21. Time flies

376 29 4
                                    

Minęło kilka kolejnych miesięcy. Ja i Loki z każdym dniem coraz lepiej czuliśmy się w roli rodziców. Obawy boga psot dotyczące jego, jako ojca, były całkowicie niepotrzebne. Sprawdzał się w tej roli idealnie. Patrzenie na niego, kiedy opiekował się naszymi dziećmi, sprawiało, że na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. 

Ciężko było nam pogodzić obowiązki rodziców z obowiązkami królewskimi. Nie byłabym w stanie powiedzieć, kiedy ostatni raz wyspaliśmy się, lub zrobiliśmy coś dla siebie, jednak mimo to, to były najlepsze miesiące naszego życia i nic nie było w stanie zmienić naszego zdania.

- Kochanie, mam problem.

Spojrzałam na Lokiego, który wszedł właśnie do biblioteki, w której siedziałam. Zielonooki od razu zaczął iść w moją stronę szybkim krokiem, trzymając na rękach Pabla. Odłożyłam listy, które czytałam, następnie podniosłam się z krzesła, patrząc na boga psot pytającym wzrokiem.

Zrobiłam zatroskaną minę, widząc, że Pablo płakał. Za każdym razem, kiedy któreś z maluchów traciło swoją radość z powodu najdrobniejszych drobnostek, chwytało mnie to za serce. Ciężko było słuchać płaczu własnych dzieci.

- Mały nie przestaje płakać - wyjaśnił Loki. - Zrobiłem już naprawdę wszystko, ale nic nie pomaga.

- Zaraz coś zaradzimy. 

Wzięłam od ukochanego naszego syna, patrząc na niego z troską. Pablo bez przerwy płakał, mocno zaciskając swoje małe piąstki. Zaczęłam kołysać się na boki, próbując go uspokoić, jednak to nie pomogło. Westchnęłam ciężko. 

- Kiedy jadł? - zapytałam po chwili namysłu.

- Ja... Nie wiem. Wydaje mi się, że nie dawno, jednak pragnę zauważyć, że nasze dzieci cały czas są głodne. Nie wiem, po kim to odziedziczyły.

- To przez Thora - zaśmiałam się.

- Tak, to bardzo możliwe - Loki uśmiechnął się.

- No już dobrze. Nie płacz, kochanie - powiedziałam, z czułością patrząc na syna.

Po chwili zaśmiałam się. Z powrotem usiadłam na krześle, wziął kołysząc Pablem. Nie zastanawiając się nad tym, zaczęłam go karmić, na co ten od razu przestał płakać. Loki odetchnął z ulgą, słysząc ciszę. Nie miałam pojęcia, ile próbował uspokoić naszego syna, jednak wyglądało na to, że zajęło mu to naprawdę sporo czasu i wysiłku.

Loki usiadł na krześle obok mnie. Po chwili mimowolnie uśmiechnął się. Oboje milczeliśmy, napawając się tą chwilą. Każda taka sekunda była dla nas na wagę złota. Przy dwójce dzieci rzadko kiedy zyskiwaliśmy szansę na posiedzenie w ciszy i spokoju. 

Po kilku minutach Pablo jęknął cicho, dając znak, że skończył. Całe szczęście nie zaczął znowu płakać. Wyglądał na zadowolonego. Wszystkie jego potrzeby zostały zaspokojone. Podniosłam się z krzesła, następnie zaczęłam chodzić po pomieszczeniu, wiedząc, że Pablo nie lubi bezczynnie siedzieć w miejscu.

Po chwili Loki podszedł do nas, następnie stanął tuż przede mną, patrząc mi głęboko w oczy. Czule pogładził mnie po ramieniu, uśmiechając się. Widać było, że był bardzo zmęczony, jednak nie mówił tego na głos. 

- Powinieneś pójść się przespać, kochanie - powiedziałam.

- Jest dopiero południe - zauważył bóg psot. - Przed nami jeszcze pół dnia i większość nocy.

- Póki Thor zajmuje się Friggą, możesz iść odpocząć. Ledwo patrzysz na oczy.

- Nie martw się o mnie, skarbie.

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz