12. We lost

290 25 2
                                    

Pov Allison

Wycofać się do zamku! - krzyczał dowódca straży oraz Owen.

Nerwowo rozglądałam się wokół, chcąc dopilnować, aby każdy ocalały zdążył się wycofać. Ludzie Waliego naradzali się szybko między sobą, śmiejąc się na widok naszego strachu. W końcu zaczęli iść w naszą stronę powolnym krokiem. Bawili się z nami, jak z małymi dziećmi. Odwróciłam się w stronę swoich ludzi. Mieszkańcy oraz strażnicy byli już nie daleko zamku.

Po chwili stanęłam twarzą do przeciwników, zastanawiając się, jak mogłabym ich zatrzymać chociaż na chwilę. 

- Wasza wysokość, musimy iść - powiedział dowódca straży, podbiegając do mnie.

- Idźcie - odparłam stanowczym tonem. - Spowolnię ich. Dopilnuj, aby każdy wszedł do zamku.

- Nie wygłupiaj się, Allison - Owen przybrał poważny wyraz twarzy. - Nie zostawimy cię tutaj.

Zignorowałam ich i dalej stałam, czekając, aż przeciwnicy podejdą trochę bliżej. Mocniej ścisnęłam swoje berło.

- Idźcie - powtórzyłam. - To rozkaz.

Dowódca straży westchnął ciężko, następnie szybkim krokiem ruszył w stronę zamku, poganiając mieszkańców. Wiedział, że nie zdołałby mnie przekonać. Owen wciąż stał obok mnie, patrząc na mnie z niepokojem. Nie zamierzał tak szybko odpuścić. Czuł się w obowiązku, aby mnie chronić.

Spojrzałam na swoją drżącą rękę, przełykając głośno ślinę. Powoli zaczęłam zdawać sobie sprawę z ryzyka jakie podejmowałam. Strach, który odczuwałam, z każdą chwilą był coraz większy. Przeciwnicy nie spieszyli się. Wyglądali na wyjątkowo rozbawionych całą sytuacją. Mieli znaczną przewagę i byli tego w pełni świadomi. Owen westchnął ciężko, nerwowo przecierając nerwowo oczy. 

- Allison, proszę - powiedział.

- Owen, jeśli mogę zrobić cokolwiek dla swoich ludzi, zrobię to. Jeśli musisz, zaczekaj w połowie drogi. Idź już.

Mężczyzna spuścił głowę i z zrezygnowaniem wycofał się, kierując się w stronę zamku. Przeciwnicy byli już blisko. Niektórzy z nich zaczęli biec. Stanęłam w lekkim rozkroku i zamknęłam na chwilę oczy. Wiedziałam, że muszę wykorzystać swoje ostatki sił, inaczej nie byłabym w stanie użyć swoich mocy.

Spojrzałam na mężczyzn świecącymi się oczami. Poczułam lekką satysfakcję, czując chłód przepływający przez moje żyły, jednak nie było to to, co czułam jeszcze kilka dni wcześniej. Musiałam cieszyć się z tego, co miałam.

Wycelowałam berło przed siebie i bez zastanawiania się, wytworzyłam lodową barierę, mając nadzieję, że utrzymam ją, nim moi ludzie znajdą się w zamku. Prowizoryczna bariera zamknęła przeciwników w dość ciasnym, lodowym kręgu. Był to tylko lód. Wiedziałam, że ludzie Waliego byli w stanie ją rozwalić, ale chciałam utrzymać ją jak najdłużej. Zachwiałam się na nogach, jednak moja wola walki była ogromna i nie pozwalała mi odpuścić.

Przez moment mężczyźni rozglądali się wokół, analizując sytuację. Byli trochę zdziwieni. Po krótkim czasie zaczęli napierać na barierę, atakując ją na każdy możliwy sposób. Z ogromnym trudem ją podtrzymywałam. Z każdą sekundą było mi coraz bardziej słabo. Uświadomiłam sobie również, że Thor i Loki przepadli na dobre. Miałam nadzieję, że zaraz się pojawią, jednak nigdzie ich nie widziałam. Tak samo jak Waliego. Nie mogłam przestać myśleć o ukochanym. Nie powinnam była spuszczać go z oczu. Obwiniałam się.

- Allison, uciekaj! - usłyszałam głos Owena za plecami. - Ludzie są w zamku!

Odwróciłam się w jego stronę. Zaledwie kilku ostatnich strażników wchodziło do środka. Skinęłam głową, uśmiechając się pod nosem. Już miałam zacząć biec, jednak nagle odleciałam kilka metrów w bok pod wpływem silnego uderzenia. Jęknęłam z bólu i z przerażeniem spojrzałam na barierę, która powoli zaczęła znikać, uwalniając ludzi Waliego.

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz