~7~

872 56 57
                                    

"Niekiedy jednak bywa strasznie bezmyślny i można by pomyśleć, że prawdziwą uciechę sprawia mu zadawanie mi bólu" - Oscar Wilde

***

Wilson'a nie było dłuższy czas, musiał kupić trochę potrzebnych rzeczy. Zresztą wracjąc zwrócił uwagę na kilka ciekawych miejsc, które postanowił sobie odwiedzić.

W pokoju po powrocie zastał śpiącego na łóżku nastolatka, który zwinięty był w kłębek niczym kot.

Deadpool położył na krześle ubrania na zmianę dla Spiderman'a , które przyniósł ze sobą. Sam zaraz się przebrał, bo nawet jemu zaczął przeszkadzać zapach noszonych kilka dni skarpet. Uznał, że wieczorem zaniesie wszystko do pralni.

Otworzył okno i wychylił się przez nie, zapalając papierosa. Przez ten długi spacer zdążył się trochę opanować, więc chęć uśmiercenia dzieciaka nieco mu przeszła, a wiedział, że byłby do tego zdolny.

Widok miał raczej niezbyt interesujący, bo motel stał wśród innych równie obskurnych co on budynków. Właściwie nie różniły się one na zbyt od tych, w których swego czasu wynajmował mieszkania. Właśnie, musiał w końcu coś wynająć. Nie mogli przecież długo mieszkać w tym pokoju. Nawet jeśli warunki nie były jakieś tragiczne, to i tak funkcjonowanie tutaj było dość niewygodne.

Peter'a obudziło wycie wiatru, który się zerwał. Najemnik zamknął okno i spojrzał na wyrwanego ze snu chłopca.

- Przebierz się, tam masz świeże ubrania - wskazał ruchem głowy na krzesło, zostawiając niedopałek papierosa w popielniczce.

- Jesteś na mnie zły? - odważył się w końcu zapytać, Spiderman - Ja przepraszam, to było głupie... Przepraszam.

- Tak, to było głupie, wręcz idiotyczne. I nie jestem zły, tylko wściekły. Poza tym w dupie mam twoje przeprosiny, więc skończ to żałosne skomlenie i zrób co powiedziałem - odparł chłodno.

Chłopak przebrał się, chociaż miał ochotę zrobić na złość i się nie posłuchać. Wiedział, że przegiął, ale zachowanie Wade'a przypomniało mu dlaczego chciał od niego zwiać.

- Słuchaj - zwrócił na siebie uwagę najemnik po dłuższej chwili milczenia - Za godzinę wychodzę i nie będzie mnie prawdopodobnie przez całą noc. Ty będziesz spał jak zakładam, ale żeby do głowy ci nie przyszły jakieś głupie pomysły.

- A nie mogę iść z-

- Nie, nie możesz - przerwał mu - zrób sobie coś do jedzenia, wszystko masz na stole, a herbata jest dla ciebie - mruknął wskazując na kubek z wrzątkiem.

- Przepraszam.

- Chyba wyraziłem się dość jasno na temat twojego przepraszania.

- Po co wychodzisz.. .?

- Nie twój interes.

- Trochę mój, jakby nie patrzeć.

- Nie chciej żebym stracił cierpliwość - warknął, zaciskając dłonie w pięści.

Godzinę później szedł już ulicą. Słońce zachodziło, a niebo miało kolor czerwonej róży. Było chłodno jak na tą porę roku i zapowiadało się, że następne dni również takie będą.

Wilson wypuszczał ustami dym z kolejnego papierosa, możliwe że stanowiło to dla niego zamiennik alkoholu, którego już od dawna nie pił. Zresztą mógł uznać, że prowadzi celibat niczym ksiądz, tylko koloratki mu brakowało. Zaśmiał się na tą myśl.

Dotarł do miejsca, które wcześniej zauważył. Był to jakiś obskurny bar. Zupełnie nie przypominał tego, który prowadził Caden, ale to zawsze coś. Chciał się przekonać jak wygląda to w tej części świata.

Never come back [Spiderman | Deadpool | Iron Man] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz