8. Breathe

402 27 2
                                    

Pov Allison

Powoli otworzyłam oczy, przebudzając się ze snu. Wzięłam głęboki wdech i rozejrzałam się po komnacie, powoli wracając do rzeczywistości. Po chwili mój wzrok zatrzymał się na Lokim, który stał przy oknie i wpatrywał się w przestrzeń, znajdującą się za nim, ze splecionymi rękoma za plecami. Jego głowa była zapełniona wieloma myślami i pytaniami bez odpowiedzi. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok. 

- Mam nadzieję, że nie stałeś tutaj zbyt długo, czekając aż się obudzę - powiedziałam nieco zachrypniętym głosem. 

Zielonooki odwrócił się w moją stronę. W jednej chwili jego wzrok stał się czuły i troskliwy. Loki podszedł do łóżka, następnie przysiadł na krawędzi, chwytając mnie za rękę. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Pierwszy raz od kilku dni czułam, że naprawdę wypoczęłam. 

- Jak się czujesz? - zapytał Loki.

- Już lepiej - przyznałam. - Długo spałam? - zapytałam.

- Trochę ponad dzień. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie wystraszyłaś.

Loki spojrzał mi głęboko w oczy. Był wyraźnie zmartwiony, jednak oprócz tego dostrzegłam, że jest naprawdę szczęśliwy. Zaczęłam zastanawiać się, czym było to spowodowane. Osobiście nie widziałam powodu do radości, zważając na okoliczności, jednak cieszył mnie fakt, że czarnowłosy takowy znalazł. Jego spokój uświadomił mi również, że do tej pory Wali nie próbował dostać się do miasta, czy zamku. 

W końcu skupiłam swoje myśli na kłótni, która toczyła się między Lokim a Thorem, zanim straciłam przytomność. Miałam nadzieję, że jakimś cudem doszli do porozumienia. Nie byłabym w stanie znieść ich kolejnej kłótni. Już miałam o to zapytać, jednak zielonooki uśmiechnął się niewinnie. 

- Zanim zadasz jakiekolwiek pytanie, muszę zawołać Carsona - powiedział. - Obiecałem, że poinformuję go, kiedy się obudzisz.

- Niech będzie. 

Bóg psot podniósł się z łóżka, następnie wyszedł z komnaty. Wbiłam wzrok w okno, skupiając swoją uwagę na wschodzącym słońcu. Pogoda wskazywała na to, że zapowiadał się piękny dzień. Miałam nadzieję, że właśnie tak będzie. Po chwili do komnaty wrócił Loki w towarzystwie lekarza. Carson uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech.

- Mam nadzieję, że w końcu wypoczęłaś, moja pani - powiedział.

- Myślę, że ponad dwadzieścia cztery godziny ciągłego snu wystarczy, aby odzyskać siły - stwierdziłam, śmiejąc się.

- Zanim w pełni odzyskasz siły, minie trochę czasu. Nigdy nie widziałem, abyś miała tak wyczerpany organizm. Obawiam się, że nie będziesz mogła w pełni używać swoich zdolności magicznych przez następne kilka dni. Ale bez obaw. Wystarczy cierpliwość, sen i spokój. 

- Może być z tym ciężko - mruknęłam. 

- Dopilnuję, aby Allison się nie przemęczała - zapewnił Loki.

Spojrzałam na ukochanego pustym wzrokiem. Zielonooki pokręcił głową, dając wyraźny znak, że nie mam w tej kwestii nic do gadania. Westchnęłam ciężko. Nie miałam zamiaru się kłócić. Jego zatroskany wzrok mówił mi, że żaden argument nie zmieniłby jego zdania. 

Przez następne kilka minut Carson rozmawiał ze mną na temat mojego samopoczucia, chcąc upewnić się, że czuję się lepiej. Gdy nie miał nic więcej do powiedzenia, uśmiechnął się. Loki z powrotem usiadł na krawędzi łóżka, chwytając mnie za rękę. 

- Jest coś, co powinnaś wiedzieć, moja pani - zaczął lekarz.

- Tak? - zachęciłam.

Zauważyłam, że po twarzy Lokiego błądził uśmiech. Patrzyłam pytająco na lekarza, z niecierpliwością czekając, aż wyrzuci to z siebie. Nie byłam w stanie domyślić się, o co może chodzić, jednak po przeżyciach z ostatnich dni myślałam, że jestem gotowa na wszystko. Nic nie było w stanie mnie zaskoczyć. Przynajmniej tak myślałam...

Szereg kłamstw || LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz