ROZDZIAŁ DWUNASTY

1.8K 150 4
                                    

 – Niech to szlag – mruknął. – Przysiągłem sobie, że to się nigdy więcej nie zdarzy. – Jesteś pewna, że nic ci nie jest?

Okropnie bolało ją lewe kolano.

– To jakiś koszmar – szepnęła – to, co się dzieje, kiedy jesteś bliżej niż trzy metry ode mnie. Nie próbuj zaprzeczać, wiem, że to samo dzieje się z tobą.

– Nie ma sensu zaprzeczać. Wariuję kompletnie na sam twój widok. Myślę o tobie w dzień i w nocy. Wiele bym dał za to, żebyśmy się nigdy nie spotkali.

Z powodu Fiony, pomyślała z bezsilną rozpaczą. Fiony, którą ona już pokochała i jeszcze raz mimowolnie zdradziła.

Czy jednak chodziło tylko o to...? Elizabeth gwałtownie oprzytomniała. Czy przypadkiem Harry ze swoją charyzmą, ze swoją wyzywającą seksualnością nie przypominał Steve’a? Lodowaty dreszcz przebiegł jej po plecach. Steve całkowicie zawrócił jej w głowie. Czy mogła pozwolić, żeby coś takiego przydarzyło się jeszcze raz, tym razem z Harry'm?

– Ja też żałuję, że się poznaliśmy, zapewniam cię, że nie mniej niż ty – powiedziała drętwym głosem.

– Okej, przynajmniej co do tego mamy jasność. Żałujemy, że się poznaliśmy i że od początku nas do siebie ciągnie, delikatnie ujmując. Ale nic, absolutnie nic z tym nie zrobimy. Gdybyś nie upadła na schodach, nie...

– Więc to moja wina?

– Tego nie powiedziałem.

– Ale pomyślałeś.

– Na litość boską, Elizabeth, tak samo jak ty nie wiem, co się dzieje! Myślisz, że lubię się tak czuć za każdym razem, kiedy na ciebie spojrzę? To, co jest między nami to minie. Musi minąć.

– Kogo próbujesz przekonać, mnie czy siebie? – spytała przez zaciśnięte usta.

– Oboje.

– Między tobą a Fioną nic nie iskrzy. Widzę to. Nic a nic.

– To moje zmartwienie – warknął. – Gdzie jest Fiona?

– Pod prysznicem. Kiedy się obejmujecie – Elizabeth nie dawała za wygraną – to wygląda prawie tak, jakbyście byli rodzeństwem.

– Jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Masz z tym jakiś problem?

Skąd miała wiedzieć? Na początku myślała, że Steve jest zarówno jej przyjacielem, jak i kochankiem, ale szybko wyprowadził ją z błędu.

– Ale jeśli nie ma żadnej namiętności...

– Namiętność jest przereklamowana. Raz w życiu wszedłem do tej rzeki i wolałbym o tym nie pamiętać. Wyrzekłem się jej. A co do Fiony, ona jest zbyt niewinna, żeby znać różnicę.

– To,co czujesz do mnie... czy to jest namiętność?

Zacisnął szczęki. Wyglądał jak człowiek poddawany torturom.

– Nawet nie ma sensu o tym rozmawiać.

– Ale jak możesz być kochankiem Fiony, jeśli nie ma między wami żadnej namiętności? Po prostu nie rozumiem, jak możesz to robić.

– Kochankiem? O czym ty, do diabła,mówisz?

– Jak to o czym? – W Elizabeth zawrzała złość.

– O ludziach, którzy się kochają. W łóżku.

– Fiona i ja nigdy nie byliśmy ze sobą w łóżku.

– Harry, widziałam którejś nocy, jak szła do twojego pokoju.

– Fiona nigdy się nie zbliżyła do mojej sypialni.

– Nie kłam! Sposób w jaki mnie całowałeś tamtej nocy pod drzewem,myśląc, że jestem Fioną...

– Nie jestem i nigdy nie byłem kochankiem Fiony.

– W takim razie dlaczego chcesz się z nią ożenić?

– Kto mówi, że chcę?

– Douglas.

Harry przeklął pod nosem.

– Powiedział ci to?

– Tego dnia,kiedy przyszedł do mnie do zajazdu, mówił o zbliżającym się ogłoszeniu zaręczyn.

– Powiedziałaś o tym Fionie?

– Nie!

– Dzięki Bogu.

– No tak, trzymajmy Fionę w nieświadomości! W końcu mówimy tylko o jej życiu i jej szczęściu.

– Douglasowi zależy na koligacji z błękitną krwią i pieniędzmi, wykorzystałby każdą możliwość nacisku, żeby dopiąć swego. Ale postawił na niewłaściwego konia.

– Więc masz zamiar ożenić się z Fioną czy nie?

– Powiedziałem Douglasowi, że się zastanowię.

– Skoro musisz się zastanawiać, to na pewno ci nie grozi przypływ namiętności.

– Uważasz się za eksperta?

– Zadałam ci tylko proste pytanie o małżeństwo z Fioną – odparowała boleśnie ugodzona. – Tak czy nie? Obie odpowiedzi są dobre.

– A może byś się zajęła swoimi sprawami?

– Z radością będę się trzymała z daleka od twoich spraw – mruknęła z furią w głosie, próbując nie okazać, jak głęboko poczuła się urażona. – Ale nie waż się skrzywdzić Fiony!

– Nie mam najmniejszego zamiaru tego robić.

Cóż było więcej do powiedzenia? Musieli wrócić do normalności.

– Szedłeś na górę, żeby znaleźć jedną z nas?

– Ciebie. Chciałem ci powiedzieć, że Douglas i Clarissa wydają w przyszłym tygodniu uroczyste przyjęcie, żeby powitać cię w rodzinie.

– Co? – Elizabeth opadła szczęka.

– Nie pytaj, jak to zrobiłem – powiedział z niewinnym uśmiechem. – Po prostu przyjdź.

– Chyba żartujesz. Myślisz, że pojawię się w Willowbend po tym, jak potraktował mnie Douglas?

– To jest gałązka oliwna. Przyjmij ją i nie rób problemu. Poza tym będziesz miała okazję poznać moich rodziców.

– Nie lubię, kiedy inni ludzie kontrolują moje życie. – Elizabeth zmrużyła groźnie oczy. – Zostaw mnie w spokoju, Harry.

– Będzie ci potrzebna wieczorowa suknia. Mogłabyś pojechać z Fioną po zakupy.

– Nic do ciebie nie dociera, prawda? Mam swoje życie w Kanadzie i pracę, do której muszę wrócić. Nie mogę czekać do następnego tygodnia.

– Możesz przedłużyć urlop. Trzy, cztery dni to chyba żaden problem.

– Nie jestem właścicielką przychodni – powiedziała zjadliwym tonem – tylko tam pracuję.

– To może ja... – Urwał, bo Fiona wychyliła głowę ze swojego pokoju.

– Elizabeth? – zawołała. – Może włamiemy się do kuchni na herbatę i ciasteczka?

– Jeszcze nie wzięłam prysznica – odkrzyknęła Elizabeth. – Daj mi dziesięć minut. – Potem odwróciła się do Harry'ego, zniżając głos. – Nie waż się mówić Fionie o przyjęciu, bo to nie wchodzi w grę.

English aristocrat /H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz