34

445 30 68
                                    

- I to cała prawda. To dla tego stałem się tym kim jestem. Nie potrafiłem inaczej, uważając, że na tym świecie są sami ludzie, którzy tylko czekają na moment by oskubać cię z wszystkich twoich pieniędzy i zabrać ci serce - powiedział, kończąc swoją historię

Siedzieliśmy na dachu, wśród poduszek, okryci kocem. Przez cały czas uważnie słuchałem jego słów i nie potrafiłem pojąć, jak można tak kogoś potraktować. Ale ludzie są różni. San spojrzał się na mnie, wzrokiem pełnym bólu i zranienia. Jednak wiedziałem, że to nie było skierowane w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie i chwyciłem jego dłoń

- Ja... nie rozumiem jak własny brat mógł ci to zrobić, ale wiem, że nie zasłużyłeś sobie na to... - spuściłem głowę

San przybliżył się do mnie i podniósł mój podbródek dwoma palcami. Nasz wzrok się skrzyżował

- Woo, wiesz poznałem pewną osobę, która odmieniła moje rozumowanie i otworzyła mi oczy, uświadamiając, że byłem taki sam jak oni.... Dzięki temu chce się zmienić, by mieć go cały czas przy sobie i zrobić wszystko by nie stracić tej osoby..

- Huh?.. O kim mówisz? - spytałem się przygaszonym głosem

- O tobie - uśmiechnął się delikatnie - Odmieniłeś moje życie, dzięki czemu nabrało ono barw. Pokazałeś mi, że nie wszyscy są źli, że miłość istnieje. Dałeś mi to czego nigdy nie mogłem mieć i dziękuje ci za to... Chce cię też przeprosić. Byłem dla ciebie okropny i bardzo ciebie skrzywdziłem. Jednak ty nadal pozostałeś przy mnie. - jego oczy zaszkliły się

- Bo cię kocham, głupku i nigdy nie przestanę - mruknąłem rozczulony, czując, że zaraz się rozkleję

San wziął mnie na kolana i chwycił moje policzki. Wpatrywał się we mnie i nie pozwalał mi wtulić się w jego ciepły tors. Wydąłem wargę i mruknąłem niezadowolony. Na co on się tylko zaśmiał. Zbliżył swoją twarz bliżej mojej, chuchając mi w usta

- Też cię kocham, Wooyoung - powiedział czule

Rozszerzyłem oczy. Tylko raz usłyszałem te słowa z jego ust. Uśmiechnąłem się szeroko po chwili i rzuciłem mu się w ramiona. Co tam, że prawie walnęliśmy się czołami i wywaliłem go na poduszki. Przynajmniej miałem go teraz jak najbliżej i miał chociaż miękkie lądowanie. Cicho zaśmialiśmy się

- Już już spokojnie bo mnie udusisz, słońce - mruknął rozbawiony

- Po prostu tak dawno tych cudownych słów od ciebie nie słyszałem, że nie mogłem inaczej zareagować - spojrzałem się na niego, gdy się kawałek odsunąłem

Chłopak od razu to wykorzystał i zamknął między naszymi wargami wolną przestrzeń. Przymknąłem oczy, mrucząc radośnie. Palce wplotłem w jego włosy, bawiąc się nimi, czy lekko za nie ciągnąc. San natomiast umieścił swoje dłonie pod moją koszulką na talię, na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zaczął masować moje biodra czy plecy, przejeżdżając po nich pazurkami. Zamruczałem radośnie i pociągnąłem go by się położył. Oderwałem się od jego ust, patrząc się w jego oczy.

- Ale dla twojej wiadomości, jeśli jeszcze raz nie powiesz mi, gdzie się będziesz wybierać, to obiecuje ci, że poczujesz co to znaczy spać na dworze - mruknąłem do niego ostrzegawczo

- Już spokojnie złośnico - zaśmiał się perfidnie i cmoknął mnie w usta

Przewróciłem oczami, prychając pod nosem. Co za niemożliwy z niego człowiek. Ja mu mówię jedno, a ten nadal swoje. Walnąłem go lekko w pierś i położyłem głowę na jego klatce piersiowej, blisko serca. Jednak czułem, że nadal coś jest nie tak

I'm Sorry BabeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz