10. You must fight

295 24 2
                                    

Pov Loki

- Loki, proszę, uważaj na siebie - powiedziała Allison, patrząc mi głęboko w oczy.

Niebieskooka chwyciła moją twarz w dłonie, następnie czule mnie pocałowała.

- Kocham cię - dodała po chwili. 

- Ja ciebie też. I ty też na siebie uważaj. Nie mogę cię stracić. 

Allison skinęła głową. Westchnąłem ciężko, obawiając się, że jeśli się rozdzielimy, stanie jej się krzywda. Wolałem mieć ją na oku, jednak nie miałem na to wpływu. Po dłuższej chwili namysłu skierowałem się w stronę Waliego, który chwilę wcześniej podjął kolejną próbę ataku na mnie. Ogromnie denerwowała mnie jego postawa. Nie mogłem doczekać się, aby stanąć z nim oko w oko. Jego ataki z odległości wyprowadzały mnie z równowagi.

Bez problemowo rozprawiałem się z każdym mężczyzną, który stawał mi na drodze, wyładowując swoją złość. Gdy byłem już niedaleko swojego przeciwnika, na drodze stanęło mi pięciu, dobrze zbudowanych mężczyzn. Wali stał za nimi z szerokim uśmiechem na twarzy. Zaśmiałem się ironicznie, mocniej ściskając swoje sztylety.

- Co za tchórz - powiedziałem sam do siebie.

Bez zbędnego tracenia czasu rzuciłem jeden ze swoich sztyletów w jednego z mężczyzn. Ostrze trafiło w klatkę piersiową przeciwnika. Czterech pozostałych rzuciło się na mnie z wściekłością. Walczyłem, chcąc dopaść w końcu Waliego. Zdawałem sobie sprawę, że im dłużej trwała moja walka z jego ludźmi, tym bardziej byłem zmęczony. Miałem nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na moje starcie z Walim.

Po krótkiej chwili rozprawiłem się z kolejnymi dwoma przeciwnikami. Kątem oka zobaczyłem miecz zbliżający się do mnie z ogromną prędkością. Uchyliłem się w bok, unikając ciosu, następnie kopnąłem napastnika w zgięcie nogi. mężczyzna przyklęknął na kolanie, tracąc kontrolę nad sytuacją. Gwałtownym ruchem zamachnąłem się i rozciąłem skórę na jego brzuchu. Mężczyzna jęknął z bólu. Nie odpuszczając, uderzyłem go pięścią w twarz, odbierając mu przytomność. Podszedłem do martwego ciała mężczyzny, który wciąż miał wbity mój sztylet w klatkę piersiową. Wyciągnąłem go i wróciłem do walki, nie mając chwili wytchnienia.

Dwaj mężczyźni, których obrałem za następny cel, przystąpili do ataku. Przez krótką chwilę blokowałem ich ataki. Gdy tylko znalazłem szansę na przejęcie ofensywy, zadałem jednemu z nich cios sztyletem w bok, następnie zwinnym ruchem podszedłem ich od pleców. Wykorzystując zdezorientowanie przeciwników, poderżnąłem im gardła. Już miałem ruszyć w kierunku Waliego, który wciąż stał kawałek dalej i obserwował mnie z ogromną satysfakcją, jednak w dostrzegłem biegnących w moją stronę kolejnych mężczyzn.

- To już przesada - wysapałem.

Nie zauważyłem nadchodzącego ataku z za pleców. Jeden z ludzi Waliego zadał mi silny cios w tył głowy. Straciłem równowagę i upadłem na ziemię. Szybkim ruchem przewróciłem się na plecy. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, mężczyzna usiadł na mnie okrakiem, następnie zadał mi silny cios pięścią w twarz. Splunąłem krwią i mocniej ścisnąłem swój sztylet. Zamachnąłem się i wbiłem ostrze z brzuch napastnika. Mężczyzna krzyknął z bólu. Po chwili zsunął się na ziemię tuż obok mnie. Przeszedłem do klęku na jednym kolanie, wykorzystując chwilę na złapanie oddechu. Nie świadomy nadchodzącego ataku, rozejrzałem się wokół. Moi ludzie byli powoli dewastowani przez ludzi Waliego. Westchnąłem ciężko, bojąc się, że możemy przegrać.

- Zapłacisz mi za to - usłyszałem obok wściekły głos.

Nim zdążyłem spojrzeć na mężczyznę, przeciwnik przy pomocy swojego ostrza rozciął skórę na moim ramieniu. Jęknąłem z bólu. Bez chwili namysłu zamachnąłem się i szybkim ruchem wbiłem swój sztylet w głowę mężczyzny. Gdy miałem już pewność, że nie żyje, podniosłem się z ziemi, trzymając się za krwawiące ramię. 

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz