4. Change

365 25 2
                                    

Pov Loki

Całą noc spędziłem nad rozmyślaniem. Moją głową zaprzątało wiele obaw, których nie mogłem się wyzbyć. Nie pokazywałem tego po sobie, jednak nie wiedziałem co robić. Nie wiedziałem, komu mogę zaufać. Unikałem tematów związanych z Walim na każdy możliwy sposób. Allison wielokrotnie próbowała poruszyć tą kwestię, jednak bezmyślnie ją spławiałem. Nie chciałem narażać jej na niebezpieczeństwo. Wiedziałem, że mimo moich zapewnień, iż wszystko jest w porządku, bardzo się martwiła i była zaniepokojona tym wszystkim.

Nabrałem ogromnych podejrzeń wobec Thora. Mężczyzna, który zaatakował mnie w lesie, w pewien sposób otworzył mi oczy. Nie widziałem powodu, aby ufać gromowładnemu. Nie chciałem uwierzyć w jego słowa, dotyczące bezinteresownej pomocy. 

Ostatnie dwa dni minęły w napiętej atmosferze. Na prośbę Allison strażnicy galaktyki wyruszyli w małą podróż po pobliskich światach, aby dowiedzieć się czegoś na temat, gdzie może skrywać się Wali. W między czasie Thor, który został w zamku, obmyślał z nią plan obrony. Nie ingerowałem w to. Byłem całkowicie świadomy tego, że Wali znajdzie sposób, aby mnie dorwać. Nic nie było w stanie go powstrzymać.

Czy pogodziłem się z przeznaczeniem? Nie. Nie da się pogodzić z nadchodzącą śmiercią, jednak wiedziałem, że jeśli nie będę się opierał, Wali nie będzie stwarzał zagrożenia dla Allison. Na tym zależało mi najbardziej. Nie mogłem ryzykować, że stanie jej się krzywda. Wycierpiała w swoim życiu już zbyt wiele.

Siedziałem w bibliotece i czytałem książkę, delektując się panującą wokół ciszą. Nagle zauważyłem, że w stronę zamku biegnie dwóch strażników. Mieli nietęgie miny. Pokręciłem głową i wróciłem do czytania, mając nadzieję, że nic się nie stało. Zaledwie kilka minut później do biblioteki weszła Allison. Spojrzałem na nią pytająco.

- Loki, mamy problem - powiedziała zaniepokojonym głosem.

Bez chwili namysłu odłożyłem książkę, następnie podążyłem za ukochaną w stronę drzwi. Idąc przez korytarz, Allison zwołała kilku strażników, aby poszli z nami. Jej wyraz twarzy mówił mi, że stało się coś złego.

- Co się stało? - zapytałem w końcu.

- Ktoś wtargnął do miasta - wyjaśniła niebieskooka. - Zginęła kobieta.

Spojrzałem na Allison z ogromnym zdziwieniem. Nigdy nie musieliśmy martwić się o takie rzeczy. Myślałem, że nasi poddani są bezpieczni. Najwyraźniej byłem w ogromnym błędzie. Westchnąłem ciężko.

Gdy weszliśmy do miasta, rozejrzałem się wokół. Ludzie zniknęli z ulic. Niektórzy z przerażeniem wyglądali przez okna. Spojrzałem na Owena, który dołączył do nas, chcąc pomóc. Mężczyzna wskazał palcem na mężczyznę stojącego z boku. 

- To mąż ofiary - powiedział. 

Skinąłem głową i podszedłem do świadka. Mężczyzna był roztrzęsiony. Nie potrafiłem sobie wyobrazić jaki ból odczuwał. 

- Wasza wysokość, moja żona... - zaczął drżącym głosem. - Zabili ją.

- Kto? - zapytałem spokojnym głosem.

Mężczyzna pokręcił głową, dając znak, że nie zna odpowiedzi na to pytanie. Poprosiłem, aby zaprowadził mnie do miejsca zbrodni. Mieszkaniec chwiejnym krokiem posłusznie zaczął prowadzić mnie przez uliczkę w kierunku swojego domu. 

Po drodze zatrzymałem się, patrząc na Allison. Białowłosa rozmawiała z jednym ze strażników pilnujących miasta. Domyśliłem się, że próbowała ustalić bieg wydarzeń. Jej podenerwowanie dawało mi do zrozumienia, że nic nie udało jej się ustalić. Nie wróżyło to nic dobrego.

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz