6. Guilty

343 22 4
                                    

Gdy wróciłam z Thorem do zamku, od razu skierowaliśmy się w stronę głównej sali. Nie mogłam przestać myśleć o moim braku możliwości użycia mocy. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo. Trochę przerażało mnie to. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Czym było to spowodowane? Jak długo miało to potrwać? Jak temu zapobiec? Te wszystkie pytania nieustannie krążyły po mojej głowie, jednak nie byłam w stanie znaleźć na nie odpowiedzi. 

Gdy weszliśmy do głównej sali, mój wzrok od razu padł na Lokiego, który siedział przy stole w towarzystwie Owena. Zielonooki gwałtownie poderwał się z krzesła, następnie podszedł do mnie, nie ukrywając swojego zaniepokojenia. Złapał moją twarz w dłonie i czule mnie pocałował. Po jego wyrazie twarzy wiedziałam, że był bardzo zaniepokojony. Westchnęłam ciężko.

- Chyba musimy poważnie porozmawiać - powiedział zatroskanym głosem.

Ominęłam go i chwiejnym krokiem doszłam do stołu, następnie bez sił opadłam na krzesło. Loki usiadł obok mnie, Thor natomiast stanął z boku, patrząc na nas nieokreślonym wzrokiem. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, co wykorzystałam, aby się wyciszyć i trochę ochłonąć. Wbiłam pusty wzrok w stół.

- Co się stało? - zapytał w końcu Owen. 

- Nie wiem - przyznałam. - Chciałam użyć swoich mocy, jednak nie mogłam - wyjaśniłam.

Spojrzałam na swoje ręce. Znowu drżały. Loki zauważywszy to, chwycił je i czule zaczął gładzić wierzch moich dłoni. Mimo swojego słabego stanu zdrowia, całą swoją uwagę skupiał na mnie. Nie chciałam go martwić, jednak nie potrafiłam ukryć swojego ogromnego oszołomienia i zdezorientowania. 

- Musisz odpocząć - powiedział Loki czułym, ale stanowczym tonem głosu.

Po raz kolejny westchnęłam ciężko, przecierając oczy. Nie miałam wątpliwości co do tego, że bóg psot martwił się o mnie. Nie chciałam tego. Mieliśmy gorsze zmartwienia. Nie chciałam, aby teraz wszyscy skupili swoją uwagę na mnie. Wiedziałam, że muszę ich zapewnić, iż nic poważnego się nie dzieje. Tak byłoby najlepiej.

W końcu odwróciłam się w stronę Lokiego  i spojrzałam mu głęboko w oczy, następnie spojrzałam na jego bok, za który się trzymał. Zrobiłam zatroskaną minę. Wiedziałam, że wciąż odczuwał skutki walki z Walim. Powinien leżeć i odpoczywać, on zamiast tego siedział z nami, niepotrzebnie zaprzątając sobie głowę. Chciałam mu powiedzieć, aby wrócił do komnaty, jednak wiedziałam, że nie posłucha.

- Wieczorem wyjdę na obchód - powiedział Thor, przerywając ciszę. - Sprawdzę, czy na pewno wszyscy mieszkańcy są bezpieczni.

- Nie ma mowy - Loki spojrzał na brata gniewnym wzrokiem. - Nie powierzę ci bezpieczeństwa poddanych.

Blondyn spojrzał na swojego brata zdziwionym wzrokiem. Lokiego ewidentnie irytowała jego postawa. Wiedziałam, do czego to zmierza. Wymieniłam się z Owenem zrezygnowanymi spojrzeniami, szykując się na kolejną kłótnię. Miałam już serdecznie dojść tego wszystkiego. Nienawiść Lokiego do Thora z każdą chwilą była coraz większa i nikt nie wiedział, czym było to spowodowane.

- Nie rozumiem - zaczął gromowładny niewinnym głosem.

- Prawie mnie zabiłeś - zauważył zielonooki.

- Loki... - upomniałam go.

Bóg psot powoli podniósł się z krzesła, lekko krzywiąc się z powodu silnego bólu, który odczuł. Po chwili zaczął iść pewnym krokiem w stronę gromowładnego. Pokręciłam głową, nie wiedząc, jak mogę ich rozdzielić. Loki był nieugięty i nie zamierzał odpuścić. 

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz