiem zbudził mnie Legolas. Wstałam i pomogłam spakować towarzyszom bagaże. Wsiedliśmy do łódek i popłynęliśmy z prądem Anduiny. Przez trzy dni żeglowaliśmy po rzece zatrzymując się tylko na noc i wyruszając przed świtem. Trzeciego dnia krajobraz po obu stronach rzeki, uległ zmianom. Zamiast drzew i krzewów, były równiny nieurozmaicone żadną rośliną, czy kamieniem. Nawet Aragorn, Legolas i ja nie wiedzieliśmy co tak wyniszczyło te okolice. Znużona widokiem roztaczającym się po obu brzegach, zatopiłam się w swoich myślach. W pewnym momencie przed moimi oczami, ukazała się bitwa. Nie wiedziałam, gdzie się toczy, ale oprócz zastępów ludzi, walczących z orkami, zobaczyłam olifanty i Haradrimów. Po tych scenach widok się urwał, a ja z powrotem, widziałam otaczające mnie ponure równiny. Potrząsnęłam głową, odganiając sceny z wizji. 

- Coś się stało? - spytał mnie mój narzeczony

- Czemu tak sądzisz? - spytałam się go

- Wiesz, odpłynęłaś na jakąś godzinę ze wzrokiem utkwionym w dal, a przed chwilą potrząsnęłaś głową jakbyś odganiała, jakieś ponure lub smutne sceny - powiedział

- Przez godzinę byłam, tak jakby nieobecna? - spytałam zdziwiona

- Tak. Dlaczego pytasz? - powiedział

- Myślałam, że to co zobaczyłam w wizji, trwało nie dłużej niż kilka minut - odpowiedziałam 

- Miałaś przebłyski przyszłości? - spytał równie zdziwiony

- Tak, co w tym dziwnego, przecież wam mówiłam, o darze od Galadrieli - powiedziałam

- Co widziałaś w wizji? - wtrącił się do rozmowy Gimli

- Bitwę, ogromną bitwę. Nie wiem, gdzie się toczyła, widziałam tylko pole walki. Nieprzyjaciel wynajął Haradrimów, którzy tratowali ludzi olifantami. Siły składały się z Gondorczyków i Rohańczyków, przynajmniej tak mi się wydawało - powiedziałam

- Szkoda, że nie zobaczyłaś gdzie się toczyła bitwa. Być może dałoby się jej uniknąć - rzekł Gimli

- Wydaje mi się, że toczona była na jakiś polach, a w tle migotała rzeka, ale nie jestem pewna. Wszystko było mgliste, niewyraźne - odpowiedziałam

Po moich słowach w łódce zapadła, jeszcze głębsza cisza. Reszta dnia minęła tak samo jak pozostałe, w każdej łodzi panowała cisza, nieprzerywana żadnymi, chociażby najmniejszymi poruszeniami. Dopiero czwartego dnia żeglugi wydarzyło się coś, co sprawiło że monotonia podróży została choć na chwilę zakłócona. Siedzieliśmy na brzegu, w prowizorycznym obozowisku, kiedy Sam zaczął opowiadać, co widział. Jak się okazało kłoda, która nas mijała miała ręce i nogi, a w zapadających ciemnościach błyskały jej oczy. Można było przypuszczać, że tropi nas Gollum. Wieczorem, kiedy wszyscy położyli się spać, ja nie bardzo mogłam usnąć. Siadłam na ziemi, trzymając wartę, aby w razie niebezpieczeństwa móc zaalarmować towarzyszy. Czuwałam połowę nocy i już miałam ulec pokusie i usnąć, kiedy Sam, który jak się okazało również trzymał wartę, potrząsnął Frodem, żeby go obudzić.

- Okropnie przykro mi pana budzić, ale tak pan kazał. Nic się nie zdarzyło do tej pory, a w każdym razie nic ważnego. Zdawało mi się, że słyszę cichy plusk i taki szmer, jakby ktoś niedaleko pochlipywał. Ale nad rzeką w nocy różne dziwne głosy słychać - powiedział Sam

- Nie zdawało ci się Samie, słychać było dziwne dźwięki nie wpasowujące się w odgłosy natury nocą, nad rzeką - powiedziałam, podchodząc do hobbitów

- Ty także nie spałaś, Elendilo? - spytał mnie hobbit

- Zaniepokoiła mnie twoja opowieść, drogi Samie, więc postanowiłam czuwać, aby nikomu nie stała się krzywda. Jeżeli to naprawdę był Gollum, powinniśmy czuwać, aby przypadkiem nie obudzić się z jego obślizgłymi paluchami na szyi. Kładźcie się spać, ja będę czuwać przez resztę nocy - powiedziałam

Elendila - Władca PierścieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz