ROZDZIAŁ PIERWSZY

3.9K 204 8
                                    

W tym domu mieszkała jej siostra. Siostra, której nie znała, o której istnieniu dowiedziała się zaledwie cztery tygodnie temu.

Elizabeth Marshall weszła głębiej w cień drzew. Gdyby ktoś z tego domu z różowej cegły wyjrzał przez okno, była bezpiecznie ukryta. Czaję się jak pospolity złodziej, pomyślała i dreszcz przeszedł jej po plecach.

To nie był zwykły dom. To była wiejska rezydencja. Obsypana delikatnymi kwiatami glicynia pięła się po ścianie do wysokości pierwszego piętra. Obok domu były stajnie i garaż na cztery samochody z wybrukowanym podjazdem. Każdy detal był perfekcyjny, co tylko potęgowało jej niepokój.

Bała się. Zbyt bardzo, żeby zapowiedzieć swoją wizytę.

W Willowbend, bo tak nazywała się ta posiadłość, mieszkała jej bliźniacza siostra – jedyne rodzeństwo, jakie miała – Fiona Talbot. Dla niej to był dom rodzinny, z całym tym luksusem przekraczającym wyobraźnię Elizabeth.

Zerknęła na swoje gładkie dżinsy i koszulową bluzkę. Uznała, że to całkiem stosowny strój na tę okazję. Choć bardziej stosowna byłaby wieczorowa suknia, ale takiej nie miała. Po śmierci Steve’a pozbyła się wszystkich wieczorowych strojów. 

Elizabeth przylgnęła do pnia drzewa, gdy jakaś kobieta w lśniącej, czerwonej sukni pojawiła się w jednym z okien. Starsza kobieta. Nawet z tej odległości Karyn zauważyła migotanie brylantów na jej szyi. To mogła być Clarissa Talbot, adopcyjna matka Fiony... Kobieta odwróciła do kogoś głowę, a potem znikła. Chwilę później mężczyzna w stroju kamerdynera zaciągnął zasłony.

Kamerdyner. Elizabeth powstrzymała wybuch histerycznego śmiechu. To była angielska rezydencja. Oczywiste, że mieli kamerdynera.

Boże,dlaczego do nich nie napisała, żeby zawiadomić całą rodzinę o swoim istnieniu? Wtedy byłaby spodziewanym gościem, przyszłaby drogą podjazdową i zwyczajnie zapukała do drzwi frontowych.

Nie napisała,bo się bała się, że Talbotowie każą jej się trzymać od nich z daleka. Zostawić przeszłość tam, gdzie jej miejsce, pogrzebaną i zapomnianą. Gdyby nie to, że tak bardzo chciała poznać swoją siostrę bliźniaczkę, ukoić straszliwą samotność ostatnich miesięcy...

Za plecami Karyn coś zaszeleściło w zaroślach. Odwróciła się gwałtownie, z sercem bijącym jak u spłoszonego zająca. Trzasnęła gałązka. Wytężając wzrok, próbowała wypatrzyć coś w gęstwinie krzaków i drzew, i ku swemu przerażeniu zobaczyła cień sylwetki wspinającej się po niewielkim zboczu, które prowadziło do ogrodu. Ktoś zmierzał w jej stronę. Mężczyzna. Gwiżdżący pod nosem i poruszający się w mrocznym gąszczu z wyraźną swobodą,jakby znał drogę na pamięć.

Strzeliła wzrokiem na boki. Mogłaby spróbować się ukryć,kucając za najbliższym dębem,ale szansa na to, że ten człowiek ją zobaczy,była niewielka. Została więc w miejscu, unosząc podbródek. Może wyglądała jak złodziej, ale nie musiała się tak zachowywać. Nieznajomy był kilka kroków przed nią. Wysoki, o kręconych włosach,ubrany w dżinsy i marynarkę, poruszał się z kocią gracją, co spotęgowało jeszcze jej strach. Czytała o kłusownikach, którzy grasowali w lasach po zmroku. Czyżby on był kimś takim? Przestępcą? Powinna była się schować. Albo uciec,kiedy jeszcze miała szansę.

Nagle zauważył ją. Stanął jak wryty,z oczami, zielonymi jak szmaragdy,utkwionymi w jej twarzy.

– Fiona... – powiedział miękko. – Co ty tu robisz?

 Mężczyzna podszedł nieco bliżej. Był bardzo wysoki, barczysty i długonogi. Elizabeth poczuła się nagle kobieca i krucha w sposób, który wcale jej się nie podobał. Mimo że cień osłaniał jego twarz, widziała, że ma zdecydowane, przystojne rysy zdradzające silny charakter. Charakter? Zbyt miałkie, nijakie słowo. A może bezwzględność? Władzę? Charyzmę? Wszystko razem spojone aurą niebywałego męskiego uroku. Musiała odwołać się do całej swojej dumy, żeby nie cofnąć się w popłochu i do całej swojej silnej woli, żeby oderwać wzrok od jego zmysłowych ust.

Zacznij myśleć, Elizabeth. Zacznij myśleć.

Z wrażenia miała zaciśnięte gardło. Nie musiała jednak rezygnować z używania mózgu. Ten mężczyzna nazwał ją Fioną,a nie panną Fioną, więc dobrze znał jej siostrę. I nagle Elizabeth zaświtała nadzieja, że może to on ją wprowadzi do Willowbend. Pojawiła się szansa, że jeszcze tego wieczoru pozna swoją siostrę bliźniaczkę; i jeśli musiała wykorzystać w tym celu owego nieznajomego bruneta,gotowa była to zrobić.

________________________________

Pierwszy rozdział za nami ;) Liczę, że się spodoba.

English aristocrat /H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz