19. I missed it

361 27 1
                                    

Pov Allison

Przez kilka długich minut siedziałam na Lokim okrakiem, przytulając się do niego. Przycisnęłam głowę do jego klatki piersiowej, wsłuchując się w równomierne bicie jego serca oraz napawając się jego obecnością. Poczułam ogromne poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Właśnie tego mi brakowało.

Nagle Loki westchnął ciężko, jeszcze mocniej przyciskając mnie do siebie. Po chwili pociągnął nosem. Wiedziałam, że mimo spokoju, który odczuł, wciąż targało nim poczucie winy. Chciałam wybić mu to z głowy. Nie mogłam słuchać tego, jak się obwiniał.

- Już dobrze - wyszeptałam. 

Loki chwycił moją dłoń i czule ją pocałował. Widziałam, że wciąż miał wiele do powiedzenia, jednak nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nie lubił mówić o swoich uczuciach na głos. Nie musiał tego mówić. Jego ruchy wystarczyły, abym rozumiała, co chodziło mu po głowie.

Po chwili zielonooki chwycił moją twarz w dłonie i uśmiechnął się przez łzy. Patrzyliśmy sobie w oczy, jakbyśmy nie widzieli się przed co najmniej kilka długich lat. To było wręcz niemożliwe jak w przeciągu kilku dni odżyła nasza miłość.

- Kocham cię, Loki - wyszeptałam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo.

- Ja ciebie też. Tak samo jak tego malucha - powiedział Loki

Zielonooki uśmiechnął się, przykładając dłoń do mojego brzucha. Wciąż nie docierało do mnie wszystko, co się działo. Miałam zostać matką, a Loki ojcem. Czułam się jak w baśni. Nasza historia mogłaby być opowiadana dzieciom do snu.

- Jak się czujesz? - zapytałam, widząc liczne opatrunki na ciele ukochanego.

Loki zaśmiał się lekko.

- Szczęście zaspokaja wszelki ból - stwierdził.

Po chwili nachyliłam się do ukochanego. Zatrzymałam się zaledwie kilka milimetrów przed jego twarzą. Delikatnie musnęłam jego usta, nie chcąc dać mu pełnej satysfakcji. Lubiłam budować to romantyczne napięcie między nami.

Mimowolnie uśmiechnęłam się, czując na sobie gorący oddech boga psot. Zatopiłam palce w jego włosach, czując buzujące we mnie emocje. Zapomniałam o zmęczeniu i osłabieniu.

- Udało ci się - powiedziałam ściszonym głosem.

- Tylko dzięki tobie.

- Mój bohater.

Loki zaśmiał się. Nasze usta ponownie złączyły się w namiętnym i długim pocałunku. Po chwili zielonooki spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Na jego twarzy widniał szczery uśmiech.

- Obiecasz mi coś jeszcze, kochanie? - zapytał niewinnym tonem głosu. - Nigdy więcej nie strasz mnie tak, jak na wzgórzu. Myślałem, że cię straciłem... Kolejny raz tego nie zniosę.

- Mówi to osoba, która zginęła przynajmniej trzy razy - uśmiechnęłam się blado.

Po policzku Lokiego spłynęła samotna łza, która szybko otarłam opuszkiem palca, jednak oprócz tego na jego twarzy cały czas widniał uśmiech. Nie byłam już w stanie stwierdzić, czy ta łza była oznaką szczęścia, czy żalu. Może zarówno tego i tego.

Nagle do pokoju wpadł Thor. Blondyn spojrzał na nas z lekkim zakłopotaniem, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. Poczułam lekkie skrępowanie, w skutek czego podjęłam próbę zejścia z kolan Lokiego, jednak ten chwycił mnie mocno w talii, uniemożliwiając mi to.

- Pomyślałem, że może chcielibyście zjeść z nami obiad - powiedział Thor.

- Szczerze mówiąc, zgłodniałam - stwierdziłam. - Pamiętajcie, że teraz jem za dwóch.

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz