Rozdział 21

104 2 4
                                    

Dwa dni później armia gotowa do wymarszu zebrała się na Polach Pellenoru. W ciągu tych dwóch dni banda orków próbowała jeszcze raz zaatakować gród, jednak została rozbita przez Rohirrimów. Gdy tylko zagrożenie znikło, nadeszły posiłki z południa. Zwiadowcy wysłani od razu po naradzie, żeby rozpoznali teren, wkrótce wrócili z wieścią, że do obalonego pomnika króla nie ma żadnych nieprzyjacielskich wojsk. Ja, Legolas i Gimli jechaliśmy w oddziale Aragorna, a Gandalf, Dunedainowie i moi bracia należeli do przedniej straży. Razem z nami pojechał też Pippin. W końcu zagrały trąby i rogi, a my ruszyliśmy pod Czarną Bramę. Przed południem dotarliśmy do Osgiliath, gdzie krzątali się robotnicy i rzemieślnicy. Jedni wzmacniali promy i mosty przerzucone przez rzekę, a inni porządkowali zapasy i zdobycze. Część z nich pospiesznie usypywało obronne szańce, na wschodnim brzegu. Przeprawiliśmy się na brzeg Anduiny, po czym podążyliśmy starym gościńcem na wschód. Zatrzymaliśmy się pięć mil za Osgiliath, kończąc dzienny marsz. Jeźdźcy jednak pogalopowali dalej, aby przed wieczorem zatrzymać się na Rozstaju Dróg. Obóz rozbiliśmy w kręgu olbrzymich drzew, gdzie wszędzie panowała cisza. Nigdzie w pobliżu nie widać było nieprzyjaciół, a zza żadnego załomu skał nie wyleciała strzała. Jednak pomimo tego spokoju w miarę ja posuwaliśmy się naprzód, dało się wyczuć napięcie w powietrzu. Następnego dnia, rozpoczęliśmy marsz na północ. Posuwaliśmy się jawnie, jednakże zachowywaliśmy ostrożność. Pochód armii zawsze poprzedzali konni zwiadowcy. Pogoda była piękna, a wiatr wciąż dmuchał od zachodu, jednak nic nie mogło rozwiać posępnych mroków i mgieł lgnących do stoków Gór Cienia. Zza ich grzbietów można było zobaczyć słupy dymów, które tworzyły ciemne chmury, wysoko na niebie. Jakkolwiek posuwaliśmy się bez przeszkód, ciężar niepokoju przytłaczał wszystkie serca, a z każdą przebytą milą potęgowały się złe przeczucia. Pod koniec drugiego dnia od wymarszu z Rozstaja Dróg, natrafiła się okazja starcia z nieprzyjacielem. Silny oddział orków i ludzi spróbował wciągnąć przednią straż w zasadzkę. Szybko się z nimi uporaliśmy, jednak to zwycięstwo nie podniosło nas na duchu. Od tego wieczora pojawiły się Nazgule, które śledziły każdy nasz krok. Latały wciąż wysoko, niedostrzegalne dla oczu słabszych niż elfie, lecz ludzie poznawali ich obecność po gęstnieniu cieni i zamgleniu słońca. Chociaż nie zniżały swojego lotu i milczały, nie trwożąc ludzi krzykiem, siały strach, z którego trudno było się otrząsnąć. Czwartego dnia po opuszczeniu Rozstaja, dotarliśmy do kresu krain kwitnących życiem i wkroczyliśmy na spustoszone ziemie. Widzieliśmy bagniska i pustkowia, które ciągnęły się jak okiem sięgnąć. Był to kraj tak posępny i tchnący okropną grozą, że co słabszym ludziom zabrakło odwagi, by iść lub jechać dalej. 

- Wracajcie, ale zachowajcie przynajmniej tyle honoru, aby nie uciekać w panice. Możecie też spełnić pewne zadanie, aby uniknąć ostatecznej hańby. Kierujcie się na południowy zachód, by trafić na Cair Andros, a jeśli tamtejsza placówka, jak przypuszczam, jest w ręku wroga, odbijcie ją, bo to może się wam udać, i utrzymujcie do końca dla ochrony Gondoru i Rohanu - rzekł Aragorn

Część z nich, zawstydzeni litością wodza, przezwyciężyli swój strach i zostali, by dalej uczestniczyć w wyprawie. Niektórzy ożywieni nową nadzieją, że mają do spełnienia obowiązek nieprzekraczający ich sił, odeszli. Posuwaliśmy się wolno, oczekując lada chwila jakiejś odpowiedzi na rzucone wyzwanie, trzymaliśmy się w zwartej kolumnie. Wieczorem piątego dnia marszu z Doliny Morgul rozbiliśmy obóz. Noc spędziliśmy, czuwając na pół świadomi obecności różnych stworów, czających się wokół, nasłuchując wycia wilków. Wiatr ustał, a powietrze znieruchomiało. Prawie nic nie było widać, pomimo tego, że noc była pogodna, bowiem wszędzie w powietrzu snuły się opary i dymy. Tą noc spędziłam wtulona w tors Legolasa, śpiąc przerywanym snem. Każdy najcichszy dźwięk powodował, że cała się spinałam, gotowa odeprzeć niespodziewany atak. Rankiem poczułam ostry, chłodny wiatr. Nocne stwory zniknęły, a my ujrzeliśmy ogromne usypiska żużlu, rumowiska skalne i spopielałą ziemię, porytą siecią dziur i otworów. Można było już ujrzeć piętrzące się ściany Cirith Gorgor, z Czarną Bramą pośrodku. Wkrótce wyraźniej ujrzeliśmy dwoje ogromnych odrzwi wrót prowadzących do krainy Grozy i Cienia. Na wieżach nie było widać żywej duszy. Wszędzie panowała cisza pełna napięcia. W powietrzu krążyły wszystkie Nazgule, niby sępy, lecz mimo to Nieprzyjaciel nie dawał znaku życia. Aragorn ustawił nas na dwóch pagórkach, utworzonych z kamieni i ziemi. Gdy skończono przygotowania razem z grupą dowódców wysunęłam się naprzód. Byliśmy w otoczeniu przybocznej straży, z chorągwią, heroldami i trębaczami. Oprócz mnie w grupie był jeszcze Gandalf, Aragorn, Elladan, Elrohir, Eomer, Imrahil, Legolas, Gimli i Pippin, żeby wszystkie plemiona walczące z Mordorem miały swoich świadków. Zbliżyliśmy się do Morannonu na odległość głosu, heroldowie rozwinęli sztandar i zadęli w trąby.

Elendila - Władca PierścieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz