ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

1.6K 125 14
                                    

Podczas gdy Fiona jadła ze smakiem i bez pośpiechu swoje angielskie śniadanie, omówiły wszystkie szczegóły ceremonii ślubnej, na której jedna para rodziców miała być daleka od zachwytu z powodu wyboru swojej córki. W końcu Fiona, z westchnieniem sytości, odsunęła się od stołu i wyprostowała nogi.

- No, lepiej - westchnęła. - A teraz do rzeczy. Kiedy Harry wrócił do Stoneriggs, wyglądał gorzej niż mój ojciec w dniu, kiedy splajtował. Wlałam w niego prawie butelkę brandy i wszystko mi wyśpiewał. Opowiedział mi o pocałunku w lesie, o czterech dniach spędzonych w łóżku z tobą...

- Fiono...

- Daj spokój, nie tak łatwo mnie zaszokować jak kiedyś. Elizabeth, Harry jest w tobie zakochany do szaleństwa. Odkąd go odprawiłaś, z sobie wiadomych powodów, wygląda, jakby ktoś zdzielił go w głowę jednym z betonowych posągów mojego ojca. Ostatni raz widziałam go w takim stanie, kiedy ta dziwka Celine puściła go kantem... Nie, nie używam jeszcze takich słów przy matce.

- Nie zrobiłam niczego, żeby zachęcić Harry'ego...

- Nie? A pocałunek w lesie? Pojechałaś z nim do Maine i do Grecji, gdzie uprawialiście ostry seks na podłodze, w basenie, na patio i nawet, od czasu do czasu,w łóżku. To było bardzo dobre brandy - dodała, kiedy Elizabeth spłonęła czerwonym rumieńcem. - Szybko rozwiązało mu język. Przynajmniej nie jest ci obojętny.

- To nie znaczy, że muszę to ciągnąć.

- Jesteś tchórzem.

- Nigdy sobie nie daruję, że wyszłam za Steve'a. Staram się uczyć na błędach, to wszystko.

- Jak możesz porównywać Harry'ego ze Steve'em?!

- Fiona zerwała się z krzesła, opierając dłonie o stół.

- Jak mogę nie porównywać? - Elizabeth wstała również

- Dwaj przystojni, wspaniali faceci, którzy porazili mnie swoim urokiem! Musiałabym zwariować, żeby wyjść za Harry'ego.

- Pozwól, że ci coś powiem. Znam Harry'ego jak siebie samą. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wiem, jak obchodzi się ze swoimi rodzicami, służbą, robotnikami i ze swoimi końmi. Uczył mnie chodzić po drzewach, jeździć konno i kraść dojrzałe truskawki za plecami ogrodnika. Ratował przed utopieniem kociaki, mylił tropy w polowaniach na lisa, ujmował się za prześladowanymi dzieciakami. I ty śmiesz go porównywać z człowiekiem, który był jakimś parszywym, zboczonym draniem?

- Nie powiedziałam...

- Miałaś rację, że bałaś się Steve'a. Bóg wie, co by ci zrobił, gdybyś spróbowała od niego odejść. Ale porównywać go z Harry'm? Nie rozumiesz, jakie to głupie? On jest porządnym człowiekiem, jest uczciwy, dałabym sobie za niego uciąć rękę. Powiedz, czy Harry byłby zdolny cię zamordować?

- Oczywiście, że nie!

- A uderzyć?

- Nie.

- Grozić ci?

- On nigdy nie ustępuje, nie odpuszcza, bez przerwy mną dyryguje...

- Odpowiedz na pytanie.

- Nigdy mi nie groził.

- Więc bądź łaskawa mi wytłumaczyć: w czym on jest podobny do Steve'a?

- Nie wiem... - jęknęła z żałosną miną. - Ja po prostu nie wierzę już sobie, w swoją zdolność oceny sytuacji, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn.

- Więc zdaj się na moją ocenę. Myślisz, że uwielbiałabym Harry'ego tak, jak uwielbiam, gdyby nadużywał swojej władzy? Bo on ma władzę, to fakt. Ogromną władzę. Ale jego podwładni też go uwielbiają, a to dlatego, że każdego z nich traktuje jak ludzką istotę.

- Zamyśliła się na moment. - Może dlatego, że dorastał w większej biedzie niż większość miejscowych chłopaków. Błękitna krew to miła rzecz, ale ona nie zapełnia żołądka ani nie reperuje dziurawego dachu.

- Pewnie masz rację, Harry'emu władza nie uderzyła do głowy.

- Oczywiście, że mam rację. - Głos Fiony złagodniał.

- Posłuchaj, nie lekceważę tego wszystkiego, co przeżyłaś w swoi mmałżeństwie. To musiało być straszne i oczywiście masz powody nie wierzyć we własny osąd. Proszę cię więc, żebyś uwierzyła w mój. Harry jest dobrym człowiekiem. Ręczę za niego. Jeśli ja mu ufam, to i ty możesz.

- Ale nie wiem jak! Nie wiem, od czego zacząć.

- To powiem ci jeszcze coś. Ja musiałam zębami i pazurami walczyć o swój związek z Johnem. Teraz, kiedy jestem w nim zakochana, uwalniam się od swoich rodziców, którzy przez całe życie - oczywiście zawsze w najlepszej wierze! - kontrolowali mnie i tłamsili. Były momenty, że się bałam, ale wiedziałam, że jeśli ustąpię, będzie po mnie.

- Byłaś jak śpiąca królewna i John cię obudził?

- Obudziłam się na dobre. Jeśli ja mogę postawić się swoim rodzicom, ty możesz parszywego Steve'a Pattersona spuścić z wodą!

Elizabteh zaczęła się śmiać.

- To nie jest śmieszne, Elizabeth! Nie mogę patrzeć, jak Harry okropnie cierpi, a wszystko dlatego, że ty zamknęłaś się w przeszłości i boisz się życia... Mam jeszcze tylko jedno pytanie, a potem się zamknę.

Elizabeth wiedziała, o co zapyta ją Fiona: czy kocha Harry'ego. Co miała odpowiedzieć?

- Lubisz Harry'ego?

- Czy go... lubię? Tak... oczywiście, że tak.

- Czy można lubić kogoś, kto budzi w nas strach? Nie można. Dziękuję, nie mam więcej pytań.

- Marnujesz się w schronisku dla zwierząt. Powinnaś być wziętym adwokatem. Zagadałabyś każdego sędziego.

- Lubię schronisko. Jestem jego nową szefową, dlatego muszę jutro wracać, żeby w poniedziałek rano być w pracy.

- Zostawiłaś Johna na cały weekend i przeleciałaś Atlantyk, żeby zobaczyć się ze mną...

- Żeby wlać ci do głowy trochę oleju.

Ze łzami w oczach Elizabeth obeszła stół i uścisnęła siostrę.

- Dziękuję.

- Nie dziękuj, tylko poleć do Anglii i zobacz się z Harry'm.

- Okej, pojadę do niego.

- Naprawdę?

- Obiecuję. Czy on wie, że tu jesteś?

- Nie, jest wTajlandii i wraca w piątek wieczorem.

- W takim razie przylecę w sobotę.

- Przyjadę po ciebie na stację w Droverton.

- Tylko mu nie mów, dobrze? Teraz krok należy do mnie.

- Nawet by mi to nie przyszło do głowy. Wszyscy, łącznie z moimi rodzicami, myślą, że pojechałam na weekend do Londynu, żeby kupić suknię ślubną. Poza Johnem, oczywiście.

_______________
Zostały nam cztery rozdziały do końca ;(

English aristocrat /H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz